Hutnik Kraków wygrał z Pogonią Grodzisk Mazowiecki 4:2 w przedostatniej, 33. kolejce Betclic 2 Ligi. To kolejny dobry występ krakowian pod wodzą ich nowego trenera, Krzysztofa Świątka. Wciąż były jednak pewne elementy, które nie funkcjonowały dobrze, a które mogły przeszkodzić Hutnikowi w osiągnięciu korzystnego rezultatu. O tym, co jest jeszcze do poprawy (i nie tylko) w naszych wnioskach po tym spotkaniu.
1. Hutnik dużo ryzykował
Drużyna z Krakowa grała bardzo odważnie, ale czasami przynosiło jej to więcej problemów, niż korzyści. Przykładowo, przy rzutach rożnych cała drużyna Hutników przemieszczała się pod bramkę rywali, w ogóle nie zabezpieczając się na wypadek ewentualnej kontry. Te były wyprowadzane przez Pogoń bardzo często i wiązały się ze sporym zagrożeniem pod bramką Damiana Hoyo Kowalskiego. Ekipa z Grodziska Mazowieckiego nie potrafiła jednak wykorzystać takich szybkich ataków, nawet gdy wcześniej zdołała ominąć całą wysoko ustawioną linię obrony Hutnika.
Momentami było to wręcz niewiarygodne, na przykład wtedy, gdy kontrując, zamiast strzelić gola, Pogoń… popełniła faul w ataku. Innym razem przyjezdni z województwa mazowieckiego stworzyli świetną akcję i doprowadzili do sytuacji 2 na 1. Kamil Odolak, pomimo wsparcia ustawionego obok kolegi z drużyny i pozostawienia w tyle obrońców, nawet nie oddał jednak strzału. Pogoń nie musiała więc specjalnie wysilać się, by objąć prowadzenie. Musiałaby tylko wykorzystać bardzo lekkomyślne zachowanie linii obrony Hutnika, a mecz od razu ułożyłby się na jej korzyść. Nie udało się tego zrobić, a ekipa z Krakowa szybko wyciągnęła wnioski i poprawiła swoją grę, nie dając już przeciwnikom kolejnych podobnych prezentów.
2. Świetne wejście trenera do zespołu!
Pogoń nie potrafiła wykorzystać swoich okazji, więc zrobił to Hutnik! W 23. minucie spotkania bramkę na 1:0 dla gospodarzy zdobył Wojciech Słomka. 26-latek już wcześniej próbował pokonać bramkarza, ale umożliwił mu to dopiero świetny, finezyjny strzał w okienko bramki. Później prowadzenie Hutnika podwyższył jeszcze Patryk Kieliś, który po perfekcyjnym dośrodkowaniu zdobył bramkę głową. Wynik w drugiej połowie zmienił z kolei Patryk Kieliś, dzięki któremu rywale byli już praktycznie bez szans. Co prawda próbowali oni jeszcze odwrócić losy spotkania, zdołali zanotować 2 trafienia, ale na końcu zostali znokautowani przez Hutnika, który ustalił rezultat na 4:2.
Taki rozwój wydarzeń z pewnością ucieszył nie tylko fanów klubu z Małopolski, lecz także jego trenera, Krzysztofa Świątka. Jest to nowa osoba na tym stanowisku. Świątek objął je 19 maja, ale z pewnością nie jest w Nowej Hucie postacią anonimową. Wcześniej przez wiele lat reprezentował bowiem Hutnika jako piłkarz. W tym czasie wystąpił w aż 472 spotkaniach, strzelając 167 goli. Ostatnio trenował także zespoły młodzieżowe akademii piłkarskiej Hutnika, a następnie zarząd powierzył mu funkcję szkoleniowca pierwszej drużyny.
Trzeba przyznać, że jego wejście do drużyny w nowej roli jest wprost wymarzone. W swoim debiucie w poprzedniej ligowej kolejce jego podopieczni pokonali przecież Olimpię Elbląg aż 5:0. Teraz, gdy przyszła pora na wyzwanie nieco większe niż mecz z najgorszą ekipą w stawce. Na tle Pogoni Grodzisk Mazowiecki podopieczni Świątka również wypadli jednak dobrze, a co najważniejsze – wygrali. Przestrzeń do poprawy – na przykład w kontekście zapobiegania kontratakom rywali – z pewnością jest, ale pierwsze tygodnie pracy 38-latka dają pozwalają z nadzieją patrzeć w przyszłość. To z pewnością miła odmiana po serii 3 porażek Hutnika, którą zakończyła się kadencja poprzedniego trenera, Macieja Musiała. Pracę Krzysztofa Świątka doceniają już kibice Dumy Nowej Huty, którzy tuż po meczu skandowali nazwisko żywej legendy klubu.
3. Jeszcze zadyszka, czy już kryzys Pogoni?
Porażka Pogoni z Hutnikiem to już trzeci taki wynik z rzędu zawodników Marcina Sasala. Wcześniej beniaminek Betclic 2 Ligi nie zdobył punktów w spotkaniach z KKS-em Kalisz i rezerwami ŁKS-u Łódź. Z jednej strony można powiedzieć, że taka seria wynika z tego, że Pogoń ma już zagwarantowany awans do 1. ligi i de facto o nic już nie walczy. To jednak nie w pełni tłumaczy postawę klubu z Grodziska, szczególnie jeśli spojrzy się na całą sytuację nieco szerzej.
Tak naprawdę problemy zaczęły się bowiem już w kwietniu. Od początku tego miesiąca Pogoń rozegrała 9 spotkań, w których na 27 możliwych punktów zdobyła zaledwie 7. Teraz niewiele to zmienia, bo drugiego miejsca w stawce nie da się już stracić, ale z taką formą Pogoń nie ma czego szukać na zapleczu Ekstraklasy. Kończenie sezonu w tak zły sposób powinno być dla Pogoni jednoznaczną przestrogą, że w lato trzeba dokonać wielu wzmocnień, by jakkolwiek odnaleźć się na wyższym poziomie rozgrywkowym.