W sparingowym pojedynku Legia Warszawa przegrała z Red Bullem Salzburg 2:3, mimo że po pierwszych 45 minutach prowadziła 2:0.
Pierwsza połowa była wręcz koncertowa w wykonaniu stołecznych. Piłkarze Kosty Runjaicia już w 1. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Josue. Po upływie 19 minut było już 2:0 dla legionistów po wykończeniu Ernesta Muciego i doskonałej asyście Blaza Kramera. Generalnie gra warszawiaków mogła się podobać. Sporo było wymian z pierwszej piłki i ruchliwości. Pod tym kątem imponował zwłaszcza wspomniany Kramer, nowy napastnik. Słoweniec poruszał się i wzdłuż, i wszerz boiska, cofał się do środka pola, a przy asyście do Muciego zrobił to z prawego skrzydła. Kramer ma imponujące warunki fizyczne, a przy tym jest zwinny i mobilny. To może być kawał napadziora na polską ekstraklasę. Na pozycji numer „6” nieźle wyglądał także Igor Kharatin. Być może Ukrainiec dostanie szansę od nowego szkoleniowca, bo jak na razie nie miał zbyt wielu dobrych momentów w Warszawie.
Haczyk natomiast jest tak, że Red Bull na pierwszą połowę wyszedł nawet nie drugim, a… trzecim składem. Właściwie jedynym etatowym graczem był kapitan Andreas Ulmer, reszta zaś to chłopaki z drugoligowego FC Liefering, który od sezonu 2012/13 jest klubem satelickim Salzburga. Ogrywają się tam młodsi zawodnicy, bez szans na występy w RB.
Po przerwie Austriacy wymienili zawodników. Na murawie pojawili się między innymi Benjamin Sesko oraz Junior Adamu, a Legia Warszawa nie wyglądała już tak dobrze. Dwa gole Sesko plus trafienie z rzutu karnego Adamu w raptem 5 minut przychyliły wynik na korzyść Red Bulla. Poczynania legionistów całkowicie siadły, zwłaszcza jak boisko opuścili gracze wyróżniający się w pierwszej połowie (Kramer, Muci, Ribeiro). Odczuwalny był zwłaszcza brak słoweńskiej dziewiątki. Jego zmiennik – Rafa Lopes – nie dawał zbyt wiele z przodu. To samo zresztą można powiedzieć o Bartoszu Sliszu i Patryku Sokołowskim.