Wisła Płock, czyli najodważniejszy (i najsłabszy?) z beniaminków

Ekstraklasa już w piątek wraca na polskie stadiony, a do piłkarskiej elity po 2 latach przerwy wraca Wisła Płock! W ramach zapowiedzi polskiego sezonu ligowego przedstawiamy problemy i mocne strony Nafciarzy i staramy się przewidzieć, jak poradzą oni sobie w następnych miesiącach.

Wisła Płock ufa trenerowi

Problemem wielu beniaminków jest gorąca głowa i brak cierpliwości klubowych działaczy. Ci w obliczu problemów i potknięć swoich zespołów – które są przecież normalną rzeczą – często nie wytrzymują presji i zbyt szybko zwalniają szkoleniowców. Taka trenerska karuzela nikomu nie służy i najczęściej kończy się tylko i wyłącznie pogłębieniem tarapatów. Raczej nie doczekamy się jej jednak w Wiśle Płock, która pod tym względem jest klubem dużo lepiej zarządzanym. Świadczyć może o tym nawet poprzedni sezon, w którym posada trenera Mariusza Misiury mogła być zagrożona. W rundzie jesiennej jego podopieczni zanotowali bowiem serię 6 meczów bez zwycięstwa, a w przestrzeni publicznej pojawiały się już głosy krytyczne wobec pracy trenera. Zarząd nie zdecydował się jednak na żadne pochopne decyzje i dał Misiurze kredyt zaufania. Dzięki czemu mógł on skupić się na swojej pracy, zażegnał kryzys i doprowadził do awansu.

REKLAMA

Cieszę się, że zawodnicy pomimo tej złej passy cały czas wierzyli w naszą pracę i nas wspierali. „Góra” zachowała zimną głowę i to nam później się opłaciło. Jestem z tego bardzo szczęśliwy – tak sam zainteresowany komentował całą sytuację w wywiadzie dla TVP Sport. Dobre relacje z pracodawcami sprawiają, że Misiura ma szansę uniknąć nieustannego drżenia o swoją posadę. To z pewnością zwiększy jego komfort i sprawi, że będzie mógł skupić się na uczeniu Nafciarzy jego filozofii gry.

Nastawienie zwycięzców!

A jest to filozofia gry, która u beniaminków zdarza się niezwykle rzadko. Trener Misiura jest bowiem zwolennikiem odważnej, ofensywnej gry. Wielokrotnie podkreślał, że jego zdaniem w futbolu posiadanie piłki odgrywa drugorzędną rolę. Ważniejsze są za to dryblingi, strzały z dystansu i podejmowanie ryzyka, które po prostu robią różnice. Z tego powodu szkoleniowiec płocczan pozwala im na odrobinę fantazji. Nie rozlicza ich z każdej straty, za to oczekuje od każdego z piłkarzy pozbycia się strachu i nadmiernej ostrożności.

W swoim zespole były trener Znicza Pruszków ma zresztą piłkarzy, którzy bardzo pasują do tego stylu gry. Dani Pacheco jest specjalistą od uderzeń z dystansu, nawet z trudnych pozycji. Z kolei Iban Salvador to mistrz pojedynków indywidualnych, w które wchodzi niezwykle często i z dobrą skutecznością. Misiura nie zamierza ograniczać tych zawodników, a zamiast tego przygotowuje swoją drużynę, by asekurowała ich na wypadek straty piłki. Ta strategia pozwala w pełni wykorzystać mocne strony każdego z piłkarzy, grać atrakcyjnie dla kibiców, a jednocześnie zabezpieczać się w razie niepowodzenia.

Płock miastem defensorów!

Kolejnym elementem tego zabezpieczenia w obronie jest świetny zestaw defensorów, który skompletowała Wisła. W szeregach klubu z województwa mazowieckiego są bowiem nie tylko piłkarze, którzy świetnie radzili sobie rok temu (Andrias Edmundsson, Marcus Haglind-Sangré, Bojan Nastić i Nemanja Mijusković), lecz także nowe nabytki drużyny. Należy do nich między innymi wracający do Polski Marcin Kamiński. Skoro przez lata dawał on sobie radę w 1. i 2. Bundeslidze, to teraz jego forma także nie powinna budzić obaw. Wiśle nie chodziło jednak wyłącznie o jego doświadczenie. Jak przyznał Misiura w wywiadzie dla Weszło.com, kluczowym kryterium był profil zawodnika pasujący do wymagań postawionych przez szkoleniowca.

Jeśli chodzi o środkowego obrońcę, szukaliśmy kogoś dobrze wprowadzającego piłkę, o dobrych parametrach wzrostowych, zarządzającego linią obrony, asekurującego kolegów, przydatnego przy SFG [stałych fragmentach gry – przyp. red.]. Wszystkie te kryteria spełniał “Kamyk”, dlatego był u nas wysoko na liście.

Wisła w trwającym okienku transferowym sprowadziła także Gruzina Aleksandre Kalandadze, który ostatnio grał w lidze węgierskiej. Do dyspozycji trenera będzie też Przemysław Misiak. Ostatnie pół roku spędził on na wypożyczeniu w Pogoni Siedlce i radził sobie w niej naprawdę dobrze. Być może i on zdoła więc pomóc Wiśle w zabezpieczaniu własnej bramki w Ekstraklasie. W każdym razie ze skompletowaniem defensywy na ligowe mecze raczej nie będzie problemu, a rywalizacja i jakość w tej części boiska powinny przynieść Nafciarzom ogromne korzyści.

Najsłabszy z beniaminków?

Oprócz przedsezonowych pozytywów, kibice Wisły z pewnością zdają sobie sprawę także z faktów, które przed startem rozgrywek nie mogą napawać optymizmem. Jednym z nich jest poprzedni sezon, w którym drużyna z Płocka nie awansowała do Ekstraklasy bezpośrednio. Potrzebowała do tego baraży, w których zresztą też miała pewne problemy, między innymi musiała odrabiać stratę bramkową przeciwko Polonii Warszawa. Sam sezon zasadniczy skończyła na 3. miejscu, wyraźnie za Arką i Bruk-Betem. Te drużyny zdobyły odpowiednio o 8 i 7 punktów więcej od niej, co może zwiastować, że i na wyższym szczeblu będą radzić sobie lepiej. Wisła z pewnością będzie chciała pokazać, że przeszłość i sposób wywalczenia awansu nie mają znaczenia. Nie jest jednak wykluczone, że najsłabszy z grona beniaminków poprzedni sezon sprawi, iż i w Ekstraklasie Wiśle będzie się grało najtrudniej.

Budżet nie jest z gumy

Kolejnym potencjalnym problemem Nafciarzy mogą być także pieniądze, których w klubie wcale nie ma tak dużo. Nie jesteśmy finansowym eldorado. Jeśli chodzi o zarobki, nie jesteśmy w ścisłej czołówce – mówił TVP Sport Misiura, porównując finanse do innych pierwszoligowców. W zestawieniu z zespołami z piłkarskiej elity będzie więc jeszcze gorzej. Teraz nie jest to wielkim problemem, bo klub ma raczej skompletowaną kadrę. W przyszłości aspekt finansowy z pewnością będzie jednak odgrywał istotną rolę, a z tego powodu Wisła może przegrywać rywalizacje o piłkarzy z innymi zespołami. Z drugiej strony, nie jest to problem nie do rozwiązania. Awans do Ekstraklasy to przecież potężny finansowy skok. Wiąże się on przecież z większymi zarobkami z dnia meczowego, praw telewizyjnych czy pieniędzy od ligi. Jeśli tylko klub z Płocka podejdzie do sprawy rozważnie, utrzyma się w Ekstraklasie i dobrze zainwestuje zarobione środki, to jego budżet niedługo może wyraźnie się zwiększyć.

Zamieszanie w bramce

Sporym znakiem zapytania dla płocczan jest również kwestia jakości między słupkami. W poprzednim sezonie, nomen omen, poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, gdyż podstawowym golkiperem Nafciarzy był Bartłomiej Gradecki. Przebił się on do pierwszego składu dopiero w grudniu ubiegłego roku, ale od tego czasu w 18 meczach zaliczył aż 8 czystych kont. 30 czerwca jego kontrakt z klubem stracił jednak ważność i nie został przedłużony.

REKLAMA

Wydaje się, że Wisła znalazła na jego miejsce właściwego następcę, którym jest kupiony ze Śląska Wrocław Rafał Leszczyński. 33-latek był podstawowym bramkarzem ekipy z południowego wschodu Polski, więc absolutnie nie jest to postać anonimowa. Mimo wszystko, każda tego typu roszada wiąże się z pewną niepewnością i ryzykiem. Leszczyński nie będzie miał łatwego zadania, bo Gradecki w ostatnich miesiącach prezentował się w Płocku wprost fenomenalnie. Jeśli okaże się, że nowy golkiper nie jest w stanie wejść w buty poprzednika i prezentuje się gorzej od niego, będzie to ogromna strata dla całej drużyny.

Prognoza na sezon 2025/2026

Nadchodzący sezon z pewnością nie będzie łatwy dla Nafciarzy, ale przewiduję, że sprostają oni czekającemu ich wyzwaniu. Wisła Płock zakończy ekstraklasowe granie tuż nad strefą spadkową, utrzyma się w elicie, a Mariusz Misiura nie straci swojej posady i będzie mógł kontynuować powierzoną mu misję.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,635FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ