Tottenham – drużyna, która bawi, ale nie uczy

Do Ange’a Postecoglou można powoli przypinać łatkę największego dogmatyka w Premier League. Nieważne z jakim rywalem przyjdzie się mierzyć jego drużynie, Australijczyk zawsze chce grać w ten sam sposób. Spurs mają być zespołem intensywnym, pełnym witalności i energii. Taka jest wizja zespołu Postecoglou. Pomimo wielu niepowodzeń, trener kurczowo trzyma się swoich założeń, a zmian w najbliższym czasie nie powinniśmy się spodziewać. Trzeba przyznać, że oglądanie Tottenhamu sprawia wiele przyjemności odbiorcom. Problem w tym, że rzadko zadowalają własnych kibiców.

Hulaj dusza piekła nie ma

Gdyby ktoś kazał mi wskazać krótką dewizę, opisującą grę Tottenhamu pod batutą Postecoglou, wskazałbym zapewne tę – hulaj dusza piekła nie ma. Australijski szkoleniowiec chce, by jego piłkarze prezentowali futbol na wskroś intensywny. Każde spotkanie rozpoczynają od wysokiego pressingu, a raczej od rzucenia się na rywala. To sprawia, że zawody z ich udziałem są iście zabawne ostatnimi czasy. Sęk w tym, iż zadowoleni z przebiegu spotkania najczęściej są postronni kibice, a nie sympatycy Tottenhamu. W ostatnich trzech spotkaniach Spurs padło aż 21 bramek, co daje średnią 7 goli na mecz. Brzmi absurdalnie, ale jest to autentyczna statystyka. Wszystko wygląda pięknie w statystykach ofensywnych – Tottenham jest drużyną, która zdobyła najwięcej bramek w lidze. Pomimo tak dużej liczby strzelonych bramek, zajmują jedynie 11. miejsce w lidze, co jest sporym rozczarowaniem.

REKLAMA

Urazy podstawowych obrońców

Wielokrotne urazy, kontuzje i dolegliwości – najczęściej obrońców – sprawiają, że Postecoglou często musi się głowić nad zestawieniem jedenastki. Zarówno Cristian Romero, jak i Micky van de Ven od dłuższego czasu zmagają się z kontuzjami uda. A więc Australijczyk musi sobie radzić bez dwóch podstawowych defensorów. Wprawdzie obaj pojawili się niedawno w pierwszej jedenastce na derbowe starcie z Chelsea, ale opuścili boisko z odnowionymi urazami. Argentyńczyk zdołał rozegrać ledwie kwadrans, a van de Ven osiemdziesiąt minut. Ben Davies spędził na boisku jedynie 270 minut w całym sezonie ligowym, na mecz pucharowy z Manchesterem United wypadł Udogie. Przez wiele spotkań niedostępny był Djed Spence, a dni Sergio Reguilon’a w Londynie wydają się być policzone. Na dodatek kostkę złamał Guglielmo Vicario, którego powrót przewiduje się dopiero na marzec. W miejsce Włocha do bramki wskoczył Fraser Forster. Upust swojej bezradności z pomnażających się kontuzji dał sam szkoleniowiec.

„Brakuje nam bramkarza, dwóch środkowych obrońców, lewego obrońcy, co nie ułatwia nam sprawy… Nie wiem, co więcej mogę powiedzieć”.

wypowiedź dla stacji BBC

Powiedział po porażce z Liverpoolem 3:6.

Najbardziej chimeryczny zespół w lidze

Kiedy piłkarze z północnej dzielnicy Londynu wychodzą na boisko, można spodziewać się wszystkiego. Jeśli ktoś potrafi przewidzieć wynik spotkania z udziałem Kogutów, to naprawdę chapeau bas. Zapewne nawet najlepsze maszyny losujące nie są w stanie zagwarantować tak rozmaitych wyników, jak ekipa Ange’a. Śmiało więc można określić ich mianem najbardziej nieprzewidywalnego, chimerycznego i chwiejnego zespołu.

Po porażce na Portman Road z beniaminkiem – Ipswich Town – spuścili łomot City aż 4:0. Dysproporcję w dyspozycji Tottenhamu widać na przestrzeni zarówno kilku spotkań, jak i w trakcie jednego meczu. W sezon weszli z przytupem, ale jedynie w pierwszą część spotkania. Po zdominowaniu Leicester City w początkowych 45 minutach, wyszli na drugą połowę i zapomnieli jak grać w piłkę – do stolicy wracali zaledwie z jednym punktem. Podobnie wyglądało to w starciu z Brighton, choć z The Amex nie wywieźli choćby punktu. Koncert w pierwszej części, prowadzenie do przerwy, absolutny zjazd w drugiej połowie. W efekcie tego przegrali 3:2.

Australijski dogmatyk

” Myślę, że byłem naprawdę cierpliwy przez ostatnie 18 miesięcy, siedząc tutaj, odpowiadając w kółko na te same pytania. Jeśli ludzie chcą, abym zmienił moje podejście, to są w błędzie, bo ono się nie zmieni”.

football.london.com

To słowa wypowiedziane przez szkoleniowca na pomeczowej konferencji po porażce z Liverpoolem. Jak powinniśmy je interpretować? Odpowiedź jest prosta – Postecoglou permanentnie trzyma się swojej koncepcji, taktyki oraz stylu gry. Problemy, które wynikają z prezentowanego przez Spurs futbolu, sprawiają, że dziennikarze ciągle pytają o to samo. Dlatego, jak sam powiedział, przez ostatnie 18 miesięcy siedzę tutaj i odpowiadam na te same pytania.

”Ludzie myślą, że powinienem po prostu kliknąć przełącznik i zmienić się, co jakoś w cudowny sposób sprawi, że będziemy lepszym zespołem. Jest jak jest. Po prostu będę kontynuował to, co robiłem dotychczas. Skupię się na tym, by zbudować zespół, jaki chcemy. W międzyczasie będziemy musieli zaakceptować, że po drodze będą wyzwania”.

football.london.com

Można więc dojść do wniosku, że szkoleniowiec Kogutów nie ma zamiaru wdrażać radykalnych zmian w taktyce zespołu. Zapewne kibice Premier League będą zadowoleni, bo tak ogromna liczb bramek, która pada w starciach z udziałem Tottenhamu, brzmi kusząco. Postecoglou zwrócił kiedyś uwagę na to, że zawsze w swoim drugim sezonie w nowej drużynie zdobywa jakieś trofeum, co może wlewać trochę nadziei w serca kibiców. Spurs wciąż są w grze o Puchar Anglii, Puchar Ligi, a także Ligę Europy. Zdobycie Premier League jest już raczej nierealne.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,769FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ