Wyrachowany Milan ograł Tottenham. Szczelna defensywa zrobiła różnicę

Na wstępie — rzut oka w kierunku kącika statystycznego. Milan w 6 z 7 ostatnich spotkań jako pierwszy tracił gola. Tottenham wprost przeciwnie. W każdym z 5 minionych występów jako pierwszy notował trafienie. Zaskakująco, tym razem to Mediolańczycy wyprowadzili pierwszy cios. Długie podanie trafiło do Theo Hernandeza, który ściął akcję w kierunku bramki Tottenhamu. Jego uderzenie zostało obronione przez Frasera Forstera, ale Brahim Diaz na raty dobił futbolówkę do siatki.

REKLAMA

Milan już na początku ustawił spotkanie i mógł oddać inicjatywę rywalom

Od tej pory to Tottenham prowadził grę — ale kompletnie nie mógł poradzić sobie ze sforsowaniem obrony Rossoneri. Dodajmy jednak w tym miejscu, spotkanie zbyt często było przerywane po faulach obu drużyn, a każdy stały fragment celebrowano przeraźliwie długo. Z tego powodu żadna z drużyn nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu. Taki scenariusz z oczywistych względów lepiej pasował gospodarzom. Milan prowadził i mógł sobie pozwolić na przedłużanie przerw.

Tottenham swoją prawdopodobnie najgroźniejszą akcję w pierwszej połowie przeprowadził w jej końcówce, ale uderzenia Sona i Kane’a nie wylądowały w siatce, a arbiter po chwili i tak odgwizdał spalonego.

Po zmianie stron scenariusz pozostał niezmienny. Tottenham wywalczył rzut wolny mniej więcej 35 metrów od bramki bronionej przez Cipriana Tatarusanu? 2 minuty trwało, zanim zawodnicy z Londynu wykonali stały fragment — oczywiście szybko tracąc futbolówkę. Rumuński bramkarz po chwili padł jak rażony i kolejne 90 sekund był opatrywany przez medyków. Paradoksalnie jednak, mimo mocno „zamulającej” gry gospodarzy, to oni mieli ciekawsze okazje na kolejnego gola. Owszem, przesadnie oszczędzali czas, ale zarazem defensywa Kalulu — Kjaer — Thiaw była dziś pewna i na niewiele pozwoliła rywalom.

Przed rewanżem kwestia awansu pozostaje otwarta

To nie był ładny dla oka mecz. Milan pokazał wyrachowanie i umiejętność rozbijania prób przeciwnika. Tottenham nie mógł rozwinąć skrzydeł i z każdą minutą czuć było coraz większą bezradność. Mediolańczycy zapracowali na pokonanie Kogutów nie „fajerwerkami”, a wolą walki. Może to przesadna teza, ale można było odnieść wrażenie, że to Rossoneri po prostu bardziej chciało się dziś chcieć i chociaż nie grali pięknej piłki, nadrabiali zaangażowaniem.

źródło: twitter/matswiecicki
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ