Tydzień temu Górnik Zabrze wygrywał u siebie z Legią Warszawa, żeby finalnie przegrać. Okazuje się, że historia lubi się powtarzać, a taki sam scenariusz zobaczyliśmy w Lubinie. Zagłębie zdołało odrobić stratę i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Miedziowi wygrywają drugi mecz z rzędu i pomalutku zmierzają w stronę utrzymania.
Cała pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gości. Zagłębie mogło co prawda prowadzić już w 1. minucie, ale Jakub Kolan spudłował, mimo naprawdę dogodnej sytuacji. A tak to na boisku oglądaliśmy grę zabrzan, którzy bardzo swobodnie czuli się na stadionie w Lubinie. Najlepszy z nich był bez wątpienia Dominik Sarapata. Młodziutki pomocnik co i rusz napędzał akcję swojej drużyny, pokazywał nam próbkę swoich umiejętności technicznych, a także dał konkret w postaci asysty. To po jego rajdzie i dograniu z prawej strony Yosuke Furukawa ułożył sobie piłkę na nodze przed polem karnym i pięknym strzałem umieścił ją w bramce strzeżonej przez Dominika Hładuna. Prowadzenie od 14. minuty sprawiało, że Górnik Zabrze na placu gry miał jeszcze więcej luzu, a Sarapata wciąż bawił się piłką. Tu piętka, tu minięcie rywali jak tyczki, zaraz jakieś ciekawe podanie. No to po prostu chciało się oglądać.
WOW! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 11, 2025
Yosuke Furukawa rozpoczyna strzelanie w 28. kolejce @_Ekstraklasa_ w efektownym stylu 😍
📺 Mecz Zagłębia z Górnikiem możecie oglądać w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/n1LmcIJ5dO
Cała drużyna Jana Urbana prezentowała się nieźle, ale brakowało w jej poczynaniach pójścia za ciosem. Mogli tego dokonać parokrotnie, ale zawsze czegoś brakowało. Dwukrotnie tym nieobecnym czynnikiem było odważniejsze wejście napastnika na piłkę w polu karnym, przez co zabrzanie zmarnowali dwa dogrania praktycznie wzdłuż bramki. A największe pretensje można mieć do Taofeeka Ismaheela, gdyż Nigeryjczyk w 24. minucie powinien wykończyć akcję sam na sam z bramkarzem. Strzał pozostawiał jednak wiele do życzenia.
Stały fragment gry zawsze w cenie
Niestety, w ślady swojego kolegi poszedł także strzelec pierwszej bramki. Furukawa niedługo po rozpoczęciu drugiej części spotkania stanął z piłką na 7. metrze od bramki po dograniu od Erika Janży. Japończyk oddał strzał w sam środek, gdzie czujny był Hładun. Górnik igrał z losem i się doigrał. Dwie minuty później Damian Dąbrowski centrował w pole karne z rzutu rożnego, a tam najlepiej w powietrzu zachował się Aleks Ławniczak i głową skierował piłkę do siatki. Tydzień temu w meczu z Radomiakiem Radom (1:0) Zagłębie Lubin w podobny sposób strzeliło gola (wtedy autorem bramki był inny ze stoperów – Igor Orlikowski), więc można zakładać, że Leszek Ojrzyński na treningach przykłada dużą wagę do ćwiczenia kornerów.
Tak się wykańcza akcje po rzutach rożnych! Aleks Ławniczak wyrównuje! 😎
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 11, 2025
📺 Mecz możecie oglądać w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/FP5QZNG2t4
Miedziowi chwilę później mieli szanse, żeby wyjść na prowadzenie, ale w bramce dobrze spisywał się Filip Majchrowicz. Mimo wszystko zespół gospodarzy wyraźnie się rozochocił. Z większą częstotliwością zapędzali się pod bramkę rywala, a i ich okazje były bardziej jakościowe niż strzały z dystansu z pierwszej połowy. Nawet jeśli ich zagrania czasem były dziełem przypadku, to potrafili to jakoś wykorzystać. Tak było w 70. minucie, gdy Josip Corluka posłał tzw. taś tasia w pole karne, tam przypadkowo piłka została wyłożona Mateuszowi Wdowikowi, a rezerwowy lubinian został sfaulowany przez Majchrowicza przy próbie minięcia bramkarza. Wyglądało to co najmniej komicznie. Ale ta komedia ewoluowała w rzut karny, zaś z jedenastu metrów nie pomylił się Tomasz Pieńko, dotychczas niezbyt widoczny na boisku. Zostało więc 20 minut, które dla każdej z drużyn płynęło inaczej.
Na musiku był Górnik, ale jałowe rozgrywanie piłki nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Zagłębie oddalało grę od swojej bramki i skutecznie neutralizowało zagrożenie ze strony rywali. Zabrzanie co prawda coś tam próbowali, ale sto niecelnych wrzutek i strzał Ambrosa obok bramki nie dały wyrównania.
Wszystko prowadziło do jednego – Miedziowi wygrali drugi mecz z rzędu (po raz pierwszy w tym sezonie) i mogą ze spokojem spędzać weekend, patrząc, jak poradzą sobie ich oponenci w walce o utrzymanie.