Niedzielne granie w Fortuna 1. Lidze rozpoczęło się od pojedynku Wisły Kraków z jej imienniczką z Płocka. Gospodarze ostatnio zaliczyli zwyżkę formy, eliminując z Pucharu Polski Lechię oraz ogrywając zawsze groźny Motor Lublin. Ekipa z Płocka bardzo dobrze radziła sobie w lidze (4 wygrane w pięciu ostatnich meczach), ale w krajowym pucharze uległa Tyskiemu GKS-owi. Mecz dwóch ekip z czołówki, które potrzebowały punktów do pogoni za pierwszą dwójką.
Bezbarwna pierwsza połowa
Gospodarze atakowali, goście udawali, że chcą grać w piłkę. Tak w jednym zdaniu skwitować można całą pierwszą połowę. Zawodnicy trenera Sobolewskiego przejęli inicjatywę nad widowiskiem i pierwsze trafienie otwierające mecz wydawało się jedynie kwestią czasu. Gdyby ekipa z Grodu Kraka wykorzystała którąkolwiek z dogodnych szans, to najprawdopodobniej kolejne trafienia byłyby jedynie formalnością.
Niestety dla fanów Białej Gwiazdy, tak się nie stało. Kolejne próby kończyły się fiaskiem, a wraz z upływającym czasem pierwszej odsłony gry gospodarze wydawali się tracić coraz więcej nadziei. Koniec końców na przerwę obie drużyny schodziły z zerem na swoim koncie. I o ile mówiąc o graczach z Krakowa to zero nie było niczym dziwnym, tak gospodarze mogli mieć do siebie trochę pretensji.
Grad strzałów i brak goli
Czternaście uderzeń w całym meczu. Tyle strzałów oddała Wisła Kraków na bramkę swoich rywali. Golkiper Nafciarzy musiał się tego dnia napracować, ale ich siatka nie drgała niczym zaczarowana. Czegokolwiek nie próbowali zawodnicy Sobolewskiego, to kończyło się niczym. Wraz z upływem czasu remis stawał się coraz bardziej realny.
Gracze z Płocka nie wykreowali sobie na przestrzeni meczu nawet 1/3 tak dobrych sytuacji, jak ich dzisiejsi rywale. Bronili się jednak mądrze, dzięki czemu po ostatnim gwizdku sędziego mogli cieszyć się z jednego zdobytego punktu. Fani zgromadzeni na stadionie powinni czuć się niezadowoleni, bo z tak grającą ekipą z Płocka wręcz wypadałoby wygrać.
Lepszy remis…
Z jednej strony, obie ekipy dopisały do swojego konta cenny punkt. Ekipa z Płocka dzięki temu nie wypadnie prawdopodobnie z pierwszej szóstki. Nastroje w Krakowie są jednak zgoła odmienne. To nie pierwsze w ostatnim czasie potknięcie, które zalicza Biała Gwiazda. Podobnie jak w poprzednim sezonie klub z Krakowa na początku sezonu pogubił masę oczek i teraz musi nadganiać całą stawkę.
Do lidera z Opola Wisła traci obecnie aż dziewięć oczek. Strefa barażowa odjechała na jedynie dwa, ale i to może zmienić się przy niekorzystnych rezultatach w pozostałych meczach 10. kolejki. Jeśli Sobolewski i spółka myślą o awansie, muszą posklejać swoją grę. Nie można w taki sposób walczyć o powrót do krajowej elity.