Z 0:2 na 3:2! Aston Villa wróciła z dalekiej podróży, ale to PSG awansowało do półfinału

Kto by pomyślał, że w Birmingham dostaniemy pięciodaniową ucztę rodem z najlepszych restauracji świata. Na Villa Park było wszystko. Piękne bramki, świetne interwencje bramkarzy (Donnaruma absolutny światowy top), szybkie kontrataki – podsumowując, był to kawał dobrego futbolu. Mecz z niesamowitą historią i comebackiem Aston Villi zakończył rywalizację ćwierćfinałową dając promocję zespołowi Paris Saint-Germain.

Zaczęło się od małej wpadki, gdyż z głośników na Villa Park poleciał hymn Ligi Europy zamiast słynnej „kaszanki”. Nie była to jednak zapowiedź słabego meczu – w deszczowym Birmingham oglądaliśmy prawdziwą jazdę bez trzymanki. Aston Villa wiedziała, że musi odrobić i rzuciła się do ataku. Podopieczni Unaia Emery’ego wychodzili wysoko do przeciwnika i starali się docisnąć PSG.

REKLAMA

Ofensywni boczni obrońcy z Paryża

Ofensywna gra Aston Villi musiała się liczyć z tym, że ofensywne trio w drużynie przyjezdnych tylko czeka, aż gospodarzom piłka zniknie spod nóg. Można było się spodziewać, że prędzej czy później PSG z jakimś kontratakiem wyjdzie. I tak się stało w 11. minucie. Matty Cash nie skontrolował ustawienia Bradleya Barcoli, młody Francuz pognał skrzydłem i dograł w pole karne. Tam Emilliano Martinez nie porozumiał się z Pau Torresem, a piłka trafiła do Achrafa Hakimiego. Marokańczyk z takiego prezentu musiał skorzystać. Prawy defensor paryżan napoczął rywala, ale to był dopiero początek strzelania.

Sam Barcola później także sprawiał problemy Cashowi, ale to nie on był bohaterem kolejnej akcji bramkowej. A ta znów była efektem straty piłki przez piłkarzy The Villans, która natychmiastowo została przetransportowana do przodu, a sam kontratak sfinalizował drugi z bocznych obrońców – Nuno Mendes. Strzał Portugalczyka trzeba docenić, gdyż piłka minęła Martineza i od słupka wpadła do siatki. Gospodarze byli w naprawdę słabym położeniu, bo w dwumeczu zrobiło się 1:5. Ale proszę państwa, to jest piłka nożna. To jest właśnie football, który kochamy.

Ofensywna Aston Villa została nagrodzona

Powszechnie wiadomo, że mecz piłkarski trwa 90 minut i do końca nie można być niczego pewnym. Z takiego założenia musieli wyjść piłkarze Aston Villi, bo po pierwsze – mimo niekorzystnego wyniku nie odpuścili, po drugie – zaczęli wreszcie wykorzystywać swoje sytuacje. Od początku grali ofensywnie, ale zazwyczaj napotykali opór gdzieś w okolicach pola karnego rywali. A nawet jak już tam się przedostali, to trafiał się albo Marquinhos, albo Willian Pacho i kasował akcję. Trzeba było więc jakiegoś zaskoczenia.

I doczekaliśmy się go po ponad pół godzinie gry. Youri Tielemans ruszył z atakiem, oddał piłkę koledze, ten się odwdzięczył, a Belg uderzył w kierunku dalszego słupka. Klasycznie na drodze piłki pojawił się jednak Pacho, który… zmienił jej tor lotu i skierował do bramki. Gianluigi Donnarumma był bezradny. Bramka dała kontakt w meczu, ale do odrobienia wciąż były trzy gole, aby myśleć choćby o dogrywce. I tu Unai Emery odpalił protokół „second half”.

Nie wiem, czym Hiszpan naszprycował swoich podopiecznych. Nie wiem, co on im tam musiał nagadać. Ale cytując klasyka z gry Football Manager – piłkarze wyszli na drugą połowę napakowani jak kabanosy. Pogoń za wynikiem w 55. minucie zaczął John McGinn, który nie kombinował, tylko przebiegł pół boiska i huknął sprzed szesnastki. Pomógł mały rykoszet od Pacho, ale Donnarumma znów dał się zaskoczyć. Ciężko mieć jednak do Włocha pretensję, gdyż przy bramkach zazwyczaj trafiał się czynnik, który uniemożliwiał mu skuteczną interwencję. A gdy ta była możliwa, to spisywał się bez zarzutu.

Przed bramką na 3:2 jedną ręką odbił świetny strzał Marcusa Rashforda, a po golu zdołał zatrzymać główkę Tielemansa z bliska. Ale faktem jest to, że trzeci raz wyciągał piłkę z własnej bramki ledwie dwie minuty po bramce wyrównującej. Po rzucie rożnym Rahsford wpadł w pole karne, dryblując jak za dawnych lat i mijając przeciwników jak tyczki, a na koniec wyłożył piłkę Ezriemu Konsie, który tylko dołożył pasa. Celny strzał przy słupku dał angielskiemu zespołowi prowadzenie i cel, czyli wyrównanie stanu rywalizacji w dwumeczu był już na wyciągnięcie ręki.

Villa zwietrzyła szansę, ale ich największym nemesis był Donnarumma. Włoch stawał na rzęsach, aby nie stracić już żadnego gola i zdarzyło mu się później zatrzymać Marco Asensio w sytuacji sam na sam. Wytchnienie golkiperowi mogli przynieść koledzy z drużyny, ale ani nie potrafili zatrzymać rozpędzonych rywali, ani nie umieli odbić piłeczki i wykorzystać jednej z kontr. Atakujący PSG albo ładowali w trybuny, albo trafiali w rozgrzanego Martineza.

Niefrasobliwość nie spotkała się jednak z przykrymi konsekwencjami (chociaż strzał Iana Matseena w doliczonym czasie zatrzymał się dopiero na udzie Pacho). PSG dowiozło korzystny wynik w dwumeczu do końca i zapewniło sobie awans do półfinału rozgrywek o trofeum Ligi Mistrzów. Tam paryżanie zmierzą się z wygranym pary Arsenal – Real Madryt.

Aston Villa – PSG 3:2 (Tielemans 34′, McGinn 55′, Konsa 57′ – Hakimi 11′, Mendes 28′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,843FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ