4 mecze i 3 zwycięstwa. Tak prezentuje się dorobek Stevena Gerrarda jako trenera Aston Villi. Jedyną porażkę odniósł kilka dni temu przeciwko Manchesterowi City, co oczywiście trzeba w liczyć koszty sezonu. The Villans od przejęcia sterów przez byłego trenera Rangers dostali nowe życie. W cztery kolejki z 16. miejsca awansowali do górnej połowy tabeli. Lepiej w tym okresie punktowali tylko Manchester City i Liverpool.
Dla Stevena Gerrarda najważniejszym zadaniem było poukładanie defensywy.
Już w debiucie udało mu się zachować czyste konto z Brighton (2:0) i nie dopuścić rywali do wielu okazji. Podobnie zespół Anglika zagrał w następnym spotkaniu z Crystal Palace (2:1). Na Selhurst Park stracili akurat bramkę w doliczonym czasie gry, ale występ całego zespołu po raz kolejny był przekonujący. No właśnie, całego zespołu. Podstawą taktyki Stevena Gerrarda jest to, aby każdy zawodnik aktywnie uczestniczył w fazie bronienia. Jego zespół ustawia się w 4-3-3, zawęża środek pola i ogranicza czas przy piłce rywalom. Nie zawsze stara się zakładać wysoki pressing, ale nawet jeśli cofnie się niżej to w kontekście sposobu bronienia nadal możemy używać słowa „pressing”.
Kiedy popatrzymy nawet sobie na przegrany 1:2 mecz z Manchesterem City to patrząc na klasę rywala Aston Villę i tak można docenić. Statystycznie naprawdę mało który zespół dopuścił Obywateli do tak niewielu jakościowych sytuacji. Zespół Pepa Guardioli stworzył sobie tylko jedną „dużą okazję” definiowaną przez serwis Opta jako sytuacja, w której zawodnik „powinien” strzelić bramkę.
Biorąc pod uwagę, że Gerrard przejmował zespół, który przegrał 5 meczów z rzędu tracąc w nich 12 bramek to postęp w grze defensywnej jest imponujący. Tylko 3 stracone gole przeciwko rywalom ze środka tabeli oraz kandydatowi do tytułu. Podobnie to wygląda, jeśli popatrzymy na xGC (gole oczekiwane rywali) w tych meczach, co oznacza, że tak niska liczba straconych bramek to nie przypadek:
– 0,51 vs Brighton
– 0,75 vs Crystal Palace
– 1,04 vs Manchester City
– 0,94 vs Leicester
Teraz czas uwolnić jeszcze potencjał ofensywny.
W pierwszych dwóch spotkaniach Aston Villa wygrywała, choć z przebiegu gry były to raczej mecze na remis. Zgarnięcie 3 punktów zawdzięczali skuteczności. Dzisiaj z Leicester zagrali jednak świetne spotkanie także w ofensywie. Steven Gerrard ułożył już kręgosłup drużyny, ale cały czas szuka optymalnego zestawienia linii ataku. Wydaje się, że po dzisiejszym meczu mógł krzyknąć: „Eureka!”. Powrót Douglasa Luiza po kontuzji sprawił, że Ramsey przeszedł pięterko wyżej, a po drugiej stronie grał Buendia. W systemie 4-3-2-1 Gerrarda do dwójki przed napastnikiem Gerrard bardziej potrzebuje zawodników o charakterystyce „10-tki” aniżeli typowych skrzydłowych. W meczu z Leicester się to sprawdzało. Ramsey i Buendia mieli dużo swobody, schodzili do środka i często byli pod grą. Atak pozycyjny, a w efekcie stwarzanie szans wyglądało lepiej.
Bardzo ważną rolę odgrywają też boczni obrońcy. Matty Cash zaliczył dzisiaj aż 7 kontaktów z piłką w polu karnym, najwięcej w zespole. Ramsey tworzył mu korytarz na prawej stronie, który często wykorzystywał dobrze podłączając się do akcji. Gdyby był dokładniejszy przy dośrodkowaniach mógłby skończyć ten mecz z asystą.
Przejście o szczebel wyżej w trenerskiej karierze na razie jest dość gładkie dla Stevena Gerrarda. W krótkim czasie naprawdę fajnie poukładał Aston Villę. W następnych tygodniach przekonamy się na ile było w tym efektu nowej miotły, a na ile kunsztu trenerskiego byłego szkoleniowca Rangers.