Kibice Wisły Kraków nie mogą ostatnio narzekać na nudę. Biała Gwiazda w ostatnich tygodniach zaliczyła dramatyczne zwycięstwo nad Stalą Rzeszów, pechową klęskę z GKS-em Tychy i kontrowersyjną wygraną przeciwko Widzewowi Łódź. Jarosław Królewski nie rozstaje się z telefonem, tocząc batalie w mediach społecznościowych i broniąc się przed sugestiami problemów finansowych klubu. Niewiele polskich klubów tak bardzo rozgrzewa polską opinię publiczną co Wisła, jednak zawodnicy Alberta Rude muszą przede wszystkim skupić się na walce o awans do PKO BP Ekstraklasy.
Wisła przećwiczyła atak pozycyjny
Wiślacy w rundzie jesiennej przegrali na swoim terenie z Odrą Opole. Dziś taki wynik byłby prawdopodobnie paliwem do dalszej krytyki. Krakowski zespół zamierzał iść za ciosem i kontynuować pozytywne wrażenie z meczu przeciwko Widzewowi. Inna kwestia, że zespół z Opola na swoim terenie przegrał w tym sezonie ledwie dwukrotnie. Goście z Krakowa od początku starali się zdominować swojego przeciwnika. Gospodarze w pierwszych minutach mieli problem z przekroczeniem linii środkowej, czekając na ataki Wisły. Z ataku kombinacyjnego zawodników Alberta Rude niewiele jednak wynikało. Wiślacy bili głową w mur, a przed przerwą mogli nadziać się na bolesny cios, bowiem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego swoją szansę miał Rafał Niziołek.
Wisła Kraków ponownie miała problemy ze złamaniem rywala, którego wizualnie dominowała. Tym razem, kruszenie muru w końcu dało efekt. W 50. minucie Goku po rykoszecie od Jiriego Pirocha pokonał Artura Halucha. Trafienie uspokoiło nerwy gości, którzy dalej kontrolowali spotkanie, a dodatkowo mieli większy luz w kreowaniu akcji. Ledwie 5 minut później Dejvi Bregu wykończył akcję, w której defensorzy Odry Opole zaprezentowali ogromny chaos. Wisła Kraków została nagrodzona za podejmowanie kolejnych prób. Atakowała i w końcu dopięła swego.
Po drugim golu dla Wisły mecz stracił blask
Gospodarze mieli kilka mocniejszych minut. W 66. minucie Hebel uderzył obok słupka, a w 71. minucie trafił w poprzeczkę z rzutu wolnego. Swoją okazję miał także Borja Galan Gonzalez, którego uderzenie wybronił jednak Alvaro Raton. Hiszpański golkiper w końcówce miał wielkiego pecha, bowiem sędzia dopatrzył się jego faulu przy walce o piłkę i odgwizdał rzut karny. Wisła dominowała przez pierwszą godzinę i wydawała się mieć pełną kontrolę, a niepotrzebnie doprowadziła do straconego gola. Jedenastkę wykorzystał bowiem Rafał Niziołek. Albert Rude przeżył nerwową końcówkę, ale tym razem jego podopiecznym upiekła się nonszalancja w doliczonym czasie.