Zrobili coś z niczego. Wnioski po Radomiak – Widzew

Obie drużyny potrzebowały zwycięstwa, ale, jak to w piłce nożnej, nie da się zadowolić wszystkich. Po pierwszym spotkaniu 23. kolejki PKO BP Ekstraklasy cieszyć nie może się ani Radomiak, ani Widzew. Przez długi czas to Widzew prowadził, ale ostatecznie zawody zakończyły się remisem 1:1. Taki wynik uniemożliwił Radomiakowi odskoczenie od strefy spadkowej i może budzić żal. Lepszy wynik byłby bowiem w zasięgu, gdyby Radomiak choć nieco lepiej wykorzystywał swoje ataki. Zapraszam na moje wnioski po tym meczu!

1. Coś z niczego

Tak najlepiej można podsumować jedyną bramkę dla Widzewa, która padła w tym spotkaniu. Było to trafienie, które miało miejsce w 14. minucie za sprawą Juljana Shehu. Albańczyk zachował się bardzo dobrze, uderzając piłkę w niepilnowaną część bramki Radomiaka. Cała akcja to jednak raczej dzieło przypadku, a nie zaplanowany, wytrenowany atak. Wszystko zaczęło się bowiem od nieudanego wyrzutu piłki z autu, błędu próbującego wybić piłki Capity i dopiero wtedy zaczęła się mniej przypadkowa część ataku. Wystarczyło dobre przyjęcie i odwórcenie się z piłką Lubomira Tupty, a także – znów przy sporym szczęściu – dogranie, które dzięki rikoszetowi okazało się celne. Widzew wywalczył więc bramkę w sytuacji, w której paradoksalnie prawie nic nie poszło po myśli łodzian.

REKLAMA

Generalnie ich ataki nie były dobrze zorganizowane i często kończyły się szeregiem nieporozumień. Skoro raz w podobnych okolicznościach udało się strzelić gola, to nie ma jednak na co narzekać. Problemem była jednak dziurawa obrona, która nie pozwoliła utrzymać tej jednobramkowej zaliczki.

2. Radomiak mistrzem marnowania okazji

Radomiak z pewnością po tym sezonie nie będzie cieszył się z mistrzostwa Polski, ale jest jedna dyscyplina, w której jest po prostu bezkonkurencyjny. Chodzi o marnowanie okazji, co ekipa z Radomia robi naprawdę widowiskowo. Przykładów w starciu z Widzewem było mnóstwo:

  • symulka Abdoula Tapsoby w celu wywalczenia karnego zamiast finalizowania stuprocentowej szansy
  • trafienie w sędziego, zamiast w bramkę przeciwników (i atak furii Paulo Henrique po tym zajściu)
  • niecelne strzały lecące lata świetlne nad poprzeczką

Nawet, gdy wreszcie wszystko pozornie funkcjonowało dobrze, to Radomiak i tak nie mógł trafić do bramki. Było tak na przykład w momencie, gdy groźny strzał tuż zza granicy pola karnego oddał Roberto Alves. Uderzenie wydawało się wprost wymarzone, ale nawet ono tylko trafiło w obramowanie bramki. Wyglądało to tak, jakby nad gospodarzami ciążyła jakaś klątwa, która po prostu uniemożliwiałaby im strzelanie goli. Ofensywną niemoc udało się przełamać dopiero, gdy Widzew zrobił to, co Legia przed tygodniem – sam dał Radomiakowi wyśmienitą okazję strzelecką… Takiej sytuacji już nie dało się zmarnować, więc gospodarze nareszcie wpakowali piłkę do bramki i uratowali remis.

3. Remis nie uspokoi kibiców

Drodzy Kibice,
dzisiejszy mecz, tak jak ostatnie spotkanie z Legią, rozpoczniemy od 15 minut bez dopingu. Jest to wyraz sytuacji jaka panuje w klubie pod względem zarządzania i organizacji. Ostatni wygrany mecz ucieszył wszystkich i dał nadzieję na kolejne punkty, które są potrzebne w walce o ligowy byt. Jednak jedno zwycięstwo nie może przesłonić niedociągnięć czy braków w wielu obszarach funkcjonowania klubu. Chcemy zwrócić uwagę, że konieczne są zmiany – im wcześniej zostaną wprowadzone tym lepiej dla Radomiaka.
Oczekujemy od zarządu otwartego spotkania na linii kibice-zarząd i jasnych deklaracji, planu naprawczego, w przede wszystkim konkretnych działań.

Powyższe oświadczenie przed meczem wydało stowarzyszenie kibiców TylkoRadomiak.pl. Po remisie na pewno nie ma co liczyć na niesamowitą poprawę ich nastroju. Wręcz przeciwnie: w następnych dniach w Radomiu może robić się coraz bardziej nerwowo, a kibice mogą zdecydować się na jeszcze bardziej radykalne formy okazywania swojego niezadowolenia. Zobaczymy, jak ta sytuacja będzie ewoluowała, ale z pewnością fanów uspokoiłyby bardziej równe wyniki. Jak na razie nie ma mowy o żadnej stabilności. Po zwycięstwie z Legią przyszedł czas na kolejny słabszy mecz, w którym Radomiak był bliski porażki i nie zaprezentował się z dobrej strony.

Ważne jednak, że ekipa João Henriquesa uchroniła się od porażki. Być może Portugalczyk zdoła jeszcze poprawić coś w grze Radomiaka i tym samym przekona kibiców, że warto oglądać mecze od początku do końca i skupić się na dopingu, zamiast na protestach. Kluczowe będą kolejne kolejki – i to kluczowe nie tylko w kontekście relacji z sympatykami klubu, ale także pozycji w tabeli, która wciąż nie jest bezpieczna.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,783FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ