Roma po pierwszym zwycięstwie za kadencji Daniele De Rossiego celowała w kontynuację zwycięskiej passy. Na drodze Giallorossich stanęła ostatnia drużyna ligowej tabeli – Salernitana. Zespół Filippo Inzaghiego w meczach domowych jest bardzo groźny. W Salerno problemy w tym sezonie mieli najwięksi na czele z Milanem i Lazio. Dlatego ekipa Daniele De Rossiego musiała się mieć na baczności. Poza tym zależało jej na zwycięstwie z prostego powodu. Wygrana powodowała awans na 5. miejsce w tabeli. Z kolei Salernitana cały czas szuka cennych punktów w walce o utrzymanie.
Salernitana miała więcej ochoty do gry
Roma grała bardzo ospale. Nie miała pomysłu co zrobić z piłką. Jedyne na, co było stać piłkarzy Daniela De Rossiego to bezproduktywne rozgrywanie. Gospodarze bardzo dobrze zamykali przestrzenie i szczelnie bronili dostępu do bramki Guillermo Ochoi. Roma kompletnie nie przekonywała. Wszyscy zawodnicy wyglądali, jakby grali na siłę. Jedynym pomysłem tego zespołu było wzajemne oddawanie piłki i liczenie na to, że kolega z drużyny będzie miał pomysł, co z nią zrobić. Giallorossi grali bez planu. Ich poczynania działały na zasadzie: „ty do mnie – ja do ciebie”. Zawodników De Rossiego nie było stać nawet na przeprowadzenie akcji, już o strzałach nie mówiąc.
Bezsilność swojego przeciwnika zauważyła Salernitana. Podopieczni Filippo Inzaghiego ruszyli na Romę i z minuty na minutę stwarzali sobie coraz groźniejsze sytuacje. Gospodarze bardzo dobrze potrafili się organizować w swoich akcjach. Dzięki kilku podaniom bardzo szybko przedostawali się pod bramkę Ruiego Patricio. Roma nie górowała w żadnej statystyce w tym meczu. Ich postawa przypominała tę z drugiej połowy w meczu z Hellasem. Górowała bezsilność i chaos, w którym dość dobrze odnajdywała się Salernitana. Roma miała szczęście, że dzisiaj jej rywalem był taki, a nie inny przeciwnik. Gdyby naprzeciw stanął bardziej jakościowy i przede wszystkim skuteczny zespół, z ekipy Daniele De Rossiego nie byłoby co zbierać. Giallorossi nie przypominali zespołu, który walczy o grę w europejskich pucharach. Nie da się inaczej nazwać drużyny, który dał się niemal zdominować ostatniemu zespołowi Serie A. Fatalna połowa w wykonaniu Romy.
Roma nieco lepiej wyszła po przerwie
Po przerwie coś drgnęło w poczynaniach Giallorossich. Od samego początku drugiej części spotkania ruszyli na Salernitanę. Przede wszystkim dość szybko przenosili piłkę pod pole karne rywala. W 51. minucie po zagraniu ręką w polu karnym przez Giulio Maggiore rzut karny wykorzystał Paulo Dybala. Ekipa z Salerno podała pomocną dłoń piłkarzom Romy, podpinając ich do tlenu w tym spotkaniu.
Jednak Roma, zamiast ruszyć po drugiego gola, to znowu się cofnęła pod swoje pole karne. Bardzo łatwo gospodarze przedostawali się z piłką pod bramkę Ruiego Patricio. Z perspektywy Salernitany szkoda, że w kluczowych momentach akcji byli tak nieskuteczni. Swoją postawą w tym meczu zasługiwali na gola. Roma nie robiła zbyt wiele, żeby jakkolwiek przeciwstawić się dobrze zorganizowanemu rywalowi. Tak naprawdę przeprowadziła jedną akcję, w której górowało szczęście i nieuwaga Giulio Maggiore. Oczywiście błędy przeciwnika trzeba umieć wykorzystywać. Jednak w tej akcji dającej najpierw rzut karny, a później gola, również brakowało pomysłu.
Roma sama sobie narobiła problemów
Aż wreszcie w 66. minucie ten plan był widoczny. Świetną akcję Giallorossich na gola zamienił Lorenzo Pellegrini. Roma wykorzystywała tego wieczoru najmniejsze błędy Salernitany. Nie grała, delikatnie mówiąc, wybitnego meczu, ale miała to czego brakowało piłkarzom Filippo Inzaghiego, czyli skuteczności. Jednak, gdy wydawało się, że Roma będzie kontrolować dalszy przebieg meczu, to do głosu wreszcie doszli gospodarze. A dokładniej Grigoris Kastanos, który w 70. minucie strzelił gola kontaktowego. Goście wpuścili ekipę z Salerno do tego meczu, sprawiając, że końcówka nie należała do najprzyjemniejszych z ich perspektywy.
Roma wygrała ostatecznie drugie ligowe spotkanie z rzędu, a Daniele De Rossi kontynuuje udany początek pracy. Jednak gra Giallorossich w tych spotkaniach pozostawiała wiele do życzenia. Owszem na końcu liczy się wynik, lecz jest wiele do poprawy. Daniele De Rossi ma nad czym myśleć. Najważniejsze dla niego jest to, że jego zespół awansował na piąte miejsce w ligowej tabeli, tracąc już tylko punkt do czwartej Atalanty. A Salernitana wciąż nie może odbić się od dna. Woli walki temu zespołowi odmówić nie można, lecz niestety nie idą za tym wszystkim dobre wyniki.
Salernitana – AS Roma 1:2 (Kastanos 70′ – Dybala (k) 51′ Pellegrini 66′)