Sezon 2023/24 w polskiej Ekstraklasie trwa w najlepsze. W dzisiejszym, popołudniowym starciu zmierzyły się ze sobą Radomiak Radom i Warta Poznań. Oba kluby sporo łączy – podobne barwy, zbliżona pozycja w tabeli, ilość punktów oraz porównywalna siła na papierze. Jak na razie, obydwa zespoły grają w kratkę – dobre mecze przeplatają słabszymi. W tabeli nieznacznie wyżej przed meczem był Radomiak – zajmował 7. miejsce z 6 punktami. Dwie pozycje niżej była Warta, z jednym oczkiem mniej niż ich dzisiejszy rywal. Można było więc spodziewać się wyrównanego meczu w Radomiu.
Interesujące widowisko i wymiana ciosów w pierwszej połowie
Jeśli ktoś spodziewał się nudnego meczu, to wszelkie wątpliwości pomogli rozwiać podopieczni Constantina Galci, z Christosem Donisem na czele. W 4. minucie kardynalny błąd popełniła defensywa Warty, pozostawiając Grekowi mnóstwo przestrzeni. W takich sytuacjach nie ma nad czym się zastanawiać, tylko po prostu uderzać. Tak właśnie postąpił pomocnik Radomiaka. Prostym strzałem przy słupku pokonał Jędrzeja Grobelnego i dał swojej drużynie prowadzenie i spokój.
Warciarze nie mieli zamiaru zwlekać z wyrównaniem. Bramka Donisa wyraźnie podrażniła podopiecznych Dawida Szulczka. Warta wyprowadziła 2 ataki, ale żaden nie był wystarczająco skuteczny, aby wyrównać stan spotkania, choć wcale nie brakowało do tego wiele.
Przyjezdni zaczęli wyraźnie dominować. Naciskali na bramkę Radomiaka, bombardując ich strzałami. Gospodarzom udało się odeprzeć te ataki, lecz w 19. minucie pojawił się na horyzoncie kolejny problem. Albert Posiadała faulował w polu karnym Adama Zrelaka. Po wideoweryfikacji sędzia przyznał Warciarzom rzut karny. Do jedenastki podszedł Kajetan Szmyt, zmylił bramkarza i strzałem po ziemi dał ekipie gości wyrównującą bramkę.
Radomiak szybko otrząsnął się po golu Szmyta. Z prawego skrzydła precyzyjnie piłkę dośrodkował Lisandro Semedo, a doskoczył do niej Pedro Henrique. Brazylijczyk uderzył z bliska głową i po zaledwie 2 minutach Radomiak odzyskał prowadzenie. Gol Henrique oskrzydlił jego zespół, który sprawiał Warcie problemy i nie pozwalał jej na zmianę wyniku.
Ten mecz zrobił się bardzo wyrównany i obydwa zespoły dominowały i atakowały na zmianę. Każdy miał swoje szanse, lecz zabrakło skuteczności i jednobramkowe prowadzenie Radomiaka utrzymało się do przerwy. Piłkarze obu zespołów w pierwszej połowie zafundowali kibicom ciekawy spektakl, który trzymał w napięciu. Zarówno Radomiak, jak i Warta mieli swoje okazje na strzelenie bramki, lecz po 45 minutach lepiej wypadli gospodarze. Warciarze pokazali, że umieją przycisnąć rywala, a to było im potrzebne na drugą połowę.
Ciąg dalszy kanonady w Radomiu
Druga połowa rozpoczęła się z równie dużym przytupem, co pierwsza. W 46. minucie na boisko wszedł Dario Vizinger za Macieja Żurawskiego. Nowy nabytek Warty zaliczył „wejście smoka”. Ledwie 2 minuty po tej zmianie dał Warciarzom gola na 2:2. Warciarze sprytnie poprowadzili tę ofensywną akcję, podając piłkę za plecy obrońców Radomiaka. Do piłki dopadł Vizinger i Chorwat pokonał płaskim strzałem Alberta Posiadałę.
Mecz nadal stał na wysokim poziomie i obydwie ekipy prezentowały się na wysokim poziomie. Jednakże w 69. minucie Vizinger – ten sam, który strzelił gola wyrównującego, faulował w polu karnym Ediego Semedo. Jedenastkę wykonywał Henrique, który stał przed dużą szansą na strzelenie trzeciego gola dla Radomiaka i drugiego na indywidualne konto. Próbował zmylić Grobelnego, lecz nie trafił w światło bramki i zaprzepaścił doskonałą szansę na odzyskanie prowadzenia. Następne minuty zapowiadały się więc fascynująco.
Czas płynął nieubłaganie. Było go coraz mniej, więc obydwa zespoły musiały spieszyć się z wyprowadzeniem decydującego o losach meczu ciosu. Radomiak walczył o trzeciego gola po zmarnowanym karnym, ale dobrze w obronie spisywała się Warta. Gdy wydawało się, że ostatecznie mecz zakończy się remisem 2:2, Radomiak zdobył gola na wagę zwycięstwa i 3 punktów do tabeli. Ekipa z Mazowsza wrzuciła piłkę w pole karne. Piłkarze Warty nie zachowali się najlepiej, co wykorzystał Leonardo Rocha i rzutem na taśmę zapewnił Radomiakowi zwycięstwo.
Takie mecze w Ekstraklasie aż chce się oglądać. Dużo bramek, wesoły i ofensywny futbol, pierwszy gol już na samym starcie oraz dramaturgia sprawiły, że ten mecz oglądało się z ogromną przyjemnością i byłby w stanie zaspokoić pragnienia najwybredniejszego piłkarskiego konesera. Obydwa zespoły pokazały się z bardzo dobrej strony, lecz to Radomiak zaprezentował się minimalnie lepiej. Wynik dobrze oddaje realia tego meczu – był on niezwykle wyrównany.