Pierwszym meczem szóstej kolejki PKO BP Ekstraklasy było starcie Stali Mielec z Radomiakiem Radom. Goście mimo problemów z regularnym punktowaniem od początku sezonu prezentowali się naprawdę dobrze. Stal punktowała do tej pory z tymi, z którymi musiała, a jej gra nie porywała. Goście byli wyraźnym faworytem tego meczu.
Perfekcyjna pierwsza połowa Stali
Od początku meczu to gospodarze wyglądali zaskakująco dobrze. Stal próbowała zagrozić bramce gości, ale widać było brak doświadczenia w pełnej kontroli nad meczem. Wszystko zmieniło się już w 22. minucie meczu. To wtedy Esselink wyprowadził Mielczan na prowadzenie. Dobrze rozegrany rzut wolny przez Getingera „zmusił” Holendra do trafienia. Tak dogodnej sytuacji nie można było zmarnować.
Po bramce gospodarze nieco za mocno się cofnęli. Radomiak przejął inicjatywę dążąc do gola na 1:1. Goście nie potrafili dziś zaistnieć w ofensywie, ale Stal zdecydowanie zgasła. Gdy wydawało się, że zawodnicy trenera Kieresia po prostu dotrwają do końca pierwszej połowy, oni… trafili na 2:0. Po uderzeniu z za pola karnego (i rykoszecie) Gerstenstein trafieniem do szatni powiększył zapas biało-niebieskich. Sytuacja Radomiaka robiła się coraz bardziej nieciekawa.
Broniąca się Stal i… pechowy Radomiak
Przebieg drugiej połowy można było poznać nim w ogóle wystartowała. Gospodarze całkowicie zamknęli się na swojej, nie chcąc udawać, że interesuje ich cokolwiek poza zachowaniem korzystnego rezultatu. Radomiak napierał, ale z ofensywnych wojaży niewiele wynikało. Wraz z biegiem czasu zwycięstwo gospodarzy wydawało się nieuniknione.
Goście nie dali rady osiągnąć swojego celu. Stali wystarczyły tego wieczoru jedynie dwa błędy rywali, którzy przysnęli w niewłaściwych momentach. Radomiak kolejny raz gra „ładny” futbol, który okazuje się nieskuteczny. Niestety, dla zawodników z Radomia, za styl w piłce nożnej nie daje się punktów. Mielczanie przypisują do swojego konta ważne trzy oczka, z których mogą być naprawdę zadowoleni.