Mecz Legia – Lech to za każdym razem będzie hit kolejki. Nie zważając na sytuację kadrową czy ligową. Niedzielny hit nie okazał się kitem. Choć do widowiska to brakowało jeszcze wiele. O wiele ciekawszym okazał się mecz w Zabrzu.
Po hiszpańskim El Classico apetyty były rozbudzone. Wieczorny mecz na szczycie PKO BP Ekstraklasy mógł dopełnić dzieła i sprawić, że fani piłki szliby spać ekstremalnie przebodźcowani futbolowymi emocjami. Rok temu w meczu bezpośrednim na Łazienkowskiej niewiele się działo, choć wynagrodził to cierpienie gol Aliego Gholizadeha. Teraz było znacznie ciekawiej. Na boisku znów było mnóstwo jakości. Kadry obu drużyn wyceniane są bardzo wysoko, przez co można było się spodziewać fajerwerków.
Taktyczne szachy
Strzałom legionistów i lechitów bliżej jednak było do małych petard, niż do pełnoprawnych środków pirotechnicznych. Klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. W statystykach nie odnotowano żadnej „big chance”, xG też było dalekie od ideału. A mimo to parę razy interweniować musiał Bartosz Mrozek, swoje zrobił także Kacper Tobiasz. Luis Palma i Paweł Wszołek natomiast obili słupki, a Steve Kapuadi w dobrej sytuacji uderzył głową obok bramki. Dużo było walki fizycznej, a piłkarze „jeździli na dupach”. Wyglądało to wszystko na mecz, w którym padnie jedna – zwycięska – bramka.
W drużynie Legii indywidualnie błyszczał Kacper Urbański. Młodzieżowy reprezentant Polski brał na siebie dużo piłek i najgroźniej uderzał na bramkę – Mrozek dwa razy musiał naprawdę mocno się postarać, żeby odbić zmierzającą w stronę bramki piłkę. Lech zaś wyróżniał się pracą drużynową. Przyjemnie patrzyło się na kombinacyjne akcje, którymi rozbrajali defensywę stołecznego zespołu.
Nie było jednak zabójczego tempa. Nie było huraganowych ataków. Raczej pragmatyczna gra do przodu, z jednoczesnym dbaniem o spokój w tyłach. Bardziej niż wygrać, każdy chciał uniknąć porażki. Między ofensywą a defensywą zachowywana była równowaga. Taktyczne szachy utrzymały się do samego końca. Żaden ze szkoleniowców nie zakończył partii matem. Pożegnali się remisem i podaniem rąk.
