Jak donosi Marcin Szymczyk z serwisu legia.net, Legia Warszawa interesuje się wypożyczeniem Aleksandara Prijovicia, który w latach 2015-17 występował przy Łazienkowskiej. 32-letni Serb od 2019 roku gra poza Europą. Po epizodzie w arabskim Al-Ittihad, obecnie rywalizuje w lidze australijskiej, reprezentując barwy Western United FC. Czyżby to właśnie Prijović miał rozwiązać problemy z obsadą ataku Legii?
Prijović wydaje się opcją intrygującą, a zarazem jakościową
Oczywiście, napastnik w pewnym momencie swojej kariery postanowił grać dla drużyn oferujących solidną pensję, a niekoniecznie wysoki poziom gry. Jednocześnie zdaje się być snajperem wysokiej klasy, który potrafi poradzić sobie w różnych okolicznościach. Co ciekawe, mimo, że w Polsce pozostawił po sobie opinie dobrego strzelca, jego bilans trafień w Ekstraklasie zamyka się na ledwie 13 golach! Początkowo uważano go zresztą za niezbyt dobrego gracza.
Aleksandar może jednak chwalić się dwoma golami z Borussią Dortmund oraz asystami w starciach z Realem Madryt oraz Sportingiem Lizbona. Prijović w barwach Legii miał mnóstwo intrygujących przebłysków, a zarazem opuścił klub gdy pojawiła się pierwsza poważniejsza oferta transferowa. Jeśli Legia mogłaby dziś ponownie skorzystać z jego usług, z pewnością byłoby to dopełnienie pewnej historii. Pytanie, czy Australijczycy pozwolą napastnikowi na grę w Warszawie? Wydaje się, że Legia chce, Prijović chce, ale decydujące zdanie i tak należy od Western United, w którego interesie nie jest oddanie Serba do Polski – chyba, że… nie będzie innego wyjścia.
Legioniści od dawna rozglądają się za nowym napastnikiem
Nową ofertą otrzymać miał Tomas Pekhart, wcześniej wymieniano nazwisko Jakuba Świerczoka. Propozycja powrotu Aleksandara wydaje się sporym zaskoczeniem, chociaż pamiętajmy o tym, że piłkarz miał niedawno wejść w konflikt ze swoim trenerem i uczestniczyć w bójce z jednym z kolegów. Dla dobra zespołu, Australijczycy mogą zdecydować się na rozstanie ze swoją gwiazdą.
Kto wie, może Legia dość dziwnym trafem za chwilę wzmocni swoją ofensywę „starym znajomym”? Na ten moment taki scenariusz wydaje się rozsądny i całkiem możliwy.