Zero kwalifikacji. Tak przed rewanżowym bojem z Austrią prezentowała się statystyka polskiej reprezentacji kobiet, której nie udało się awansować w swojej historii, na żaden turniej rangi mistrzowskiej. Jednak powodzenie w wiedeńskiej bitwie mogło w końcu to zmienić. Biało-czerwone przyleciały do stolicy Austrii ze skromną, lecz cenną zaliczką jednej bramki. Zatem już osiągniecie remisu, dawało złoty bilet do Szwajcarii. Oba zespoły znały się bardzo dobrze, bowiem na przestrzeni eliminacji zagrały ze sobą już trzykrotnie. Jednak pierwszy mecz barażowy udowodnił, że przeszły niekorzystny bilans nie musi być wyznacznikiem budowania rzeczywistości (przed nim Austria dwukrotnie wygrała 3:1 z Polską w grupie).
Wepchnąć coś do siatki
Nerwówka trzymała się mocno obu stron, gdzie odznaczało się błędami w wyprowadzaniu piłki, chaotycznymi wybiciami oraz ogólną kopaniną. Obie też potrafiły swoje przeciwniczki nastraszyć. Austriaczki stworzyły dwie groźne sytuacje, lecz spalone. Natomiast Polki mogły objąć prowadzenie dzięki akcji rozpoczętej od złego wycofania Mariny Georgievy. Piłkę przejęła Natalia Padilla, która pograła dwójkowo z Ewą Pajor. Niestety finalizując akcję Padilla oddała za słaby strzał, do tego prosto w bramkarkę. Rot-Weiss-Rot próbowały często kreować zagrożenie za pomocą dośrodkowań, ale i przy nich dużo paliły. Jednakże ich starania coraz bardziej doprowadzały do podnoszenia się ciśnienia polskich kibiców.
Od 22. minuty gospodynie przejęły inicjatywę ofensywną i przez większość czasu operowały futbolówką na polskiej połowie. Polki zostały zmuszone do obrony oraz wzmożonej ostrożności, bowiem Austriaczki nakładały na nie wysoki pressing. I miały duży kłopot z wyprowadzaniem jakichkolwiek kontrataków. Około 33. minuty ponownie udało im się jakoś parę razy przebić pod pole karne przeciwniczek. Aczkolwiek gdy już się przy nim znajdowały, nie osiągały zbyt wiele. A Austria wrzutkami naciskała nadal. I jedną w 41 minucie po rzucie wolnym mogła w końcu coś wbić. Piłka po nim odbiła się od jednej z Polek i trafiła prosto do Eileen Cambell. Na szczęście dzięki interwencji Kingi Szemik i wybiciu Wiktorii Zeniewicz na tablicy pozostał rezultat bezbramkowy. Dużo szczęścia mieliśmy także po uderzeniu Lilli Purtscheller, które obrało tor obok bramki.
Wytrzymać do końca
Pierwszą połowę Polki przetrwały, lecz ofiarnie i nie wiadomo było czy są w stanie utrzymać awans, będąc w głównej mierze w defensywie. Austria od gwizdka wznawiającego ruszyła do ataku i dość szybko Cambell oddała ostrzegawczy strzał z dystansu. Czarne koszulki wciąż oblegały polską twierdzę, sprawdzając jej wytrzymałość. Aczkolwiek biało-czerwone w tej sytuacji nie znieruchomiały kompletnie i kilkukrotnie zbliżyły się pod bramkę chronioną przez Manuelę Zinsberger. Wywalczyły również kilka rzutów rożnych. Ale nadal niczego nie kończyły wielkim grzmotem.
Piorunami atakowały Austriaczki, które znowu były bliskie objęcia prowadzenia w 65. minucie. Wtedy strzał Purtscheller (oddany po indywidualnym wejściu w pole karne ze skrzydła) powędrował obok słupka. Polska stale była w dużym niebezpieczeństwie. Też z uwagi na to, że pozostawiała rywalkom za dużo miejsca na spokojne rozegranie. Jednak co najważniejsze zawodniczkom Niny Patalon cały czas udawało się trzymać futbolówkę z dala od własnej sieci. W bólach i trudach, ale skutecznie. Człowiek z przeemocjonowania i ciągle trwającej grozy mógł sobie wszystkie włosy z głowy. Dlatego tym bardziej wtedy docenia się szczęśliwy happy end. Nasza formacja żółwia nie została złamana. A na dodatek spokoju w polskich sercach dolał gol Ewy Pajor, zdobyty w doliczonym czasie trochę z niczego.
Austria 0:1 Polska (90+4′ Ewa Pajor)
Łączny stan barażu = Austria 0:2 Polska (Awans – Polska)