Zmiany w Liverpoolu – dyrektor sportowy Michael Edwards odejdzie po sezonie

Za pieniądze ze sprzedaży Coutinnho sprowadził Alissona Beckera i Virgila Van Dijka. Jurgena Kloppa przekonał, że kosztem Juliana Brandta warto kupić Mohameda Salaha. Ze spadkowicza Hull City potrafił za 8 mln funtów wyciągnąć Andy’ego Robertsona. A do tego ma na koncie całą listę udanych sprzedaży. Za zupełnie niepotrzebnych piłkarzy takich, jak Kevin Stewart, Jordon Ibe, Dominic Solanke, Brad Smith, Danny Ward i Mamadou Sakho wyciągnął dla klubu 142 miliony funtów. W ostatnich latach w Premier League nikt nie sprzedawał lepiej niż Liverpool. A to właśnie zasługa ich obecnego dyrektora sportowego. Michael Edwards jednak po sezonie zakończy swoją pracę na Anfield.

Michael Edwards geniuszem sprzedaży

Oczywiście, ocenianie dyrektora sportowego tylko przez pryzmat transfermarktu byłoby zbyt powierzchowne. Przy transferach trzeba patrzyć szerzej na całą transakcję. Ocenić wiek piłkarza, jego potencjał, pensję i szereg różnych innych czynników, do których my – kibice nie mamy dostępu. Michael Edwards pracę na stanowisku dyrektora sportowego Liverpoolu rozpoczął 4 listopada 2016 roku, rok z hakiem po objęciu zespołu przez Jurgena Kloppa. Wcześniej jednak również miał swój udział przy dokonywaniu transferów jako dyrektor techniczny.

REKLAMA

Pierwszym oknem transferowym, w którym mógł się w pełni wykazać było lato 2017 roku. To wtedy na Anfield sprowadzony został Mohamed Salah. Dziś nikt nie ma wątpliwości, co do powodzenia tego transferu, a cena jaką zapłacili The Reds za Egipcjanina z perspektywy czasu jest śmiesznie niska. W tym okienku także Edwards przeprowadził chyba drugi najlepszy transfer w stosunku jakości do ceny za swojej kadencji. 8 mln funtów za Robertsona, który od rozegrania kilkunastu meczów w Liverpoolu bez przerwy (może pomijając ten sezon) jest wymieniany w wąskim gronie najlepszych bocznych obrońców ligi to był absolutny majstersztyk.

To, co jednak wielu imponowało najbardziej to umiejętność wyciskania pieniędzy z zawodników niepotrzebnych w Liverpoolu. 26 mln funtów za Mamadou Sakho. 19 mln funtów za Dominica Solanke. 12,5 mln za trzeciego bramkarza Danny’ego Warda. Nawet 25 mln funtów za wiecznie kontuzjowanego Danny’ego Ingsa, który w Southampton się odbudował z perspektywy Liverpoolu można uznać za udany biznes. W myśl powiedzenia „ziarnko do ziarnka…” Liverpool częściowo finansował kolejne transfery z takich sprzedaży. W efekcie od lata 2017 bilans transferowy The Reds to „zaledwie” 153 mln funtów na minusie. A to plasuje ich dopiero na 11. miejscu wśród klubów Premier League.

Działania poza medialnym szumem

W ostatnich latach Liverpool w przypadku zakupów piłkarzy działał bardzo szybko. Jedynym wyjątkiem są chyba negocjacje z Bayernem w sprawie pozyskania Thiago, które ciągnęły się niemal całe lato. Niemniej jednak, wiele transferów The Reds przeprowadzali poza całym tym medialnym szumem. Zazwyczaj kilka plotek, potwierdzenie od czołowych newsmanów i portali internetowych dopiętej transakcji, a za moment oficjalka wypuszczona przez klub. Nie trwało to dłużej niż kilka dni. Tak było w przypadku Diogo Joty, Konstantinosa Tsimikasa, czy Fabinho. Szybko i skutecznie.

Michael Edwards – jak każdy dyrektor sportowy – ma również na swoim koncie transfery, którymi nie będzie się chwalił. Zakupu Naby’ego Keity za 54 mln funtów, który w Liverpoolu spędził chyba więcej czasu na leczeniu niż graniu Edwards na pewno nie zapisze po stronie plusów. Podobnie sytuacja ma się z Chamberlainem. Zresztą, obaj piłkarze nie do końca odpowiadają charakterystyką idealnemu środkowemu pomocnikowi w systemie Jurgena Kloppa. Większość zastrzeżeń przy nazwisku Edwardsa można mieć odnośnie do budowy kadry. Liverpool za jego rządów miał piekielnie silną pierwszą jedenastkę, ale brakowało głębi składu. Pokazał to choćby poprzedni sezon, w którym w klubie wybuchła plaga kontuzji. W minionym letnim okienku nie sprowadzono żadnego bezpośredniego zastępstwa dla Wijnalduma, któremu skończył się kontrakt. Teoretycznie Klopp środek pomocy może dobierać nawet z 8 zawodników, ale w meczach widać brak Holendra. Liverpool nie potrafi już tak skutecznie kontrolować spotkań i jest łatwiejszy do skontrowania.

Niemniej jednak, jak wszyscy dobrze wiemy, nie myli się ten, co nic nie robi. A w przypadku Michaela Edwardsa udane transfery znacznie przeważają nad tymi nieudanymi.

Julian Ward nowym dyrektorem sportowym

Jego następcą będzie Julian Ward, dotychczasowy dyrektor do spraw zarządzania i prawa ręką Edwardsa. 40-latka w niedługim czasie czeka misja gruntownej przebudowy zespołu i odmłodzenia kadry oraz dogadania się z najlepszym piłkarzem zespołu, Mohamedem Salahem w sprawie przedłużenia kontraktu. Wielu czołowych zawodników przekroczyło już 30-tkę (Henderson, Thiago, Van Dijk, Matip, Firmino) albo się do niej zbliża (Salah, Mane, Fabinho). Ci piłkarze rzecz jasna pograją jeszcze kilka lat na topowym poziomie, ale już trzeba myśleć o tym, jak bezboleśnie ich zastąpić. A to już będzie misja nowego dyrektora sportowego.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,642FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ