Na zakończenie 18. kolejki Ekstraklasy w Krakowie Puszcza gościła Widzew. W pierwszym spotkaniu pomiędzy tymi zespołami w Łodzi było 3:2 dla zespołu jeszcze prowadzonego przez Janusza Niedźwiedzia. Dziś Widzewa prowadzi już Daniel Myśliwiec i to on stanął przed wyzwaniem pokonania zespołu Tomasza Tułacza, który miał dziś okazję opuścić strefę spadkową.
Nie trudno było przewidzieć jak mniej-więcej będzie wyglądał ten mecz
Zespół Tomasza Tułacza ma najniższ średnie posiadanie piłki w całej lidze, natomiast Widzew pod wodzą Daniela Myśliwca chce utrzymywać się przy futbolówce. Z takim nastawieniem rozpoczął właśnie dzisiejsze spotkanie, ale oprócz nabijania statystyki posiadania piłki w praktyce nic im to nie dawało. Puszcza była nieźle zorganizowana, dobrze się przesuwała i skutecznie utrudniała grę Widzewowi. Goście nie mogli odnaleźć płynności w swoich akcjach. Mieli problemy ze znalezieniem pomocników w środkowej strefie, nie mówiąc już o kreowaniu sobie sytuacji. Widzew próbował także gry bardziej bezpośredniej, ale w powietrzu górowali obrońcy Puszczy Niepołomice. W pierwszej połowie oddali zaledwie 3 strzały.
Jeśli ktoś ostrzył sobie zęby na to spotkanie po tym, co zobaczył w lipcu w spotkaniu pomiędzy tymi zespołami to musiał solidnie się rozczarować.
Wszystko zapowiadało, że to może być mecz, który rozstrzygnie się jedną akcją
Po zmianie stron nadal trwał impas aż wreszcie gospodarze otrzymali rzut karny za zagranie ręką Juana Ibizy. Do piłki podszedł etawowy wykonawa jedenastek w zespole Tomasza Tułacza, czyli Artur Craciun i nie pomylił się. Puszcza została nagrodzona za to, zę oprócz dobrej organizacji gry bez piłki potrafili też zrobić zamieszanie w polu karnym i po jednej z takich sytuacji objęli prowadzenie.
Dla Widzewa to był jeden z tych dni, w których nic im nie wychodzi. Daniel Myśliwiec próbował reagować zmianami, przerzucać większe siły na ofensywę, zmieniać ustawienie z czwórki na trójkę obrońców. To wszystko jednak na nic. Gdyby mecz trwał kolejne 90 minut to z dużą dozą prawdopodobieństwa goście i tak nie trafiliby do siatki Oliwiera Zycha.