W niedzielny wieczór na London Stadium zmierzyły się dwie drużyny, które chciały się zrehabilitować za porażki w środku tygodnia w zaległych meczach. West Ham na Etihad Stadium przegrał 0:3 z liderem tabeli, Manchesterem City, a Manchester United poległ na The Amex z Brighton 0:1.
London Stadium też nie jest łatwym do zdobycia terenem
Mimo, że West Ham gra w tym sezonie poniżej możliwości to zespół Erika ten Haga przekonał się, że na własnym stadionie potrafią się postawić nawet najlepszym. Czerwonym Diabłom gra się nie układała. Zespół Davida Moyesa dzięki agresywnej grze nieustannie wybijał rywali z rytmu. Goście nie byli w stanie przejąć kontroli nad meczem i zmusić przeciwników do dłuższego biegania za piłką. Wprawdzie w pierwszej odsłonie oddali solidne 11 strzałów, ale aż 6 z nich było zza pola karnego.
W ten sposób, uderzeniem zza szesnastki, West Ham objął prowadzenie. Młoty swoich okazji – klasycznie w meczach z takimi rywalami – szukały w szybkich atakach po przejęciu piłki. Po jednym z nich Said Benrahma pokonał Davida de Geę, ale ogromny błąd popełnił David de Gea, ponieważ to uderzenie bramkarz na poziomie Premier League powinien „złapać w zęby”.
Druga połowa wyglądała inaczej niż mogliśmy się spodziewać
W teorii to Manchester United powinien ruszyć do ataku w celu odrabiania strat, w praktyce – bliżej zdobycia bramki z przebiegu gry byli gospodarze. Zrobili to nawet dwukrotnie, ale najpierw po dalekim wrzucie z autu Antonio nieprzepisowo utrudniał interwencję de Gei, a następnie Tomas Soucek był na spalonym. Gra West Hamu mogła się podobać, ponieważ cały czas chcieli wysoko odbierać piłkę i zmuszać MU do dalekich podań. Dzięki temu często udawało im się odzyskiwać piłkę na połowie przeciwnika, a ich ataki lewą stroną były bardzo groźne. Kluczowym elementem w układance Davida Moyesa był Declan Rice. Środkowy pomocnik fantastycznie pracował w destrukcji, przyspieszał grę i dokładał swoje w tercji ataku.
Manchester United nie był w stanie wrócić do tego spotkania. Nie wyglądali dzisiaj na zespół działający kolektywnie, nie współpracowali ze sobą odpowiednio. Zabrakło też indywidualnoci, na których zazwyczaj mogą polegać, ponieważ Bruno Fernandes i Marcus Rashford zagrali poniżej swojego optymalnego poziomu. Manchester United nadal ma wszystko w swoich rękach w walce o TOP 4, ale Liverpool zaczyna zbliżać się na niebezpiecznie bliską odległość. West Ham natomiast powiększył przewagę nad strefą spadkową do 7 punktów.
West Ham 1:0 Manchester United (Benrahma)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej