Spotkania Pucharu Polski — zwłaszcza w tych początkowych rundach to świetna okazja na przegląd kadr mocniejszych drużyn. Trenerzy dają odpocząć gwiazdom, próbując osiągnąć awans jak najniższym nakładem kosztów. Pogoń Szczecin jadąc na mecz z Rekordem Bielsko-Biała z pewnością nie spodziewała się, że czeka ich tak szalony pojedynek.
Na pierwszego gola rywalizacji czekać musieliśmy aż do 55. minuty
Wówczas Tomasz Nowak postanowił uderzyć z rzutu wolnego… z połowy boiska. Co robił w tej sytuacji bramkarz Pogoni — Bartosz Klebaniuk? Najwyraźniej nie kojarzył Nowaka (który słynął w przeszłości z mocnego uderzenia) i wyszedł kilkanaście metrów przed swoją bramkę. Piłkarz Rekordu bezwzględnie to wykorzystał, notując piękne trafienie.
Pogoń atakowała, Rekord kontrował i w 65. minucie było już 2:0. Szczepan Mucha zakręcił Triantafyllopoulosem jakby rywal był jedynie pachołkiem, po czym bez problemu wpakował piłkę do siatki. Ekipa ze Szczecina była bliska klęski, ale miała Lukę Zahovicia. To on najpierw strzelił gola kontaktowego, potem w doliczonym czasie gry wyrównał stan rywalizacji, aż w końcu w dogrywce skompletował hat-tricka. Portowcy odrobili straty i wyszli na prowadzenie. W takiej sytuacji zlekceważyli przeciwnika, Nowak szybko rozegrał wolnego, a Caputa doprowadził do stanu 3:3. Bądźmy sprawiedliwi, 36-letni zawodnik w tym meczu wyglądał jak profesor na tle jednej z najlepszych drużyn Ekstraklasy… Ma już swoje lata, ale inteligencja boiskowa, umiejętność znalezienia najlepszej opcji – absolutnie pierwsza klasa.
Najdłuższa seria w historii Pucharu Polski?
Podopieczni Jensa Gustafssona mieli spokojnie wywalczyć awans do kolejnej rundy, a po dogrywce musieli egzekwować rzuty karne. Najpierw pomylił się Kareta, by po kilku seriach pomyłkę zaliczył Kurzawa. Szumera nie wykorzystał jedenastki? No to tym samym odpowiedział Klebaniuk. W 14. serii karnych karnego zmarnował Camara, dzięki czemu to Pogoń gra dalej. O wyniku zdecydowały tak naprawdę detale.
To był szalony mecz, w którym Rekord zdecydowanie nie był gorszym zespołem. Czy Portowcy zlekceważyli rywala? No cóż, dziwnie oglądało się piłkarzy uchodzących za ligowy top, którzy momentami kompletnie nie radzili sobie z trzecioligowcem. Szczególnie prowadząc 3:2 nie potrafili utrzymać przewagi i spokojnie dowieźć wygranej. Szacunek dla gospodarzy za walkę, ale to zespół ze Szczecina pozostaje w walce o trofeum Pucharu Polski.