Do Grodziska Wielkopolskiego przyjechała Legia, która podrażniona dwoma remisami z rzędu za wszelką cenę chciała wrócić na zwycięską ścieżkę. Goście zdawali sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, bo drużyna Dawida Szulczka to rewelacja bieżących rozgrywek Ekstraklasy. Warta przed meczem bliżej miała do europejskich pucharów niż do grona zespołów walczących o utrzymanie. Dodatkowo na ostatnie pięć spotkań przegrała tylko jedno – z Lechem Poznań. Legia jendak, w całej rundzie wiosennej nie poniosła porażki. Wojskowi chcieli serię utrzymać i zabrać ze sobą do Warszawy trzy punkty.
Dobrze zorganizowana maszyna
Warta grała tak, jak w derbach Poznania. Byli świetnie zorganizowani w obronie. Dobrze przesuwali się za piłką, czym utrudniali piłkarzom Kosty Runjaica przeprowadzanie groźnych akcji. Brakowało konkretów w atakach przyjezdnych. Za dużo w poczynaniach było kombinowania i mało tzw. piłki w piłce. Z kolei Warciarze próbowali swoich sił w okazjach, które czy to dostawali od Legii. Czuli, że są drużyną mającą mniejszy potencjał piłkarski, lecz nie oznacza to, że muszą przegrać. Nie było goli, lecz było widać pomysł i zaangażowanie, a to w meczach z takimi rywalami jak Legia Warszawa jest kluczowe. Tylko takim nastawieniem można w jakikolwiek sposób powalczyć z Legionistami. Im dłużej Legia nie potrafiła strzelić gola, tym bardziej pojawiały się nerwy w tej drużynie. Przypominało to spotkanie z Lechem. Kolejorz miał przewagę i nie potrafił się dobić do bramki Adriana Lisa. Gdy im się to udało, poszły kolejne okazje i kolejny gol. Legia tego w pierwszej połowie nie zrobiła. Warta miała swoje momenty, Legia kontrolę i więcej okazji, lecz żadna drużyna nie zdołała zanotować trafienia.
Warta grała swoje
Druga połowa przyniosła lekko zmienione oblicze drużyny Dawida Szulczka. Gospodarze bardziej się otworzyli, lecz dalej sprawiali wrażenie drużyny czekającej na to, co zrobi Legia. Spokój i wyrachowanie. To cechuje Wartę w meczu z „tymi lepszymi” w obecnym sezonie. Taki pomysł po raz kolejny sprawdził. W 68. minucie prowadzenie Warcie dał Adam Zrel’ak. Przyjezdni sami sobie na utratę bramki zapracowali. Niewykorzystane okazje, brak konkretów w grze i zbyt lekceważące podejście w obronie w końcu się zemściły. Widać było nerwy z powodu braku skuteczności.
Kosta Runjaic w 75. minucie dokonał trzech zmian, ściągając z boiska m.in. Josue. To pokazuje, że nic dzisiaj w grze Wojskowych nie grało. Trzeci mecz z rzędu Legia grała nieporadnie, zrywami i często bez konkretów. Warta doskonale to wykorzystywała. Pokazała po raz kolejny dojrzałość boiskową, ogranie i aspiracje do gry o jak najwyższe cele w Ekstraklasie. Legia po stracie gola, coraz to bardziej się otwierała, co prowadziło do jeszcze częstszych ataków gospodarzy. Zmiany zbyt dużo jakości nie dały, nie zmieniły kompletnie nic. Ataki dalej były apatyczne i przewidywalne. Dodać też należy, że świetnie po raz kolejny zaprezentował się w bramce Warciarzy Adrian Lis. To z pewnością nie pomagało przyjezdnym. Natomiast jak najbardziej pasowało to Zielonym. Wiedzieli, po co wyszli na boisko i co chcą osiągnąć. Cel osiągnęli. Jako pierwsza drużyna pokonali Legię na wiosnę. Wojskowi tą porażką najprawdopodobniej wypisali się z gry o mistrzostwo Polski, bowiem Raków za chwilę będzie mógł odskoczyć na 11 punktów.