2:0 to niebezpieczny wynik. Kapitalna remontada Cracovii!

Już od dłuższego czasu nad Śląskiem Wrocław utrzymują się ciemne chmury. W trakcie 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy wrocławski klub był jedynym, który nie wygrał jeszcze ani jednego meczu (2 spotkania Śląsk ma zaległe). Spora szansa na pierwsze zwycięstwo miała miejsce w Lublinie, lecz podopieczni Jacka Magiery nie wytrzymali naporu Motoru w końcówce. Mało tego, po raz ostatni wrocławianie wygrali mecz… 15 sierpnia. Lepiej sytuowani są rywale wrocławian w dzisiejszym starciu. Cracovia przed tym pojedynkiem zajmowała 4. miejsce w tabeli. Jednakże można zauważyć pewną obniżkę formy – porażka z Sandecją i remis ze Stalą Mielec. Na Pasach nie ciążyła już tak duża presja, jak na Trójkolorowych, natomiast według bukmacherów szanse rozkładały się mniej więcej po równo.

Jak zaczynać, to z rozmachem

Wrocławianie fantastycznie rozpoczęli to starcie. Jeszcze nie upłynęło 40 sekund, a już wypracowali sobie akcję o wysokim wskaźniku xG, lecz z tej dogodnej okazji nie skorzystał Piotr Samiec-Talar. Mateusz Żukowski dobrze wyłożył mu piłkę, lecz wychowanek Śląska nie trafił w piłkę. Podopieczni Jacka Magiery zdołali się błyskawicznie odkuć. W 2. minucie Petr Schwarz dośrodkował z rzutu wolnego w głąb pola karnego, gdzie do piłki doskoczył Simeon Petrow i głową pokonał Henricha Ravaša. Gol Bułgara po dośrodkowaniu czeskiego pomocnika i strzale głową w 2. minucie – brzmi znajomo? Tak dokładnie rozpoczął się poprzedni pojedynek obu tych zespołów, który miał miejsce w maju, również na Tarczyński Arenie. A to, na nieszczęście Cracovii, wcale nie był koniec.

REKLAMA

Zaledwie 6 minut później ekipa z Dolnego Śląska miała kolejną, bardzo dobrą akcję. Żukowski uderzył z prawej strony w kierunku bramki, lecz Ravaš poradził sobie z tym uderzeniem, tak jak z dobitką Schwarza. Jednakże słowacki golkiper wybił piłkę tuż pod nogi Tommaso Guercio, a młody defensor Śląska po prostu wepchnął ją z bliska do siatki.

źródło: Canal+ Sport/X

Cracovia szybko wróciła do walki

Cracovia była wyraźnie zszokowana szybko straconymi dwiema bramkami. Pasy grały bez polotu, bez pomysłu, nie umiejąc jakkolwiek zagrozić przeciwnikom. A Śląsk? W spokoju rozgrywał piłkę między sobą, kiedy był w jej posiadaniu, a kibice radośnie skandowali na trybunach „Twierdza Wrocław”. Tak było do 18. minuty. Jeden z piłkarzy z pola wycofał futbolówkę do Rafała Leszczyńskiego, który zamiast od razu wykopać futbolówkę postanowił zmienić pozycję. Zaatakował ją Filip Rózga i dał się nadziać na próbującego wybić piłkę Leszczyńskiego. Atak bramkarza na nogę Rózgi nie był intencjonalny, lecz golkiper Śląska zapłacił za swoją brawurę rzutem karnym. Egzekwował go Benjamin Källman i to Fin był górą, choć wiele do obrony Leszczyńskiemu nie brakowało.

źródło: Canal+ Sport/X

Optyczna przewaga po rzucie karnym dla Cracovii była po stronie Śląska. Wicemistrzowie Polski dobrze zareagowali na straconą bramkę i przejęli inicjatywę w tym spotkaniu. Nic w tym dziwnego – najwidoczniej wrocławianie wyciągnęli wnioski z meczu z Motorem. Mimo to ekipa z Małopolski ani myślała odpuszczać i starała się pójść za ciosem. Z czasem jednak to Pasy zaczęły wywierać coraz większą presję na rywalach i atakować coraz intensywniej. Podopieczni Dawida Kroczka starali się wykorzystać impas wrocławian w ofensywie, cierpliwie doszukiwali się okazji na wyrównanie. Pod koniec pierwszej połowy Śląsk jeszcze nieco przycisnął, ale wynik do przerwy nie uległ żadnym zmianom.

No i to by było na tyle, jeśli chodzi o jakąkolwiek przewagę bramkową Śląska. W 47. minucie bardzo dobrą okazję miała Cracovia. Mikkel Maigaard wrzucił piłkę w pole karne ze skrzydła, próbował wybijać ją Petrow. Kolejny kosztowny błąd popełnił Leszczyński, który nie przygotował się na uderzenie innych graczy, niż tych w pobliżu bliższego słupka. I za ten błąd Śląsk został skarcony – Jakub Jugas z niewielkiej odległości doprowadził do wyrównania, a mecz rozpoczął się od nowa. Z kolei obrońcy w zielonych trykotach, stojący blisko linii bramkowej, mogli zachować się nieco lepiej. Choć piłka odbiła się od głowy Łukasza Bejgera i zmieniła trajektorię lotu, to nie leciała ona z zawrotną prędkością.

Wrocław załamany, Kraków się raduje!

Krakowianie rozkręcili się w tym meczu na dobre, a sytuacja dla Śląska była naprawdę niekomfortowa – w końcu po raz kolejny korzystny wynik wymknął im się z rąk. Gospodarze nie byli w stanie wrócić do swojego stałego rytmu, to Cracovia była bliżej objęcia prowadzenia. Czas na odwrócenie losów tego spotkania dla obu zespołów jeszcze był, lecz z każdą chwilą go ubywało. Śląsk w pierwszej połowie narobił swoim kibicom nadziei na fajną dla oka ofensywną grę. Pasy były bliżej strzelenia trzeciego gola, co uczyniła w 68. minucie. Källman zgrał głową do Micka van Burena, a Holender oddał dość przypadkowo wyglądający strzał. Nieważne jest wykonanie, liczy się efekt – Cracovia ze stanu 0:2 przeszła do 3:2. A to nie był koniec bolączek wrocławian, bo wkrótce potem stracili kolejną bramkę – z rzutu karnego Ajdin Hasić pokonał Leszczyńskiego.

źródło: Canal+ Sport/X

To jest aż niepojęte, jak Śląsk roztrwonił swoją przewagę w ciągu meczu. Pierwszą połowę wrocławianie rozegrali naprawdę dobrze, aż tu nagle wszystko przestało się układać. Krakowianie nawet nie mieli w planach się zatrzymywać, tylko jeszcze dobić przygnębionego rywala. Do gwizdka nie zdążyli, ale 4:2 jest wynikiem świetnym. Wrocławianie najwidoczniej zbyt szybko zadowolili się dwubramkowym prowadzeniem, co potwierdza tezę, że Śląsk nie potrafi obecnie dowozić wyników do końca. Nie pomógł też elektryczny dziś Leszczyński, którego dwa błędy z pewnością podłamały psychikę podopiecznych trenera Magiery. Żarty się skończyły – sytuacja Śląska jest wręcz beznadziejna. Co innego Cracovia – wykonała kawał dobrej roboty i w pełni zasłużyła na tę wygraną. 3 punkty przywiezione z Wrocławia pozwalają Pasom tymczasowo wskoczyć na 3. miejsce w tabeli.

Śląsk Wrocław – Cracovia 2:4 (Petrow 2′, Guercio 8′ – Källman 21′, Jugas 47′, van Buren 68′, Hasić 75′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,727FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ