32. kolejka Bundesligi za nami. Wyścig o mistrzostwo już dawno został zakończony, jednak miniony weekend na nowo rozgrzał emocje względem wicemistrzostwa Niemiec. Ciekawie zrobiło się wokół miejsca dającego baraże o utrzymanie, szczególnie po klęsce byłego szkoleniowca Lecha Poznań.
Xabi Alonso dwa kroki od nieśmiertelności
Eintracht Frankfurt wydawał się ostatnim rywalem, który może zadać Bayerowi Leverkusen porażkę w obecnym sezonie Bundesligi. Z całym szacunkiem dla Bochum oraz Augsburga, oba zespoły są po prostu kilka klas słabsze niż podopieczni Xabiego Alonso. Bukmacherzy przed meczem z Eintrachtem wystawili wyrównane kursy dla obu drużyn, a jednak Aptekarze bez problemu rozbili rywali 5:1. Dziennikarze kickera użyli zwrotu „Leverkusen chłodne jak lód” i coś w tym jest. To była wygrana z zimną krwią, dojrzała i bezwzględna.
Hiszpańskiego szkoleniowca zabrakło co prawda przy ławce trenerskiej (pauzował za kartki), jednak jego podopieczni konsekwentnie realizowali założenia. Xhaka chciał odpalić kolejną bombę z dystansu, więc próbował, aż sztuka mu się udała. Zmiennicy godnie zastąpili kolegów, którzy w tygodniu grali przeciwko Romie. Bayer w meczu „o nic” zagrał profesjonalnie i jest o dwa mecze od zostania pierwszym zespołem w dziejach Bundesligi, który przez cały sezon nie przegra nawet jednego spotkania. Xabi Alonso już przeszedł do historii ligi niemieckiej, ale tak jak Arsene Wenger i jego The Invincibles lada moment stanie się nieśmiertelny.
Nenad Bjelica jest o krok od zwolnienia
Dirk Zingler, prezes Unionu Berlin przed niedzielnym meczem przeciwko VfL Bochum wypowiedział magiczne słowa — Nenad Bjelica ma nasze pełne poparcie. Bez ironii, gdy działacze publicznie wygłaszają takie tezy, paradoksalnie los danego szkoleniowca jest już przesądzony.
Pan Zingler chciał odciąć się od medialnych doniesień o nadchodzącym rozstaniu z Chorwatem, jednak wygłaszając powyższe zdanie, liczył na wygraną przeciwko Bochum. Po 37 minutach rywalizacji Union Berlin przegrywał 0:3 i chociaż po przerwie podjął walkę o zwycięstwo, ostatecznie przegrał 3:4. To nie był występ, z którego Bjelica mógłby być dumny. Mainz 05 nie wykorzystało co prawda okazji i nie wyprzedziło UB. Zawodnicy Bo Henriksena zremisowali z Heidenheim (1:1) i nadal tracą punkt do zespołu ze stolicy Niemiec. Bądźmy jednak realistami, żaden sympatyk Unionu widząc takie spotkania jak niedzielne przeciwko Bochum, nie podpisze się pod tezą, że dalsza współpraca z Bjelicą ma sens.
Bayern zalicza wielopłaszczyznową kompromitację
Bayer Leverkusen wychodzi na mecz z Eintrachtem i rozbija rywala 5:1, chociaż równie dobrze mógłby olać spotkanie, skupiając się na europejskich pucharach. Bayern Monachium wychodzi na mecz z VfB Stuttgart, przegrywa 1:3, a z klubu słyszymy głosy, że nic się nie stało, bo najważniejszy jest rewanż z Realem Madryt (to zasugerował Thomas Müller). Bawarczycy chcą lada moment dokonać roszady na stanowisku trenera, ale przede wszystkim powinni zmienić swoje nastawianie. Piłkarze notorycznie olewają mecze, w których nie chce im się wkładać większego wysiłku. Działacze prężą muskuły i zachowują się, jakby zjedli wszelkie rozumy, gdy w rzeczywistości kolejni trenerzy wystawiają ich do wiatru. Thomas Tuchel nie przejmuje się Bundesligą, bowiem wie, że jego czas w Monachium dobiega końca.
Przed tygodniem pisaliśmy, że szkoleniowiec Die Roten rośnie w siłę, jednak i on sam jest już najwyraźniej zmęczony sytuacją w klubie. Prawdopodobnie znajdzie sobie nowego pracodawcę w Premier League, a bałagan w Bawarii zostawi za plecami. Owszem, sam dołożył do niego swoją cegiełkę, jednak zmiana trenera niewiele pomoże, jeśli nie będzie za nią szedł jakiś rozsądny plan odbudowy charakteru drużyny i mentalu szatni.
Bayern Monachium zdominowany. Tak słabo nie było od… 2019 roku!
Terzić śmieje się jako ostatni
Zwycięzcą końcówki sezonu w Niemczech jest bez wątpienia Edin Terzić. Ten sam, który zimą miał żegnać się z posadą. W krótkim odstępie czasu zdołał pokonać PSG, a los uśmiechnął się do niego, poszerzając miejsca dające angaż w Lidze Mistrzów również dla 5. drużyny Bundesligi. Co więcej, jego wiara w Jadona Sancho przyniosła efekty, a nieoczywiste wybory personalne okazują się strzałami w dziesiątkę. W 32. kolejce Bundesligi postawił na Marco Reusa, Felixa Nmechę, Youssoufę Moukouko oraz Jamiego Bynoe-Gittensa. Żaden z tych zawodników nie wybiegł w pierwszym składzie przeciwko PSG, każdy z nich zagrał dobre zawodny przeciwko Augsburgowi. Borussia Dortmund rozbiła rywala, a szkoleniowiec drużyny może dumnie spoglądać na swoją pracę. Jeśli w najbliższy wtorek jego podopieczni zdołają utrzymać przewagę z pierwszego spotkania przeciwko mistrzom Francji, Terzić zapisze się w historii klubu obok takich trenerów jak Jurgen Klopp czy Thomas Tuchel. BVB w finale Champions League? Brzmi nierealnie, ale to jak najbardziej możliwy scenariusz.
Marco Reus show! Legenda żegna się z Dortmundem w pięknym stylu
RB Lipsk, typowe RB Lipsk…
O co tutaj chodzi? Nie muszą martwić się o europejskie puchary. Są w świetnej formie. Chwilę temu rozbili Borussię Dortmund. Przychodzi mecz przeciwko Hoffenheim i gubią punkty, prezentując się mocno rozczarowująco. Niższe posiadanie piłki, mniej oddanych strzałów, mniej strzałów celnych. Do tego czerwień dla Xaviego Simonsa i gol stracony w 90. minucie. Lipsk potrafi grać kapitalne spotkania, a po kilku dniach totalnie zawodzić. W tym miejscu moglibyśmy skopiować wiele wcześniejszych tekstów, gdy rozkładaliśmy ręce nad dziwną postawę podopiecznych Marco Rose. W 34. kolejce po prostu zagrali dużo poniżej swoich możliwości. Lipsk najwyraźniej nie ma genu zwycięzców i zbyt łatwo gubi koncentrację.
Co jeszcze wydarzyło się w 32. kolejce Bundesligi?
- Jakub Kamiński zanotował asystę w meczu Wolfsburg — Darmstadt. Polak brał udział przy golu po raz pierwszy w obecnym sezonie.
- Lukás Hrádecky rozegrał swoje 292 spotkania na boiskach Bundesligi, stając się zagranicznym bramkarzem z największą liczbą występów w rozgrywkach.
- VfB Stuttgart wygrał swoje 21. spotkanie w sezonie, wyrównując dotychczasowy klubowy rekord.