Bologna od lat kojarzy się z włoskim „średniakiem”. Nigdy nie są w czołówce, ale nie biją się również o rozpaczliwe utrzymanie. W ostatnich pięciu latach drużyna z północnych Włoch za każdym razem plasowała się na miejscach od 10 do 15. Czy w tym sezonie wreszcie dadzą radę powalczyć o coś więcej niż spokojny byt w elicie?
Typowy średniak
„Il Rossoblù” są niemal wzorowym przykładem drużyny, która zawsze gra na miarę swoich oczekiwań. Bologna nie dostarcza swoim kibicom dreszczowców w postaci problemów z utrzymaniem. Z drugiej strony, nie oferuje mi też nic ponad spokojne wegetowania w Serie A. Mówimy tu jednak o siedmiokrotnym mistrzu Włoch, który oprócz triumfu na najwyższym poziomie rozgrywkowym, w swojej kolekcji posiada również dwa krajowe puchary.
W zeszłym sezonie ekipa ta potrafiła ograć Inter, Lazio czy Romę, ale najczęściej swoje punkty zdobywała z tymi najsłabszymi. Czerwono-niebiescy nie są gotowi na rywalizacje o europejskie puchary głównie dlatego, że w samym klubie wręcz brak takowych ambicji.
Równowaga w polityce transferowej
Z ważniejszych postaci drużynę opuścili jedynie lewy obrońca Aaron Hickey oraz środkowy pomocnik Mattias Svanberg. Bologna otrzymała jednak za nich solidny zastrzyk gotówki (25 milionów euro), więc transakcje te wydają się zrozumiałe.
Na Stadio Renato Dall’Ara przybyli za to Charalampos Lykogiannis (z Cagliari, za darmo), a także wypożyczono z Juventusu Andrea Cambiaso. Obaj to gracze na lewą stronę defensywy. Z Aberdeen na pozycje środkowego pomocnika sprowadzony został za to Lewis Ferguson. To ci piłkarze mają uzupełnić niedawno powstałe braki. Reszta kręgosłupa drużyny pozostała praktycznie bez zmian.
Strzelać więcej goli
Defensywa czerwono-niebieskich gra na całkiem dobrym poziomie. Oczywiście 55 straconych goli nie jest wynikiem idealnym, ale na tle bezpośrednich rywali w tabeli klub wyróżnia się pozytywnie. To nie w obronie potrzebny jest największy progres.
Bo główną bolączką Bologni jest mało zdobywanych bramek. Ich ofensywa była dopiero 15. w lidze, co skutecznie utrudnia im walkę o jakiekolwiek wysokie cele. Wszak trudno bić się o pierwszą dziesiątkę, trafiając do bramki rywala średnio raz na mecz.
Dać z siebie 110 procent
Jeśli Bologna realnie myśli o zaistnieniu we włoskim futbolu, musi wykrzesać ze swojego potencjału kadrowego coś ekstra. Na papierze nie jest to ekipa, która ma szanse na czołową siódemkę. Nie powinni oni oczywiście spaść z ligi, natomiast chcąc zawitać na europejskie salony, będą musieli pokazać umiejętności, jakich nigdy wcześniej dotąd nie pokazywali.
A z silnymi drużynami wygrywać potrafią. Trzy wyżej wymienione zwycięstwa czy remisy z Juventusem i Milanem potwierdzają, że ta ekipa miałaby potencjał zdziałać w tej lidze coś więcej. Potrzeba jej jedynie dużej regularności, której ciągle od paru lat w klubie brakuje.