Był koniec października, gdy Bayern Monachium wybrał się do Moenchengladbach na spotkanie z Borussią. Pojedynek Pucharu Niemiec zakończył się nieprawdopodobną sensacją – „Źrebaki” upokorzyły „Bawarczyków” wygrywając aż 5:0. Dwa miesiące później, Gladbach ma ledwie 3 punkty przewagi nad strefą spadkową, a Bayern pewnie zmierza po tytuł mistrzowski. Co więcej, dwaj piłkarze Borussii szykują się do odejścia z drużyny. Ich kolejnym pracodawcą może zostać właśnie ekipa z Monachium.
Pierwszym z zawodników łączonych z Bayernem jest 27-letni obrońca, Matthias Ginter
Defensor wybiegał w podstawowym składzie reprezentacji Niemiec podczas Euro 2020, a na poziomie Bundesligi rozegrał już 278 spotkań. Bawarczycy byli zainteresowani jego sprowadzeniem już podczas ubiegłego okienka transferowego, ale wówczas nie udało się sfinalizować rozmów. W sytuacji, w której Ginterowi kończy się kontrakt i jak oznajmili sam zawodnik oraz jego pracodawca – strony nie będę kontynuowały współpracy, zespół Nageslmanna wyrasta na jednego z kandydatów do jego zatrudnienia. Wydaje się jednak, że kluczem w rozmowach będzie dalsza współpraca z Niklasem Sule. Niemcowi w czerwcu skończy się kontrakt z klubem. Jeśli nie zdecyduje się jego przedłużyć, wówczas ściągnięcie Matthiasa będzie wręcz koniecznością. W przeciwnym razie, Bayern najprawdopodobniej będzie przyglądać się sytuacji i cierpliwie czekać z ofertą.
Według Christiana Falka, Hasan Salihamidzić nie jest wielkim fanem Gintera, a jego zakontraktowanie uzależnia od wielu innych czynników, chociażby negocjacji defensora z Interem. Jeśli Włosi złożą lepszą ofertę, Bayern nie będzie „walczył”. Jeśli jednak pojawi się szansa na darmowe wzmocnienie, klub chętnie przystąpi do tematu. Ciekawostka – podczas wspomnianego Euro 2020, Ginter „wygryzł” ze składu właśnie Niklasa Sule.
Drugim ciekawym nazwiskiem z Borussii Moenchengladbach jest Denis Zakaria
Szwajcar podczas Euro 2020 nie odegrał większej roli, dość niespodziewanie siadając na ławce podczas spotkań z Włochami, Turcją i Francją. Mimo to, po zakończeniu sezonu o jego usługi mają walczyć kluby Premier League, Serie A, Barcelona a także Bayern i Borussia Dortmund. Wydaje się, że akurat w kontekście tego zawodnika, jego łączenie z Bayernem jest mocno naciągane. Oczywiście, Bawarczycy z pewnością przyglądają się sytuacji, ale nie mają większej potrzeby sprowadzania gracza o charakterystyce Zakarii. Co ciekawe, gdy trenerem Monachijczyków był Niko Kovac, naciskał na sprowadzenie Szwajcara. Zarząd klubu uznał wówczas, że to za słaby zawodnik na poziom drużyny.
Co z Ousmane Dembele?
Niemieckie media od dawna wskazują, że może odejść z Barcelony i związać się z Bayernem. To zresztą kolejny piłkarz, któremu za pół roku skończy się kontrakt i będzie mógł „za darmo” dogadać się z nowym pracodawcą. Problemy są dwa. Po pierwsze – Francuz oczekuje potężnych pieniędzy od Barcelony za przedłużenie kontraktu i podpis pod nową umową. Mówi się nawet o 40 milionach euro za parafowanie kontraktu, co drastycznie odbiega od standardów przyjętych przez Bayern. Mało tego, Dembele chciałby zarabiać niemalże dwa razy tyle, ile dziś zarabia Robert Lewandowski. Nie ma szans, by Bawarczycy przystali na takie oczekiwania (czy istnieje ktoś, kto by się zgodził?). Kluczem i w tej sytuacji może być potencjalne odejście innego zawodnika BM. Istnieje bowiem temat przyszłości Kinglseya Comana i jeśli Francuz będzie zdecydowany na odejście, wtedy Bayern ma włączyć się w rozmowy z Dembele.
Opcja numer cztery – Donny van de Beek
Bądźmy jednak uczciwi, to na ten moment plotka sprawiająca wrażenie pobożnego życzenia. Holender ma kontrakt z Manchesterem United obowiązujący do czerwca 2025 roku. W tym sezonie Premier League rozegrał 67 minut, więc teoretycznie „Czerwone Diabły” byłyby pewne zainteresowanie pozbyciem się „problemu”, a Bayern jest w stanie odbudować piłkarza uchodzącego za wielki talent. Wszystko rozbija się jednak o finanse. United zapłacili za Donny’ego aż 39 milionów euro i nie oddadzą go za darmo, z kolei Bawarczycy nie mają wielkiego „ciśnienia”, by płacić za van de Beeka. Moim zdaniem to kolejny wątek transferowy, w którym Bayern będzie czekać na okazję, ale nie zrobi poważniejszego ruchu, jeśli nie będzie czuł, że ten jest opłacalny.
Brazylijskie media od dawna łączą Bayern z Raphinhą
Napastnik Leeds ma kosztować aż 50 milionów euro i to właśnie on ma być głównym celem klubu na najbliższe miesiące. Reprezentant Canarinhos, który w tym sezonie Premier League uzbierał już 8 trafień na papierze wygląda na znakomite wzmocnienie, a zarazem… nie pasuje do całej koncepcji klubu. Przy wcześniejszych nazwiskach słyszymy bowiem, że Bayern dziesięć razy zastanowi się, zanim wydadzą eurocenta, a tutaj miałby oferować więcej niż cena rynkowa piłkarza?
Identycznie wygląda kwestia Antony’ego z Ajaxu Amsterdam
Tutaj temat wydaje się jednak prosty, bowiem poza jednym źródłem (Fabio Gatto), nikt nie informuje o rozmowach Bayernu z Holendrami. Ba! Redaktor portalu zajmującego się Milanem, tak po prostu informuje, że Mistrzowie Niemiec latem kupią gwiazdę Ajaxu? Śmierdzi tanią plotką.
Kto z opisanej szóstki realnie ma szanse trafić do Monachium?
Osobiście nie wierzę w żadne hitowe transery. Bayern nie jest klubem, który zimą dokonuje wielkich wzmocnień. W całym XXI wieku, za takowe można uznać chyba jedynie Alphonso Daviesa i wypożyczenie Alvaro Odriozoli (chociaż ono akurat okazało się niewypałem). Bawarczycy spokojnie analizują rynek. Jest kilka nazwisk, które można sprowadzić za grosze i jeśli w klubie zostanie podjęta decyzja, że opłaca się podpisać kontrakt, to Bayern ruszy do ataku. Póki co, zapewne będą cierpliwie czekać.