Jedną z zabaw w ramach przedsezonowych przewidywań wśród kibiców jest wytypowanie pierwszego trenera, który straci pracę w danym sezonie w konkretnej lidze. W przypadku Ekstraklasy tym szkoleniowcem okazał się Zeljko Sopić, co zaskoczeniem nie jest. Biorąc pod uwagę oczekiwania w Widzewie Łódź, ich start sezonu oraz pozycję wyjściową z jakiej zaczynał chorawcki szkoleniowiec aktualne rozgrywki nie możemy się dziwić, że Zeljko Sopić tak szybko spadł ze stanowiska. Czy jednak osobom zarządzającym RTS-em nie zabrakło cierpliwości?
Zeljko Sopić nie miał dobrych wyników
Twarde liczby nie bronią byłego już trenera Widzewa Łódź. W pierwszych 6 kolejkach zespół zdobył zaledwie 7 punktów. Od powrotu do Ekstraklasy w 2022 roku Widzew ani razu nie miał gorszego dorobku na tym etapie sezonu (dwukrotnie miał taki sam, raz wyższy). Gdyby taką średnią punktowania utrzymali na dystansie całego sezonu, to do ostatnich kolejek sezonu musieliby oglądać się za plecy i sprawdzać przewagę nad strefą spadkową. Zeljko Sopić rozpoczynał już sezon na cenzurowanym, ponieważ końcówka poprzedniego sezonu, gdy przejął stery w Widzewie, już rodziły wątpliwości w kontekście przyszłości drużyny pod wodzą Chorwata. Od przejęcia zespołu przez Sopicia spośród klubów ciągle grających w Ekstraklasie mniej punktów zdobył tylko Piast Gliwice. 51-latek zakończył pracę w Widzewie z niższą średnią punktów na mecz (1,13) niż pozostali trenerzy prowadzący ten zespół w Ekstraklasie – Janusz Niedźwiedź (1,17) oraz Daniel Myśliwiec (1,33).
Željko Sopić przestał pełnić funkcję szkoleniowca pierwszej drużyny.
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) August 25, 2025
Dziękujemy i życzymy powodzenia! 🇦🇹
ℹ️ Podczas jutrzejszej konferencji zaprezentujemy nowego trenera. Start transmisji o godz. 15:00. pic.twitter.com/4jZ47xg0po
Z tej perspektywy dokonanie zmiany na stanowisku trenera nie budzi żadnych wątpliwości. Po wejściu do klubu Roberta Dobrzyckiego ambicje Widzewa, a więc także wymagania wobec całego zespołu, w tym trenera, stały się o wiele wyższe. W klubie zakładali, że już w pierwszym sezonie, po dużych inwestycjach we wzmocnienia, oderwą się od peletonu goniącego czołówkę. Ani początek sezonu nie dawał wielkich nadziei, że pod wodzą Sopicia tak się stanie, ani praca w poprzednich rozgrywkach nie grała na korzyść 51-letniego szkoleniowca.
Widzewa grał lepiej niż sugeruje tabela
Na Widzew Zeljko Sopicia warto też spojrzeć z innej strony. Nie tylko przez pryzmat punktów i suchych wyników, ale także biorąc pod uwagę szerszą perspektywę – sposób gry i bardziej zaawansowane statystyki. Pod tym kątem RTS wyglądał znacznie lepiej, niż sugerowała tabela. Według modelu oczekiwanych punktów tworzonego na bazie wskaźników goli oczekiwanych (xG) Widzew „powinien” mieć 12 „oczek” – prawie dwa razy więcej niż w rzeczywistości. Podopieczni Zeljko Sopicia dopuszczali rywali do niewielu okazji. Tylko trzy zespoły mają lepszy współczynnik goli oczekiwanych straconych (xGC), natomiast zdecydowanie gorzej jest pod bramką rywala, ponieważ tylko Piast Gliwice i Arka Gdynia tworzą mniej jakościowe szanse. Widzew oddaje dużo strzałów (3. miejsce w lidze), ale mają one bardzo niskie prawdopodobieństwo powodzenia. W Ekstraklasie jedynie – znów – Piast i Arka stworzyły mniej „dużych sytuacji” (big chances), a w liczbie podań w pole karne za ich plecami jest tylko 5 drużyn.
Zeljko Sopic grę swojego zespołu oparł na indywidualnościach. Łodzianie podają piłkę do szeroko ustawionych skrzydłowych – Mariusza Fornalczyka po lewej stronie oraz Samuela Akere na prawej flance – licząc, że oni zrobią przewagę. Dla 21-letniego Nigeryjczyka to pierwszy sezon w Ekstraklasie natomiast młodzieżowy reprezentant Polski ma trudności, aby w Widzewie prezentować się tak dobrze, jak w poprzedniej rundzie w barwach Korony Kielce. Odpowiedzialność za ofensywę Widzewa najczęściej przejmowali więc środkowi pomocnicy – Juljan Shehu oraz Fran Alvarez. Ten pierwszy jest jednym z najlepszych zawodników na starcie ligi i spora część punktów drużyny to jego zasługa. Ten drugi – wykreował w tym sezonie najwięcej okazji (ex aequo z Grosickim i Pacheco) i miał bezpośredni udział przy trzech golach.
Zabrakło cierpliwości?
Wśród grzechów głównych polskiej piłki wymienia się brak cierpliwości osób zarządzających klubami. Trenerzy nie mogą liczyć na pracę w spokojnych warunkach i są zwalniani przy pierwszym poważniejszym kryzysie, bowiem najważniejszy jest wynik tu i teraz. W obecnej sytuacji Widzewa o wspomnianą cierpliwość jest jeszcze trudniej. Po wykupieniu 76,06% akcji klubu przez Roberta Dobrzyckiego RTS stał się jednym z najbogatszych graczy na polskim rynku. Za pieniędzmi mają więc pójść również wyniki. Właściciel sięgnął głębiej do portfela, przeprowadził transfery i chciałby, aby efekt był natychmiastowy. W futbolu rzadko jednak działa to w ten sposób. Sytuacja, w której optymizm kibiców jest znacznie większy przed startem sezonu, w trakcie trwania letniego okienka transferowego niż po kilku rozegranych kolejkach powtarza się często i Widzew nie jest pierwszym klubem, który tego doświadcza.
Zachowanie cierpliwości w Widzewie było trudne również ze względu na specyfikę obecnego sezonu w Ekstraklasie. Przed rewanżami ostatniej rundy eliminacji europejskich pucharów najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada udział czterech polskich klubów w fazie ligowej Ligi Konferencji. Wiemy, z czym się to wiąże – dodatkowe mecze, godziny spędzone w podróży, niewiele czasu na treningi. To sprawia, że od lat zespoły grające w Europie mają problem z utrzymaniem solidnej średniej punktowej w lidze. Przy czterech klubach zaangażowanych w rozgrywki międzynarodowe oraz dodatkowym, piątym miejscu gwarantującym start w eliminacjach przyszłej edycji europejskich pucharów otwiera się furtka dla całego peletonu, który tą czołówkę goni. Kluby mające ambicje grać w pucharach nie mogą więc sobie pozwolić na sezon przejściowy czy wykonanie kroku w tył, aby w przyszłości zrobić dwa w przód.
Otwarte pozostaje jednak pytanie: czy Zeljko Sopić nie był większą gwarancją stabilności od potencjalnego nowego trenera?
Już nigdy nie dowiemy się, jak wyglądałaby przyszłość Widzewa pod wodzą Chorwata, natomiast statystyki startu sezonu w Ekstraklasie były całkiem obiecujące i stanowiły pewną obietnicę poprawy. Dwoma postaciami, od których trener chciał najbardziej uzależnić system gry byli zawodnicy sprowadzeni do zespołu tego lata (Mariusz Fornalczyk i Samuel Akere). Być może po okresie adaptacji w nowym środowisku ich produktywność – a zarazem także efektywność gry ofensywnej całej drużyny – poszybowałaby w górę. Przed meczem z Pogonią Przegląd Sportowy informował, że w trakcie przerwy reprezentacyjnej dyrektor sportowy Widzewa Łódź, Mindaugas Nikolicius podda gruntownej ocenie pracę trenera Zeljko Sopicia. Najwyraźniej porażka z Portowcami przed własną publicznością przyspieszyła decyzję o zwolnieniu, natomiast wydaje się, że bardziej racjonalnym podejściem byłoby trzymanie się planu, czyli przeanalizowanie wszystkich za i przeciw w trakcie pauzy na zgrupowanie kadr narodowych.
Sprawy pozaboiskowe
To, co dzieje się z zespołem na boisku to najważniejsze, ale tylko jedno z kryteriów decydujące o pozycji trenera w klubie. W przypadku Zeljko Sopicia o zwolnieniu zadecydowały najprawdopodobniej również sprawy pozaboiskowe. Z mediów dochodzą głosy, że relacje trenera z jego przełożonymi nie układały się wystarczająco dobrze. Po porażce z Cracovią (0:1) bolączki zespołu przy stałych fragmentach gry tłumaczył trenowaniem w parku, gdzie każdy może podglądać, co robi jego zespół. To oczywiście prawda, natomiast w momencie podpisywania kontraktu klub przedstawił Chorwatowi jak to wygląda, a ten zaakceptował warunki. Na konferencjach prasowych Sopić narzekał także na brak napastnika do rywalizacji z Sebastianem Bergierem oraz lewonożnego stopera. Sprawiał wrażenie, jakby zawsze miał gotową wymówkę. Szukał winy wszędzie, tylko nie w sobie. Taka postawa doprowadziła, że „wygrał” wyścig na pierwsze zwolnienie w Ekstraklasie.