W walce o najniższy stopień podium lepsza okazała się reprezentacja Włoch. Pokonała ona drużynę Stanów Zjednoczonych bez straty seta. Dla kobiecej kadry Azzurri jest to pierwszy brąz w historii zdobyty na mistrzostwach świata.
Aby się pocieszyć
Oba zespoły na tym turnieju miały ambicje pojawić się w wielkim finale. Jednak w półfinałach nie zdołały się postawić swoim wcześniejszym pogromczynią z poprzednich rund. Włoszki odpadły z Brazylijkami, z którymi przegrały dopiero po tie-breaku. Amerykanki zaś poległy przeciwko Serbkom. W rywalizacji z bałkańskim zespołem zdołały zgarnąć dla siebie jedną partię.
Trudno było wskazać jednoznaczne faworytki. Gdyby wyliczać liczbę wpadek, to o jedną więcej miała ekipa USA. Poza porażkami z Serbią po drodze przegrały jeszcze z Polską. Biało czerwone zaskoczyły wtedy pewnie wielu, gdyż zwyciężyły nie tracąc seta. No i praktycznie zostały szybciej wyeliminowane od Włoszek. Te kwestie mogły sprawiać, że leciutko większe szanse triumfu można było przypisywać Europejką.
Problemy z utrzymaniem
Amerykanki dobrze radziły sobie na początku rozgrywanych partii. W pierwszej oraz drugiej umiały zbudować kilkupunktową przewagę. Jednak okazywała się być ona materiałowo trwała jak szkło. The Stars and Stripes traciły ją błyskawicznie mocno zacinając się. Brak skuteczności w ataku i nadmiar własnych błędów sprawiał, że to podopieczne Davide Mazzantiego dostawały szansę na wrzucenie wyższego biegu.
Z niej Włoszki skrupulatnie korzystały kreując przy tym dystans dla rywalek trudny do podgonienia. W ofensywie brylowała Paola Egonu, która zdobyła 23 punkty w całym meczu. Do tego była jedną z kluczowych cegiełek szczelnego włoskiego bloku. Najdłużej drużyna ze Starego Kontynentu męczyła się w trzeciej partii. W niej USA poprawiła mankamenty z poprzednich dwóch i długo wydawało się, że spotkanie potrwa dłużej. Ale w końcówce zmarnowały trzy piłki setowe i ostatecznie po grze na przewagi przegrały.