Gdy Vitor Pereira obejmował w grudniu Wolverhampton Wanderers, zespół zajmował przedostatnie miejsce w tabeli. Po 16 meczach miał zaledwie 9 punktów i 5 „oczek” straty do bezpiecznej strefy. Obecnie przewaga nad kreską wynosi 14 punktów, co praktycznie oznacza już utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon. Portugalski szkoleniowiec szybko zdołał wydobyć z Wilków potencjał, odsunąć na bok obawy o zamieszanie się w walkę o pozostanie w Premier League i zbudować optymizm na przyszłość.
Nieoczywisty wybór
Vitor Pereira był nieoczywistym wyborem włodarzy Wolverhampton. Portugalski szkoleniowiec ostatnie trzy lata spędził pracując poza Europą – najpierw w Brazylii (Corinthians i Flamengo), a później w Arabii Saudyjskiej (Al Shabab). Ostatnie sukcesy w europejskiej piłce odnosił jeszcze przed dekadą, gdy zostawał mistrzem Grecji z Olympiakosem. W swojej karierze ani razu nie prowadził zespołu z pięciu czołowych lig europejskich. Miał natomiast doświadczenie w europejskich pucharach, ale w Lidze Mistrzów prowadził Porto na początku drugiej dekady XXI wieku. Odległe czasy. Wszyscy kibice w momencie zatrudnienia Vitora Pereiry w Wolves musieli więc postawić przy nim znak zapytania. Na Molineux zaryzykowali, ponieważ CV i ostatnie lata pracy w zawodzie Portugalczyka w żaden sposób nie sugerowały, że to trener, któremu w połowie sezonu powierza się zespół leżący w strefie spadkowej.
Since taking 13 points from a possible 15 in Vitor Pereira’s last 5 games at Wolves, he arrived at a local pub yesterday for a pint after his 4-2 win over Spurs.
— george (@StokeyyG2) April 14, 2025
What a man 👏 pic.twitter.com/ElBpthR9Vf
Dlatego też wyniki Wilków muszą robić wrażenie. Vitor Pereira poprowadził zespół w Premier League w takiej samej liczbie meczów (16) jak Gary O’Neil w tym sezonie. Pod wodzą nowego trenera Wolves zdobyli o 15 punktów więcej. Co ciekawe, liczba strzelonych goli utrzymała się na niemal takim samym poziomie (24 do 23 dla O’Neila), natomiast znaczna poprawa zaszła w grze obronnej. Liczba straconych bramek spadła prawie o połowę (z 40 do 21). Wprawdzie Wolves za kadencji poprzednika mogło mówić o sporym pechu, ponieważ według modelu goli oczekiwanych (xG) rywale nie kreowali aż tak licznych i jakościowych szans przeciwko nim, jednak u Vitora Pereiry zaszła zmiana na lepsze.
Zmiany ustawienia
W poprzednim sezonie Wolves Gary’ego O’Neila w wielu meczach było nieźle zorganizowane bez piłki, a ich flagowym ustawieniem było 3-4-3. Angielski trener zdecydował się jednak w obecnym sezonie przejść na ustawienie z czwórką obrońców, co okazało się procesem trudniejszym do wykonania niż prawdopodobnie zakładał. O’Neil później wrócił do systemu z trójką stoperów i wahadłowymi, mimo że brakowało mu do takiego ustawienia odpowiednich personaliów. Sprzedaż latem Maxa Kilmana oraz kontuzja Yersona Mosquery mocno ograniczyła trenerowi pole manewru na środku obrony.
Think Wolves' work in the January transfer window deserves credit…
— Dougie Critchley (@DougieCritchley) April 14, 2025
Emmanuel Agbadou and Marshall Munetsi have been central to the club's 6 wins in 9 games since the start of February.
Shows once again that there's plenty of gems throughout Ligue 1!
Dość zaskakująca była więc decyzja Vitora Pereiry grze na trójkę środkowych obrońców i wahadłowych. 56-latek prawdopodobnie wyszedł z założenia, że bardziej opłacalne jest trzymanie się ustawienia, które działało w poprzednim sezonie i do którego piłkarze byli przyzwyczajeni, a braki kadrowe nadrobić podczas zimowego okienka transferowego. W przegranym spotkaniu z Nottingham Forest (0:3) na początku stycznia Vitor Pereira miał do dyspozycji jednego zdrowego stopera (Bueno), a w rolach skrajnych środkowych obrońców grali nominalni wahadłowi – Rayan Ait-Nouri oraz Matt Doherty, który tak dobrze spisuje się na tej pozycji, że stał się podstawowym zawodnikiem. W zimie do klubu sprowadzono więc dwóch środkowych obrońców. Emmanuel Agbadou ze Stade Reims bardzo szybko stał się liderem defensywy i prezentuje się znakomicie, a Nasser Djiga z Crveny Zvezda na razie nie zagrał jeszcze ani jednego meczu w wyjściowym składzie.
Vitor Pereira uszczelnił defensywę, mimo że nie zmienił podejścia do bronienia
Wolves broni niemal z taką samą intensywnością. Wskaźnik PPDA określający liczbę podań, na którą pozwala zespół rywalom zanim podejmie próbę odbioru utrzymał się na tym samym poziomie (11,3). Wilki nie stosują często wysokiego pressingu, a raczej nastawiają się na niską obronę. Choć średnie posiadanie piłki wzrosło tylko o dwa punkty procentowe, to Wolves częściej zaczęło utrzymywać się przy futbolówce na połowie rywala (47,2% do 41,1%) oraz w tercji ataku (46,9% do 35,9%). Pod wodzą Vitora Pereiry zespół lepiej potrafi oddalić grę od własnej bramki. Wolves stało się bardziej cierpliwe w posiadaniu piłki (procentowy wskaźnik celności podań wzrósł o 3%), więc rywale mają również mniej okazji w szybkich atakach, które we współczesnym futbolu odgrywają coraz większą rolę w zdobywaniu bramek. Główną przyczyną zmniejszenia liczby traconych goli jest więc bardziej odpowiedzialna gra w posiadaniu piłki.
Już nie tylko Matheus Cunha
Ofensywa Wolves od początku sezonu zależała wyłącznie od Matheusa Cunhii. Gdyby kibice mieli wskazać zawodnika, który ma największy wpływ na grę ofensywną swojego zespołu w obecnym sezonie Premier League to jeszcze niedawno dużą szansę na zwycięstwo w takim głosowaniu miałby Brazylijczyk z Wolves. Matheus Cunha nie dość, że strzelał bramki, na które sam sobie pracował oraz dostarczał asysty to na dodatek – według wyliczeń EPL – Analitycs na portalu X – na początku marca był w swoim zespole graczem, który najczęściej zapewniał progresję piłki w ostatnią tercję boiska. Vitor Pereira również potrafił wykorzystać jego umiejętności. Przez wiele początkowych tygodni 25-latek musiał stawiać pieczątkę na każdej akcji Wilków. W pierwszych 11 meczach ligowych za kadencji nowego szkoleniowca Cunha miał bezpośredni udział przy 6 z 13 bramek, mimo że opuścił jeden mecz przez zawieszenie, a później 45 minut przez uraz.
Matheus Cunha w Wolves jest alfą i omegą. pic.twitter.com/8CnCzGHAvB
— Football Info (@football_inf0) March 5, 2025
Punktem zwrotnym dla oduzależnienia ofensywy Wolverhampton od Matheusa Cunhii była czerwona kartka dla Brazylijczyka w meczu FA Cup z Bournemouth. Dostał on zawieszenie na cztery kolejne spotkania w Premier League (w Anglii kary przechodzą z ligi na puchary krajowe i vice versa). Można było spodziewać się problemów, natomiast drużyna bez swojego lidera zdobyła 10 punktów w 4 meczach i strzeliła 6 goli. Vitor Pereira złożył ofensywę z Jorgena Stranda Larsena na szpicy, za którym grają Jean-Ricner Bellegarde oraz sprowadzony w styczniu ze Stade Reims Marshall Munetsi. W ostatnich tygodniach świetnie dysponowany jest w szczególności Strand Larsen. Norweg w ostatnich 4 meczach trafił do siatki pięciokrotnie, a trener jego wzrost formy strzeleckiej tłumaczy wejściem do wyjściowej jedenastki Munetsiego, którego gra pozwala napastnikowi trzymać się bliżej pola karnego i światła bramki.
O tym jak dobrze Vitor Pereira poukładał ofensywę bez Matheusa Cunhii najlepiej świadczy fakt, że Brazylijczyk ostatni mecz zaczął na ławce
56-letni szkoleniowiec na konferencji prasowej zapytany o powrót Cunhii zapowiedział, że nie planuje zmian w wyjściowej jedenastce, ponieważ ta wygrała trzy ostatnie mecze. Reprezenant Canarinhos w meczu z Tottenhamem (wygranym 4:2) wszedł z ławki i zdobył czwartego gola dla zespołu.
Picking up right where he left off 🇧🇷🎯 pic.twitter.com/NUDSykuMNq
— Wolves (@Wolves) April 13, 2025
Mało kto spodziewał się tak dobrego początku pracy Vitora Pereiry na Molineux. Portugalczyk najpierw załatał dziury w defensywie, a w ostatnich tygodniach zdołał sprawić, że ofensywa nie jest już zależna tylko od pomysłów Matheusa Cunhii. Od rozpoczęcia pracy przez Pereirę Wolves jest ósmym najlepiej punktującym zespołem w Premier League, na finałowym etapie sezonu nie musi drżeć o utrzymanie, a po ostatnich meczach w kibicach narasta słuszne przekonanie, że nieuchronne odejście Cunhii w letnim okienku transferowym wcale nie musi oznaczać, że do następnego sezonu przystąpią – nie licząc beniaminków – jako jeden z głównych kandydatów do spadku z Premier League.