Wrocław za tym tęsknił! Śląsk w końcu wygrywa!

Śląsk Wrocław jedną nogą jest już w Betclic 1 Lidze. W pierwszych 2 meczów wrocławianie zdobyli tylko punkt. Najpierw boleśnie przegrali z Piastem, a następnie na sekundy przed końcem wypuścili komplet punktów z Radomiakiem z rąk. Remisu na Mazowszu dało się uniknąć, lecz nie można w tak banalny sposób marnować swoich akcji. Na domiar złego kadra Śląska ostatnio uległa odchudzeniu – Simeon Petrow odszedł na wypożyczenie, a Jakub Świerczok zerwał więzadła krzyżowe. Rok 2025 podobnie zaczął dzisiejszy rywal wicemistrzów Polski, Widzew Łódź. Najpierw łodzianie zebrali baty od Lecha, a potem zremisowali z będącą w kiepskiej formie Cracovią. Ekipa z centralnej Polski znajdowała się daleko od strefy spadkowej, lecz 3 punkty zawsze są przydatne. A Śląsk? Wiadomo, każda porażka to kolejny krok ku spadkowi.

Mocny start i dobre 45 minut wrocławian

Na początku meczu więcej działo się pod bramką Rafała Leszczyńskiego, lecz paradoksalnie to Śląsk otworzył wynik. W 4. minucie akcja rozpoczęła się od bramki, napędził ją potem Petr Schwarz. Czech zagrał do Żukowskiego, który rozciągnął atak na skrzydło i zagrał do Marca Llinaresa. Hiszpan płaską wrzutką zagrał do Piotra Samca-Talara, który strzałem z bliska po ziemi otworzył wynik. Wrocławianie świetnie weszli w ten mecz, lecz do upragnionego zwycięstwa była jeszcze daleka droga.

REKLAMA

Widzew, rozwścieczony stratą gola, pobudził się i ruszył do ataku. W 9. minucie niezłą okazję z rzutu wolnego miał Sebastian Kerk. Niemiec jednak gola nie strzelił, przez dobrą paradę Leszczyńskiego. Śląsk również nie próżnował – w 14. minucie Samiec-Talar był o włos od dubletu i przepięknej bramki, lecz skrzydłowy ze Środy Śląskiej trafił z daleka w poprzeczkę. To był wyrównany i otwarty mecz. Atakowały obydwa zespoły, każdy z nich miał swoje okazje bramkowe. Podopiecznym Ante Šimundžy na pewno na tym etapie lepiej wychodziło zarządzanie wynikiem, niż to miało miejsce w Radomiu.

Z czasem ta otwartość Widzewa i Śląska nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Mecz się uspokoił, a i bramkarze mieli już mniej pracy między słupkami. Gra toczyła się w głównej mierze w środkowej części boiska. Co jakiś czas jeden z zespołów szarpnął do przodu, lecz defensywa rywali skutecznie odczytywała ich zamiary. Po 30 minutach gry Śląsk był częściej w posiadaniu piłki i inicjatywa była po jego stronie. W końcu jednobramkowe prowadzenie na tym etapie jest niezwykle kruche. Widzewiacy pod koniec tej połowy nieco żwawiej atakowali, lecz obrona WKS-u wytrzymała i Śląsk prowadził do przerwy.

Śląsk z kompletem punktów, tak potrzebnym i upragnionym!

Nie sądziłem, że to napiszę po tylu beznadziejnych występach wrocławian, ale Śląsk na boisku wyglądał naprawdę dobrze. Wrocławianie od początku drugiej połowy objęli kontrolę nad przebiegiem konfrontacji. Zdecydowanie mocniej naciskali na podopiecznych Daniela Myśliwca i częściej ich atakowali. W pierwszym kwadransie tej części spotkania zabrakło jednak na tyle groźnych sytuacji, żeby wynik na Tarczyński Arenie uległ zmianie. Niemniej jednak podopieczni Ante Šimundžy mieli jakiś pomysł na siebie. Aż w końcu doczekali się wymiernych efektów, choć rywale nieco im w tym pomogli. Widzewiacy zagapili się z piłką w tyłach, za co José Pozo chciał ich boleśnie skarcić. Hiszpan szukał podaniem swojego kolegi, lecz Luís da Silva niefortunnie interweniował i wpakował piłkę do własnej bramki. A to nie był koniec kłopotów dla Widzewa, bowiem ledwie 3 minuty później Paweł Kwiatkowski wyleciał z boiska i RTS musiał dokończyć mecz w dziesiątkę.

Ten mecz kompletnie nie układał się łodzianom. Niby broni jeszcze nie składali, lecz po dwóch ciosach od Śląska i czerwonym kartoniku dla młodzieżowca trudno im było cokolwiek wskórać. Upragnione 3 punkty z każdą minutą były coraz bliżej wrocławian. Gospodarze bez większych kłopotów radzili sobie z próbami Widzewiaków. A co tam, mogli sobie jeszcze kopnąć leżącego. W 77. minucie Samiec-Talar kapitalnym podaniem obsłużył Żukowskiego, który nie dał najmniejszych szans Gikiewiczowi w sytuacji sam na sam.

Nie brakowało wiele, żeby Widzew w tym meczu stracił więcej niż 3 gole. W ostatnich minutach szansę miał Sebastian Musiolik, który nie zdążył do podania Tudora Băluțy. Z kolei chwilę później Widzewa nie dobił Arnau Ortiz z bardzo dogodnej pozycji. Liczy się jednak fakt zwycięstwa, i to bardzo okazałego. Do bezpiecznego miejsca jeszcze została spora strata, lecz ta wygrana może mieć pozytywny wpływ na psychikę wrocławian. To był bez wątpienia najlepszy mecz Śląska w tym sezonie w lidze, który może (ale nie musi) się okazać punktem zwrotnym w walce o utrzymanie. Widzew z kolei zagrał fatalnie i powinien się cieszyć, że ekipa z Dolnego Śląska nie władowała im więcej do siatki. Nie spadnie po tej kolejce poniżej 11. miejsca, lecz nie wygląda to dobrze. Śląsk z kolei pozostaje na ostatnim miejscu, lecz zyskuje trochę wiary.

Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 3:0 (Samiec-Talar 4′, da Silva 59′ (sam.), Żukowski 77′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,760FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ