Wisłę Kraków i Arkę Gdynia łączy wiele. Obie drużyny od dawna celują w powrót do PKO BP Ekstraklasy, a jednak mimo olbrzymich oczekiwań nie potrafią zrealizować postawionego zadania. Zawodnicy Kazimierza Moskala oraz Wojciecha Łobodzińskiego zamierzali dominować rywali w rozgrywkach 2024/25, ale już na starcie sezonu można było mieć sporo zastrzeżeń do ich postawy na pierwszoligowych boiskach. W Krakowie wierzono, że zwycięstwo nad Spartakiem Trnava będzie przełomowym momentem, który znacząco wzmocni zespół. Gdynianie potrzebowali wygranej przy Reymonta, by potwierdzić swoje mocarstwowe ambicje. Wisła i Arka zamierzały zagwarantować dobre widowisko, i rzeczywiście zapewniły gigantyczne emocje.
Pierwsza połowa dla Wisły Kraków
Na pierwszego gola meczu czekać musieliśmy do 13. minuty. Wtedy właśnie po przechwycie Marca Carbo piłka trafiła do Angela Rodado, który mierzonym strzałem przy słupku pokonał Pawła Lenarcika. Wydaje się, że Arkowcy zbyt łatwo pozwolili sobie na stratę gola. Co ciekawe, chwilę wcześniej to goście domagali się rzutu karnego po domniemanym faulu na Tornike Gaprindashvilim.
Po strzelonym golu Wiślacy zamierzali pójść za ciosem. Swoją okazję miał chociażby Rafał Mikulec, na co odpowiedzieć próbowali Gaprindashvili oraz Angel Rodado, który przed przerwą trafił w poprzeczkę. Pierwsza połowa prowadzona była na wysokiej intensywności. Wisła Kraków wyglądała lepiej, ale Arka powoli zaczynała dochodzić do głosu.
Skuteczny pościg Arki Gdynia
Po zmianie stron, gdy wydawało się, że goście zaczną intensywniej pracować nad golem wyrównującym, po raz kolejny drogę do siatki znalazł Angel Rodado. Dwie minuty później Michał Rzuchowski uderzył w poprzeczkę. Działo się! Arka nie odpuściła i podkręciła tempo, co w 53. minucie zakończyło się trafieniem João Oliveiry, który pokazał kapitalne przyśpieszenie przy kontrze. Przez pierwsze 60 minut działo się więcej, niż w kilku spotkaniach PKO BP Ekstraklasy łącznie.
Gdynianie odzyskali wiarę, że mogą dziś urwać co najmniej jeden punkt. Co więcej, w 70. minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Wiktor Biedrzycki. Arka miała 20 minut na wyrównanie. Tymczasem ledwie 4 minuty później zapachniało czerwienią dla Martina Dobrotki. Sędzia Sebastian Jarzębak podjął wówczas kontrowersyjną decyzję, oszczędzając zawodnika z Gdyni. Wydaje się, że ta sytuacja dobiła gospodarzy, a niedługo później po raz drugi trafił Oliveira. Remis 2:2 jest jak najbardziej sprawiedliwy. Kibice Białej Gwiazdy mogą czuć ogromny niedosyt, bowiem wydawało się, że 3 punkty są na wyciągnięcie ręki. Z takiego stanu rzeczy najbardziej cieszą się pewnie rywale, ale widzowie otrzymali interesujące i emocjonujące widowisko.