Borussia Dortmund rozpoczęła mecz 32. kolejki z bojowym nastawieniem. Piłkarzom Edina Terzicia nie mogła znowu się podwinąć noga, bo Bayern pewnie wygrał swój mecz aż 6:0 z Schalke. BVB musiało mocno odpowiedzieć po ostatnim upokarzającym remisie z Bochum. I tak zrobiło. Chociaż dwie stracone bramki mogą zakrzywić obraz dla osoby, która jedynie widziała końcowy rezultat.
W pierwszej połowie byliśmy świadkami treningu strzeleckiego zawodników BVB. „Źrebaki” kompletnie zagubione i bez pomysłu
Borussia Dortmund rozpoczęła show przed własną publicznością już w 5. minucie, kiedy listę strzelców otworzył Donyell Malen (ostatnio w bardzo przyzwoitej formie). Holender dobił piłkę po strzale Sebastiena Hallera, który zainicjował akcję.
Iworyjski napastnik drugi raz okazał się nieoczywistym bohaterem kilkanaście minut później. Wówczas Haller wywalczył rzut karny dla swojej drużyny, którego na gola zamienił Jude Bellingham. Bramkarz „źrebaków” wyczuł intencje Anglika, ale zabrakło trochę szczęścia, żeby zatrzymać futbolówkę nogami.
Dwie minuty po bramce na 2:0 i Sebastian Haller osobiście dopisał się do listy strzelców. „9” BVB popisała się pięknym wykończeniem piętką. Podaniem odwdzięczył mu się Malen. Po pół godziny gry Panowie ponownie podwyższyli prowadzenie w takiej samej sekwencji — asysta Donyella, gol Sebastiena.
Haller miał tak naprawdę udział przy każdej z tych bramek. Dzięki dwóm trafieniom mógł świętować swoją – kolejno – szóstą i siódmą „kastę” po powrocie do gry w piłkę. Nie musimy chyba mówić, że w meczu imienniczek Borussia Dortmund nie pozostawiała Borussii Monchengladbach żadnych złudzeń, kto jest tą lepszą Borussią. Według aplikacji flashscore goście mieli wskaźnik expected goals (xG) na poziomie 0.25 po pierwszych 45. minutach gry w Dortmundzie. BVB blisko 3.0.
Borussia M’gladbach nie schowała głowy w piasek po zmianie stron, ale losów meczu nie zmieniła
Dortmund na początku pierwszej połowy wyglądał tak, jakby oszczędzał paliwo. Natomiast przyjezdni byli niczym bez wiary, że da się w tak beznadziejnej sytuacji cokolwiek zmienić.
Kibice znacząco odżyli, gdy 25 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, arbiter pokazał na „wapno” dla Borussii Monchengladbach. Tę sytuację na bramkę zamienił Ramy Bensebaini, strzelając gola po raz szósty w tym sezonie ligowym.
Podopieczni trenera Farke złapali przynajmniej chwilowy wiatr w żagle. Bardzo blisko szczęścia był 19-letni Luca Netz. Niemiec dostał szansę pokazania się na murawie od 75′. W pewnym momencie świetnie wyszedł na czystą pozycję, nie łamiąc liny spalonego i gdyby nie Nicklas Sule na posterunku (tuż przed linią bramkową), młody piłkarz cieszyłby się z trafienia przy komplecie kibiców Borussii Dortmund.
W 85. minucie Lars Stindl zmieścił piłkę przy słupku Gregora Kobela. Gdyby zrobił to trochę wcześniej, serca kibiców z Dortmundu drastyczniej by zadrżały. Na niekorzyść ekipy z M’gladbach, Ci za późno wzięli się na odrabianie strat. Niemniej jednak w samej końcówce doliczonego czasu gry jeszcze Gio Reyna zdołał dołożyć kolejnego gola dla BVB.