Przeciekająca obrona, długimi momentami bezproduktywny atak, głupie straty i błędy z tyłu. Czy po tym meczu można wyciągać górnolotne wnioski? Raczej nie, ale to nie oznacza, że o tym spotkaniu mamy od razu zapominać. Zwłaszcza, że w debiucie Paulo Sousy zagraliśmy na trzech obrońców, a w składzie zabrakło Mateusza Klicha.
Już od pierwszych minut mieliśmy spore problemy. Gra na trójkę stoperów wymusza wysokie ustawienie obrony, co w połączeniu z środkowymi defensorami, którzy nie są z natury sprinterami, szybko otworzyło mecz dla Węgrów. Przez to byliśmy zmuszeniu do ataków pozycyjnych, co wyraźnie nam nie wychodziło. Brak kreacji, wchodzenia w pole karne, oddawania strzałów i cofnięci na własną połowę Węgrzy. Nijaki Milik, próbujący cofania się do rozegrania Lewandowski i zagubiony Zieliński. Nie wspominając nawet o braku akcji wahadłowych.
Co na plus?
Gdyby tak wyglądało całe spotkanie, to nie można byłoby znaleźć ani jednego ciepłego słowa dla naszych reprezentantów. Na dodatek na początku drugiej połowy gospodarze podwyższyli prowadzenie. To, co może nastawiać pozytywnie, to elastyczność Paulo Sousy i jego umiejętność szukania lepszych rozwiązań. Portugalczyk wprowadził świeżą krew i zmienił nieco rolę niektórych zawodników – między innymi Piotrka Zielińskiego, co okazało się kluczowe. Chociaż nasza pierwsza bramka zaczęła się dość komicznie, bo od dryblingu wcześniej wspomnianego Ziela aż do własnego pola karnego. Bohaterowie? Zmiennicy – Jóźwiak i Piątek znakomicie wykorzystali swoje szanse, strzelając po bramce w ciągu dwóch minut od pojawienia się na boisku. Prawdziwe wejście smoków.
Warto pochylić się w tym miejscu przede wszystkim nad skrzydłowym Derby County. Kamil w Anglii nie zaliczył żadnej asysty już od trzech miesięcy, a ostatnie trafienie zanotował jeszcze w grudniu. Dzisiaj zrobił świetną robotę dając impuls do ataku. Jóźwiak chwilę po wejściu zrobił to, czego chciał od niego selekcjoner – wrzutek w pole karne. Ta do Krychowiaka dała bramką kontaktową po sytuacyjnym uderzeniu Piątka. Chwilę później Jóźwiak sam wpisał się na listę strzelców. Jednak mimo tak dobrego występu, nie można powiedzieć, by rywalizacja na prawej stronie się wyjaśniła, nawet biorąc pod uwagę bardzo słaby występ Szymańskiego.
Obrona do wymiany?
To nie był jednak koniec spotkania. Wkrótce dała o sobie jeszcze znać najsłabsza strona naszej reprezentacji – defensywa. Może i trójka w obronie to dobry pomysł na grę, ale na ten moment wygląda to po prostu fatalnie. Złe ustawianie, brak komunikacji, słaba asekuracja i błędy przy bramkach. Ale to nie była największa wada. Szwankowały wahadła. Fatalny Reca, niepewny Szymański nie dawali ani solidności z tyłu, ani jakości w ofensywie. O ile w przypadku Sebastiana, który nominalnie gra na innej pozycji można to jeszcze zrozumieć, o tyle u Recy, czyli wahadłowego z krwi i kości, może to dziwić.
Nasza gra z przodu nie równoważyła błędów popełnianych w tyłach. W całym meczu oddaliśmy raptem 3 celne strzały. Ten trzeci oddał Robert Lewandowski, któremu – jak zwykle – należą się słowa pochwały i uznania. Na Lewym odbiło się ostatnio mnóstwo krytyki, dziś miał jedną piekielnie trudną sytuację i świetnie ją wykorzystał. Co wiemy po debiucie Paulo Sousy? Właściwie czego można oczekiwać po trzech dniach treningów? Uwielbiany przez lata Adam Nawałka potrzebował około roku, by wprowadzić reprezentację na odpowiedni poziom. Sousa nie ma nawet połowy tego czasu, ale wydaje się, że Portugalczyk może być odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, by poukładać naszą kadrę przed Euro.