Kto by się spodziewał, że żeby wrócić do PKO BP Ekstraklasy, Arka Gdynia będzie potrzebowała dodatkowej motywacji w postaci derbowego rywala. I to właśnie spadek Lechii Gdańsk sprawił, że żółto-niebiescy w obecnym sezonie stali się ”potworem” w lidze. Tyle że nie tylko oni straszyli przeciwników w Trójmieście. Lechia bowiem jako jeden z nielicznych polskich klubów bardzo szybko wrócił do Ekstraklasy, ponieważ od razu po spadku. Gdańszczanie stworzyli prawdziwą autostradę do Ekstraklasy, do której dostęp mają tylko oni, oraz ich odwieczni rywale.
Arka Gdynia w ostatnich latach wywracała się na ostatniej prostej
Na wstępie warto przytoczyć, że Arka była jednym z nielicznych zespołów, które spadając z Ekstraklasy, nie miały problemów finansowych. Nie analizując całej otoczki wokół poprzednich właścicieli klubu (w tym roku pakiet większościowy odkupił Marcin Gruchała), którzy mieli na pieńku z kibicami, to zarządzanie klubem pod kątem finansowym nie wychodziło im źle. Pozwoliło to klubowi utrzymać przez lata mocny skład, który co roku premiował ich jako kandydatów do awansu. Arka Gdynia walczyła, jednak na ostatniej prostej kilkukrotnie się wywracała. Przed poprzednim sezonem, w ostatnich wcześniejszych latach na ostatnie pięć spotkań nie potrafiła wygrać więcej niż jeden raz. W ubiegłym roku nawet nie zakwalifikowała się do baraży przez stratę 3 punktów do Stali Rzeszów.
Lechia Gdańsk również miała swoje problemy, przez które spadła
W Gdańsku także nie było kolorowo. W pierwszym sezonie po spadku ich derbowego rywala zajęli miejsce w środku tabeli Ekstraklasy. Rok później sytuacja była lepsza, ponieważ zakwalifikowali się do europejskich pucharów. Te jednak nie przyniosły jej nic dobrego, ponieważ w następnym sezonie spadła z ligi z hukiem. Zabrakło jej aż ośmiu punktów do Śląska Wrocław. Jeżeli nawet by je odrobili, to mieli dużo gorszy bilans bramkowy. Najlepszym tego przykładem był fakt, że mieli najwięcej straconych bramek w lidze, bo aż 56.
Jeszcze większy problem dotknął jednak Lechię pod kątem finansowym. Przez lata klub borykał się z problemami z wypłatami pieniędzy piłkarzom oraz pracownikom klubu. Przez to wielu zawodników oraz pracowników opuszczało klub na przestrzeni lat. Wielokrotnie Lechii Gdańsk groziły nie tylko inne kluby jak chociażby Śląsk Wrocław, któremu nie płacono na czas rat za transfer Sebastiana Mili. Również podstawowi gracze jak chociażby Rafał Wolski, Artur Sobiech czy Sławomir Peszko złożyli do PZPN-u wezwania do spłat zaległości przez klub. Szybko każdego z nich już w klubie nie było.
Jeszcze na początku obecnego sezonu w Gdańsku panował taki bajzel, że trener Szymon Grabowski mógł żałować dołączenia do tego projektu. W lipcu trzeba było odwołać sparing z Olimpią Elbląg z powodu braku piłkarzy. Drużyna trenowała w tamtym czasie w trzynastu, nie wliczając w to bramkarzy. Sam szkoleniowiec rwał włosy z głowy i po czasie przyznał, że gdyby w tamtym momencie dyrektor sportowy Łukasz Smolarow, powiedział mu, jakie problemy napotka w Lechii, to nie podpisałby tej umowy. W końcu w pierwszych kolejkach musiał wystawiać skład juniorów, którzy potrafili przegrać 2:5 z obecnym spadkowiczem — Zagłębiem Sosnowiec.
Tym bardziej ciekawe jest więc to, jak zespół przeobraził się w typowego bogola ze statusu biedaka. Od początku sezonu nowy prezes klubu, Paolo Urfer obiecał trenerowi wiele, ale słowa dotrzymał, wraz z funduszem, który latem przejął klub. Funduszem inwestycyjnym Mada Global, który jest z Dubaju. Robi wrażenie? Nic dziwnego, że klub w transfery zainwestował ponad dwa miliony euro. Ściągnięto gwiazdy ligi łotewskiej, czyli Camilo Mene i Ivana Zhelizko, dodatkowo Luisa Fernandeza, który był w poprzednim sezonie liderem Wisły Kraków oraz Maksyma Khlana. Ukrainiec przyszedł z Szachtara Donieck za darmo i stał się poważnym kandydatem do miana MVP ligi. 21-latek miał udział przy aż 13 bramkach w Fortunie 1 Lidze.
Co jednak ciekawe wrażenie robią również osoby postawione poza boiskiem w klubie. Prezes Paolo Urfer w przeszłości pracował w FC Sion, Grasshoppersie Zurich i Neuchatel Xamax jako dyrektor sportowy. Ma on bardzo szeroką sieć kontaktów i to dzięki niemu udało się ściągnąć z Łotwy Mene, Zhelizko oraz wypożyczyć Kapicia, oraz z Ukrainy Khlana. Każdy z tych graczy jest podstawowym zawodnikiem klubu, więc gdyby nie on… to cóż, byłby kłopot. Wrażenie także robi Kevin Blackwell, który w przeszłości przez lata pracował jako asystent szanowanego na Wyspach Brytyjskich Neila Warnocka. Także samodzielnie prowadził kilka angielskich zespołów, w tym na poziomie drugoligowym. Nie jest on tylko dyrektorem technicznym w Gdańsku, ponieważ swoim doświadczeniem pomaga w szatni.
Pierwsi od 7 lat
Nie ma co jednak umniejszać sukcesowi, jaki ten klub osiągnął. Będą pierwszymi od 7 lat, którzy zaliczą od razu bezpośredni powrót do Ekstraklasy. Ostatni dokonali tego piłkarze Górnika Zabrze w 2017 roku. Ostateczną weryfikacją tego projektu będzie jednak Ekstraklasa. To ona wielokrotnie sprawdzała te zbyt mocne zespoły na 1 ligę. Będzie można więc zweryfikować pomysł władz na klub, ponieważ rywalizacja finansowa z innymi zespołami będzie już dużo bardziej zacięta. Trzeba sobie jednak przyznać, że dawno żaden beniaminek Ekstraklasy nie wyglądał tak dobrze jak Lechia szczebel niżej. I tak, w moim tekście piszę, jakoby zespoły z Trójmiasta awans już wywalczyły — choć wcale tak (jeszcze) nie jest. Tak szanse, że zaprzepaszczą go na ostatniej prostej, są czysto matematyczne. Lechia może tego dokonać, jeśli zdobędzie chociaż jeden punkt w sobotnim starciu z Wisłą Kraków.
Trójmiasto stawia na młodzież
Przy tym wszystkim warto wyróżnić fakt, że obie drużyny regularnie stawiają na młodzież. Prym w tym wiedzie zespół zarządzany przez trenera Wojciecha Łobodzińskiego. W Gdyni największymi gwiazdami młodego pokolenia są Olaf Kobacki oraz Kacper Skóra. Kobacki ma już udział przy 17 trafieniach w lidze i niedawno przedłużył kontrakt do 2027 roku z opcją przedłużenia o kolejny. Skóra zaś w ostatnich czterech spotkaniach czterech trafieniach i ze spotkania na spotkanie się rozkręca. Również świetnie wygląda 21-letni Alassane Sidibe, który zimą został wypożyczony z Atalanty Bergamo. Według wyliczeń serwisu transfermarkt średnia wieku klubu wynosi zaś 25,3 lat.
Młodziej wygląda zespół Lechii, którego średnia wieku wynosi 21,9. Jest tam jednak mniej Polaków niż u ich rywali, co znalazło odzwierciedlenie w klasyfikacji Pro Junior. Gdańszczanie mają bardzo różno-narodowościową kadrę, która jest bardzo młoda i ma przed sobą świetlaną przyszłość. To samo oczywiście należy mówić o zespole Arki, która również może namieszać w Ekstraklasie, jak zrobiła to kilka lat temu, gdy potrafiła wygrywać Puchar czy też Superpuchar Polski, przy okazji utrzymując się w lidze.
Problemy z licencją na PKO Ekstraklasę
Pojawił się jednak dla Lechii Gdańsk nowy problem związany z tymi starymi. Oczywiście — pozasportowy. Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN nie przyznała klubowi z Gdańska licencji upoważniającej klub do uczestnictwa w rozgrywkach PKO Ekstraklasy w sezonie 2024/25. Otrzymały je za to inne zespoły, do których zalicza się Arka Gdynia. Jest to sytuacja z jednej strony kuriozalna z drugiej w pełni zrozumiała. Za nieprzestrzeganie przepisów grożą kary, choć dziwne z punktu widzenia kibiców może być to, żeby drużyna wywalczająca awans na boisku nie była go w stanie uzyskać poza nim. Miejmy jednak nadzieję, że cała sprawa zakończy się happy-endem, a my za rok będziemy w stanie oglądać świetne widowisko, jakim są derby Trójmiasta. Oczywiście — już w Ekstraklasie.
Inną rzeczą, która może lekko martwić kibiców, jest fakt, że wielu piłkarzy po sezonie może Gdańsk opuścić. Wśród nich największym nazwiskiem jest Rifet Kapić, który jest tylko wypożyczony z Valmiery FC do końca sezonu bez opcji wykupu. To właśnie tutaj kontakty Urfera będą musiały po raz ponowny uaktywnić się. Również nie wiadomo jak potoczy się sytuacja z Dawidem Bugajem wypożyczonym ze Spal. Prawy obrońca jak sam mówi, najchętniej by się wykupił. W umowie zawarta jest opcja wykupu, więc prawdopodobnie klubowi uda się go wykupić, jeśli będzie o to zabiegał. Kontrakt wygasa także Bogdanowi Sarnawskiemu. Ukrainiec jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze, w której zanotował 14 czystych kont.
I wracając teraz do tytułu tego tekstu — tej autostrady, którą najpierw wybudowano w Gdańsku po to, aby do niej dołączyła Gdynia, raczej już nikt nie zatrzyma. Wiara, że Lechia Gdańsk i Arka Gdynia na dłużej zagoszczą w PKO BP Ekstraklasie, jest jak najbardziej zasadna.