Arka Gdynia nie ma łatwego terminarza. Ostatnie trzy mecze to rozpędzony Radomiak Radom, Legia Warszawa, a w tę sobotę Pogoń Szczecin. Mimo to beniaminek PKO BP Ekstraklasy w tych trzech spotkaniach zdobył 5 punktów. W meczu domowym z Pogonią znów wyszli z odwagą i nie złamali się po straconej bramce.
Racją jest też to, że Portowcy weszli dość przeciętnie w ten sezon, więc jeszcze nie są tak wzbudzającą strach drużyną, jak chociażby w zeszłym sezonie. Nawet pomimo tego, że do składu po jednomeczowej nieobecności wrócił Efthymios Koulouris. Ale to też dlatego, że Grek w Gdyni nie przysporzył wielu problemów defensywie gospodarzy. Gola dla ekipy Roberta Kolendowicza w pierwszej połowie zdobył Danijel Loncar, który udanie zamknął dośrodkowanie Kamila Grosickiego po ćwiczonym rozegraniu rzutu rożnego. Bramka ta niewiele dała, bo tuż przed przerwą wyrównać zdołał Sebastian Kerk. Niemieckiemu pomocnikowi pomógł trochę rykoszet, który zmylił interweniującego Krzysztofa Kamińskiego.
Wcześniej przez ponad pół godziny obie drużyny się badały. Było parę strzałów, z którymi radzili sobie bramkarze, raz błąd przy łapaniu piłki popełnił Kamiński. W tej sytuacji gdynianie oczekiwali podyktowania rzutu karnego, jednakże Szymon Marciniak nie zamierzał podejmować takiej decyzji. Nie sposób było wskazać jednoznacznie lepszej drużyny – mecz był dość wyrównany, a także stał na niezłym poziomie intensywności.
Arka miała dwóch bohaterów
W drugiej połowie przez większość czasu to Arka prowadziła grę, jakby to ona była bardziej zdeterminowana. Gospodarze długo mieli piłkę przy nodze, ale nie mieli pomysłu, jak sforsować defensywę rywala. Mecz zbliżał się ku końcowi, a Pogoń zaczęła stwarzać sobie szanse po kontratakach. Za którymś razem po jednym ze strzałów w rękę piłką dostał Julien Celestine. Po analizie VAR sędzia Marciniak wskazał na wapno, a strzał Koulourisa świetnie obronił Damian Węglarz. Bramkarzowi w kolejnym meczu z rzędu udało się utrzymać swój zespół przy życiu, zaś sama interwencja miała dać o wiele więcej w przyszłości. W 80. minucie piłka wybijana przez defensora Pogoni trafiła tuż przed pole karne, gdzie dopadł do niej Kamil Jakubczyk i zdobył pięknego gola. Wychowanek klubu ze Szczecina po bramce dał się ponieść i zaczął prowokować swoich rywali, co znacząco zaostrzyło końcówkę meczu.
Gdyby grecki napastnik wykorzystał rzut karny, to pewnie mecz zakończyłby się zwycięstwem Pogoni. Lepszy w pojedynku nerwów okazał się jednak Węglarz. Przed tygodniem bramkarz Arki był głównym architektem remisu z Legią (0:0), teraz musiał się podzielić tym tytułem z młodym Jakubczykiem. A Arka po 4. kolejce przeskoczyła w tabeli szczeciński zespół.