Defensywa – formacja w piłce nożnej, która ma za zadanie powstrzymać przeciwnika przed strzeleniem gola. W Lublinie mieliśmy mecz dwóch drużyn, które w taką grę defensywną nie potrafią. Efektem tego było aż siedem goli, jakie padły tego wieczoru. Więcej – bo pięć – były autorstwa GKSu Katowice.
Ekstraklasa nie zawodzi swoich sympatyków. Wszyscy narzekający na nudne przerwy reprezentacyjne czekają, aż te się skończą i będą mogli wrócić do oglądania ligowego grania. I jeśli ktoś faktycznie odliczał dni do rozpoczęcia 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy, to mógł czuć się ukontentowany. Wystarczył piątkowy mecz na Lubelszczyźnie.
Gospodarzem w tym pojedynku był Motor Lublin, choć po początku można było mieć wątpliwości. Na boisku to GKS Katowice wyglądał na drużynę, która rządzi i dzieli na Arenie Lublin. Agresywny pressing i wielokrotnie próby odbiorów powodowały, że co chwilę groźnie robiło się pod bramką Ivana Brkicia. Większość akcji napędzał po wygarnięciu przeciwnikowi piłki Mateusz Kowalczyk, nie inaczej było też w 9. minucie. Młodzieżowy reprezentant Polski zgarnął piłkę po wrzutce, następnie ta powędrowała przez Marcina Wasielewskiego do Alana Czerwińskiego, a ten zacentrował w pole karne. W szesnastce Motoru kluczowym zachowaniem popisał się Adam Zrelak zastawiając obrońcę i czyszcząc pole do zdobycia gola. W ten obszar bez krycia wbiegł Borja Galan, wykańczając głową cały atak.
Przy golu na 2:0 dla GieKSy znów w głównej roli słowacki napastnik. Po podaniu od Bartosza Nowaka obrócił się z Arkadiuszem Najemskim na plecach, przełożył defensora lublinian, w efekcie czego ten, upadając, ręką skierował piłkę do własnej bramki. I to w setnym meczu w barwach Motoru. Duet Nowak – Zrelak dał o sobie też znać niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy. Rozegrany na krótko rzut rożny, Nowak dogrywa spod linii końcowej, a Zrelak pakuje futbolówkę do bramki Brkicia.
Motor gonił, jednak GieKSa była skuteczna do bólu
Bramka Zrelaka była golem na 3:2, gdyż przed przerwą dwukrotnie w przeciągu trzech minut na listę strzelców wpisywał się Karol Czubak. Najpierw zaskoczył Rafała Strączka po rzucie rożnym, a chwilę później po wrzutce Michała Króla z prawej strony. Sam Czubak jednak meczu nie wygra. Trener Mateusz Stolarczyk mógł się tylko łapać za głowę po tym, co jego podopieczni tworzyli w obronie. Przed przerwą – w całkowicie niegroźnej sytuacji – agresywnym wślizgiem interweniował Jakub Łabojko, za co obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Prócz opisanej wyżej bramki Zrelaka, GKS Katowice jeszcze dwukrotnie zwiększał swoje rozmiary zwycięstwa. Za zapracowanego i niesamowicie zmęczonego Słowaka wszedł Ilya Shkurin i okazało się, że jakość ofensywna wcale nie zmalała. Białorusin popisał się snajperskim instynktem po podaniach Bartosza Nowaka oraz Sebastiana Milewskiego. Napastnik GieKsy mógł mieć nawet hat-tricka, jednakże w samej końcówce – w znany tylko dla siebie sposób – zmarnował doskonałą okazję sam na sam.
Ostatnim razem w Lublinie było 3:2 dla Motoru i można było się spodziewać, że kibice znów obejrzą ciekawy mecz. Piątkowy pojedynek przeszedł jednak najśmielsze oczekiwania. Druga połowa potoczyłaby się pewnie inaczej, gdyby lublinianie nie musieli grać czterdzieści pięć minut w osłabieniu. A tak, to GieKSa urządziła sobie strzelanie i bezlitośnie wykorzystała grę w przewadze, inkasując ważne w kwestii utrzymania trzy punkty.