United odmienione, ale Arsenal wygrywa klasyk


Arsenal rozpoczął sezon tak, jak kończył poprzedni: nie błyszcząc grą, ale wykorzystując to, w czym od dawna jest mistrzem. „Kanonierzy” zagrali słabe spotkanie, przez długie fragmenty byli spychani do obrony i ratowali się wybiciami, a mimo to znów wystarczył jeden stały fragment, by zdobyć trzy punkty. Gol po rzucie rożnym przypomniał, że w tym elemencie są najlepsi w Premier League. Manchester United z kolei pokazał zupełnie nowe oblicze. Ruben Amorim poukładał pressing, a najnowsze transfery, Matheus Cunha czy Bryan Mbeumo, od razu dały drużynie nową energię. Gospodarze grali odważnie, stwarzali kolejne sytuacje i nadawali rytm spotkaniu, lecz zabrakło im tego, co najważniejsze. Pomimo przewagi przez dziewięćdziesiąt minut kończyli mecz z poczuciem, że uderzali głową w mur.

Manchester odmieniony, ale jedno bez zmian…

Pierwsze minuty były nerwowe, ale to United zaskoczyło swoją postawą. Po stratach piłki od razu ruszali do odbioru. Tego w poprzednim sezonie prawie nie było. Arsenal miał problem, by wejść w rytm. Bryan Mbeumo kilkoma groźnymi strzałami pokazał, że może być kluczową postacią ofensywy gospodarzy. Mimo przewagi „Czerwonych Diabłów” to goście cieszyli się z bramki w 13. minucie. Po rzucie rożnym Declana Rice’a Altay Bayındır interweniował niepewnie. Piłka przeleciała mu po rękawicach, a Ricardo Calafiori głową otworzył wynik. Był to premierowy gol Arsenalu w nowym sezonie. Statystyka Opta potwierdza siłę londyńczyków przy stałych fragmentach. Od początku sezonu 2023/24 zdobyli już 31 bramek po rzutach rożnych. To o jedenaście więcej niż Liverpool, druga drużyna w tym zestawieniu.

REKLAMA

United mogło odpowiedzieć błyskawicznie, bo regularnie dochodziło do sytuacji. W 30. minucie Patrick Dorgu trafił w słupek po technicznym strzale z lewej strony. Trzy minuty później Matheus Cunha przebiegł pół boiska i efektownie minął kilku rywali. W decydującym momencie zabrakło mu jednak precyzji. Gospodarze stwarzali kolejne okazje i nadawali rytm spotkaniu. Najlepiej wyglądali w szybkich przejściach z obrony do ataku. Arsenal nie cofał się głęboko, ale nie potrafił utrzymać jakości w rozegraniu. Pojawiały się błędy i niedokładne podania. Piłkarze Artety nie mogli znaleźć swojego tempa. Amorim odmienił Manchester – było widać agresję, odwagę i intensywność. Ale jedna bolączka została. Stałe fragmenty gry wciąż są piętą achillesową „Czerwonych Diabłów”.

United jak grochem o ścianę

Po przerwie tempo spadło. Obie drużyny grały ostrożniej, choć piłka wciąż częściej była przy United. Viktor Gyokeres na pewno nie będzie dobrze wspominał debiutu w Premier League. Był niewidoczny, niedokładny i bez strzału na bramkę. Po godzinie gry ustąpił miejsca Kaiowi Havertzowi. Trudno było dostrzec w nim brakujące ogniwo w drużynie Artety. Arsenal grał mniej intensywnie i praktycznie nie stwarzał okazji. To nie pomagało nowemu napastnikowi. United wyglądało zupełnie inaczej. Widać było, że klub zaszalał na rynku transferowym. Matheus Cunha i Bryan Mbeumo napędzali ofensywę, a Mason Mount też należał do wyróżniających się postaci.

Gospodarze przez ostatnie pół godziny grali atakiem, który kosztował niespełna 200 milionów euro. Brakowało im jednak najważniejszego – gola. W 73. minucie Mbeumo główkował z bliska, ale Raya świetnie interweniował. W końcówce United urządziło oblężenie pola karnego Arsenalu, lecz znów zabrakło skuteczności. „Czerwone Diabły” nie traciły nadziei, natomiast Kanonierzy cofali się coraz głębiej i ratowali się rozpaczliwymi wybiciami. Amorim poprawił organizację gry, między innymi ustawiając pomocników bliżej własnego pola karnego przy wznowieniach, zamiast przesuwać tam środkowego obrońcę. Dzięki temu United wyglądało zdecydowanie lepiej. Wynik powinien przechylić się na stronę gospodarzy, ale mimo braku zwycięstwa widać więcej plusów niż minusów. Arteta natomiast będzie musiał przeprowadzić poważną rozmowę ze swoimi piłkarzami.

Manchester United – Arsenal 0:1 (13′ Calafiori)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,897FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ