Kiedy w 2018 roku ruszała pierwsza edycja Ligi Narodów, mniej lub bardziej zasłużenie reprezentacja Polski znalazła się w Dywizji A. Byliśmy w elitarnej wówczas grupie dwunastu najlepszych kadr narodowych w Europie. Mogliśmy chełpić się przebywaniem w takim towarzystwie, chociaż od początku można było czuć, że nie do końca tam pasujemy. Już wtedy, gdyby nie reakcja UEFA i zmiana zasad Ligi Narodów, spadlibyśmy do Dywizji B. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Teraz, po pięciu latach, zaznaliśmy smaku spadku.
Złe niemiłego początki
W pierwszej edycji w 2018 roku trafiliśmy do grupy 3, z Włochami i Portugalią. Kadra Jerzego Brzęczka rozpoczęła od remisu na półwyspie Apenińskim, ale następnie przyszły dwie domowe porażki i remis na zakończenie zmagań na stadionie w Guimaraes. Z dwoma punktami zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie, ale nie było czego się wstydzić. Obu porażek doznaliśmy najmniejszym możliwym wymiarem, czyli różnicą jednej bramki. Na „ratunek” przed spadkiem przyszła sama UEFA. Organizatorzy zdecydowali się na zmiany w zasadach i rozszerzenie składu osobowego dywizji. Zamiast czterech trzyzespołowych grup miały być cztery czterozespołowe. Anulowano spadki i przeorganizowano niższe dywizje, uwzględniając awanse. Mogliśmy cieszyć się z pozostania wśród europejskiej elity, chociaż sportowo na to nie zapracowaliśmy.
W kolejnej edycji rozgrywanej w 2020 roku znaleźliśmy się w grupie z Holandią, Bośnią i Hercegowiną i ponownie z Włochami. Tym razem wyniki były gorsze. Nie uwzględniając meczów z beniaminkiem Dywizji A, czyli Bośnią i Hercegowiną, zdobylibyśmy tylko jeden punkt, po bezbramkowym remisie z Włochami. Przed spadkiem ratowały nas dwa zwycięstwa z drużyną z Bałkanów. To po tej edycji Ligi Narodów z rolą selekcjonera pożegnał się Jerzy Brzęczek.
Bilans bramek w Lidze Narodów od kiedy grupy składają się z czterech drużyn:
— Maciej Łaszkiewicz (@MaciejunioYJB) November 19, 2024
2020 (Brzęczek): 6-6
2022 (Michniewicz): 6-12
2024 (Probierz): 9-16
I dalej dołujemy
Po epizodzie z Paulo Sousą kadrę w Lidze Narodów w roku 2022 prowadził Czesław Michniewicz. Ponownie jednak nie udało się zakłamać rzeczywistości. Dwukrotnie pokonaliśmy debiutanta w Dywizji A, czyli Walię, ale na tym pozytywy się kończą. Do naszego bilansu trzeba było dodać remis i porażkę z Holandią, a także dwa przegrane mecze z Belgią. Znów jednak wykorzystaliśmy bieżące zasady oraz to, że byliśmy losowani z trzeciego, a nie czwartego, koszyka. Tu znowu też uśmiechnęło się do nas szczęście. Dzięki wynikom w tej Lidze Narodów zapewniliśmy sobie prawo udziału w barażach do Mistrzostw Europy 2024. Problem w tym, że jedyną drużyną z Dywizji A, która nie wywalczyła awansu na Euro w eliminacjach, była Walia. Cała reszta europejskiej elity z najwyższej dywizji nie miała z tym problemu.
Najnowsze popisy reprezentacji Polski w Lidze Narodów wszyscy doskonale znamy. Sześć meczów, cztery porażki, jeden remis i tylko jedno zwycięstwo. Cztery punkty i aż szesnaście straconych goli odarły nas ze złudzeń. W tym ta ostatnia, stracona w 2. minucie czasu doliczonego w domowym meczu ze Szkocją zamykającym zmagania grupowe. To ona przypieczętowała nasz spadek z Dywizji A. Trzeba być jednak uczciwym – nie pasowaliśmy do towarzystwa, w którym dzięki szczęściu się utrzymywaliśmy. Dywizja B powinna przywitać nas z otwartymi ramionami już po pierwszej edycji, a nie jak ma to miejsce, dopiero po czwartej.
Brak pozytywów
Jak bardzo nie chcielibyśmy ubarwiać rzeczywistości, tak Dywizja A zweryfikowała stan naszej kadry. Jedyne nasze zwycięstwa notowaliśmy w meczach z drużynami, które dopiero co awansowały z niższej dywizji. W starciach z rywalami z wyższych koszyków remis był nie tylko wyczynem, ale też jak się okazało, sufitem nie do przebicia. Przy tym im dalej w las, tym coraz więcej było porażek wręcz upokarzających. Tak w czerwcu 2022 roku przegraliśmy 1:6 z Belgią, a niedawno doszło do tego 1:5 z Portugalią. Na 16 meczów z drużynami z koszyków 1 i 2 nasz bilans to 0 zwycięstw, 5 remisów i 11 porażek.
📊 Zaktualizowana lista drużyn z największą liczbą porażek w historii Ligi Narodów w dywizji A:
— Cezary Kawecki | Statystyki piłkarskie 📊 (@CezaryKawecki) November 19, 2024
1⃣2⃣ – 🇵🇱 Polska (22 mecze) 🆕
1⃣1⃣ – 🇨🇭 Szwajcaria (24 mecze)
🔟- 🇧🇪 Belgia (24 mecze), 🇭🇷 Chorwacja (24 mecze), 🇮🇸 Islandia (10 meczów)#POLSCO pic.twitter.com/O3DxA0WqPB
Problemem nie były tylko rezultaty. Przebywanie w „elicie” europejskiej piłki było prestiżowe, ale szła za tym gra na wynik, tak, żeby za wszelką cenę utrzymać się w Dywizji A. W związku z tym doświadczaliśmy kolejnych porażek, z których nie bardzo wynosiliśmy jakąś naukę, a przy tym zabieraliśmy sobie szansę na budowanie czegoś na przyszłość. Odbijaliśmy się od jednej ściany do drugiej, bo w końcu kolejne mecze bez wygranej muszą wymuszać zmiany i poszukiwanie czegoś nowego. Nie ważne, że porażki były odnoszone ze znacznie lepszymi reprezentacjami, będącymi po prostu poza naszym zasięgiem. Atmosfera wokół kadry niemal zawsze psuła się przy okazji meczów Ligi Narodów, bo oczekiwania nie były współmierne do naszych możliwości. A te były zakłamywane przez prześlizgiwanie się przez kolejne edycje w Dywizji A.
Czy może z tego wyjść coś dobrego?
Spadek do Dywizji B paradoksalnie może nam wyjść na dobre. Mecze ze słabszymi reprezentacjami mogą pozwolić nabrać naszym kadrowiczom pewności siebie i wiary w umiejętności tak własne, jak i całej ekipy. Praca nad grą zespołu powinna przebiegać w spokojniejszej atmosferze, bo mimo wszystko będziemy rywalizować na niższym poziomie. Da to możliwość testowania nowych zawodników i rozwiązań, zamiast kurczowego trzymania się sprawdzonych metod i liczenia przede wszystkim na doświadczenie reprezentacyjne.
Do Dywizji B spadała już ostatnio Anglia, a nie oznaczało to dla jej futbolu ani końca świata, ani desperackiego szukania ratunku w zmianach na różnych stanowiskach. Być może w następnej edycji Ligi Narodów już w niższej dywizji wywalczymy sobie powrót do europejskiej elity, co wniesie do naszej piłki odrobinę radości. A że później z powrotem będziemy skazywani na pożarcie i spadek? No cóż, być może przy aktualnym stanie i potencjale naszej kadry pisane nam jest zostanie, czerpiąc powiedzenie z piłki klubowej, „reprezentacją jojo”, skaczącą między Dywizją A a B. Trzeba jednak zaakceptować, że krajobraz naszej piłki się zmienia i nie ma co się na to obrażać. Widocznie tu jest aktualnie nasze miejsce.