Rozstając się po poprzednim sezonie z Davidem Moyesem West Ham miał wykonać krok do przodu. Zerwać z pragmatycznym, nastawionym na defensywę futbolem i zacząć prezentować bardziej nowoczesną, atrakcyjną piłkę. W tym celu zatrudniono Julena Lopeteguiego, a na transfery do klubu wydano prawie 150 milionów euro. Hiszpan nie potrafił jednak poukładać zespołu tak, aby grał zgodnie z jego filozofią. Na początku stycznia tego roku został on zwolniony, a jego miejsce zajął Graham Potter – trener, którego zespoły potrafiły grać ofensywnie. Mimo to, Anglik na początku swojej kadencji na London Stadium pokazuje zupełnie inne oblicze. Jednak to też nie przynosi pożądanych wyników.
West Ham nastawia się na defensywę
Wraz z zatrudnieniem Graham Pottera na London Stadium można było się spodziewać, że Młoty pod jego wodzą dalej będą kontynuowały próbę przeobrażenia się w drużynę bardziej ofensywną, częściej utrzymująca się przy piłce i budującą ataki pozycyjne. Jednak już w pierwszym meczu angielski szkoleniowiec pokazał, że przyszedł z kompletnie innym zamiarem. W spotkaniu Pucharu Anglii przeciwko Aston Villi, przegranym 1:2, West Ham grał bardzo pragmatycznie. Potter zmienił ustawienie na piątkę obrońców, a jego zespół starał się jak najbardziej minimalizować ryzyko. Piłkarze West Hamu nie rozgrywali od własnej bramki, przeważnie stosowali niski pressing i mieli tylko 41% posiadania piłki.
Oczywiście takie podejście mogło wynikać z tego, że już w 9. minucie wyszli na prowadzenie i przez większość spotkania pilnowali korzystnego wyniku. Niemniej jednak, było to zupełnie inne nastawienie, jakie pod wodzą Pottera prezentowało Brighton. Kolejne kilka miesięcy nie zmieniło tego, jak gra West Ham. Wręcz przeciwnie. Potter poszedł nawet jeszcze krok dalej w kierunku defensywy. O ile w pierwszym meczu trener Młotów zmieścił w podstawowej jedenastce czterech ofensywnych zawodników (Niclas Fullkrug, Lucas Paqueta, Mohammed Kudus, Crysencio Summerville), tak później wystawiał już przeważnie tylko dwóch (Jarrod Bowen i Kudus).
Pod wodza Pottera West Ham gra w systemie 5-3-2, bez klasycznej dziewiątki, z trzema mało kreatywnymi środkowymi pomocnikami (Tomas Soucek, Guido Rodriguez, Edson Alvarez) oraz wahadłowymi będącymi wcześniej bocznymi obrońcami (Aaron Wan-Bissaka, Vladimir Coufal lub Emerson). Czasem Graham Potter w środku pomocy daje szansę lepiej operującym piłką Jamesowi Wardowi-Prowse’owi czy Lucasie Paquecie. Mimo wszystko, i tak nawet przy takim zestawieniu West Hamowi brakuje kreatywności. Jest to bardzo duża różnica w porównaniu do tego, jak wyjściową jedenastkę Potter zestawiał w Brighton. 50-latek często na wahadłach ustawiał nominalnych skrzydłowych (Solly March czy Leandro Trossard) lub środkowych pomocników (Pascal Gross lub Jakub Moder).
Lepsza obrona, gorszy atak
Już samo zestawienie sugeruje również, że West Ham jest zespołem znacznie bardziej pragmatycznym, co ma odzwierciedlenie w statystykach. Od momentu zatrudnienia Pottera mniej goli od West Hamu strzelili jedynie trzej spadkowicze. Tylko te trzy zespoły – według danych z Understat – mają również niższy współczynnik xG (goli oczekiwanych). W tym okresie Młoty są też czwartym najgorszym zespołem pod względem liczby wszystkich strzałów oraz tych celnych (ex aequo z Nottingham) i piątym najgorszym w uderzeniach z pola karnego. We wszystkich tych statystykach West Ham pod wodzą Pottera zaliczył duży regres wzgledem kadencji Lopeteguiego. Młoty strzelają średnio mniej goli na spotkanie (1,12 do 1,2) oraz kreują mniej sytuacji (1,13 do 1,52 xG na mecz).
Tak słabe liczby w ofensywie w głównej mierze mogą wynikać po prostu ze stylu gry West Hamu. O ile Potter nie wykrzesał potencjału z ofensywy nowego zespołu, tak poprawił jego grę w defensywie. Oczywiście Młoty nadal tracą sporo goli i pozwalają rywalom na tworzenie wielu sytuacji. Od momentu przejęcia zespołu przez Anglika West Ham jest dopiero na 11. miejscu w liczbie traconych bramek. Pod względem xGC (oczekiwane gole stracone) gorsze jest natomiast tylko sześć drużyn. Mimo wszystko, i tak jest to poprawa względem kadencji Lopeteguiego. Młoty tracą teraz znacznie mniej goli na spotkanie (1,29 do 1,95) oraz dopuszczają rywali do mniejszej liczby sytuacji (1,48 do 2,1 xGC na mecz).
West Ham nie zrobił progresu
Pomimo poprawy gry w defensywie, West Ham pod wodzą Pottera nie zrobił postępu. Nowy szkoleniowiec nie miał wysoko zawieszonej poprzeczki. Obejmował zespół będący na 13. miejscu w tabeli, co – biorąc pod uwagę kadrę i wydatki latem na transfery – było wyraźnie poniżej potencjału. Pod wodzą Pottera West Ham nie tylko nie awansował w wyższe rejony, ale osunął się na 15. pozycję. Dokładnie to samo miejsce zajmują w tabeli za okres od momentu objęcia sterów przez 50-latka. Gdyby nie fatalna dyspozycja Manchesteru United i Tottenhamu, które odpuściły kilka ostatnich kolejek, stawiając jako priorytet triumf w Lidze Eurpoy, Młoty prawdopodobnie skończyłyby sezon na ostatnim bezpiecznym miejscu.
Za kadencji Pottera West Ham zdobywa średnio mniej punktów na mecz (1 do 1,15 pod wodzą Lopeteguiego). Z kolei według modelu xG „zasługują” na więcej (1,13 do 1,06 punktów oczekiwanych na spotkanie). Różnice te są jednak na tyle nieznaczne, że ciężko stwierdzić, aby zmiana trenera coś wniosła. Pod wodzą Pottera West Ham ani nie zrobił wyraźnego progresu, ani nie zaliczył regresu. Nowy szkoleniowiec zmienił podejście na bardziej defensywne, jednak nie dało to jakiejkolwiek poprawy wyników. A biorąc pod uwagę, jakie były oczekiwania przed jego przyjściem, nie wystawia mu to najlepszej laurki.
Słabe widoki na przyszłość
Właściciele klubu zatrudniali Lopeteguiego z myślą o bardziej atrakcyjnej grze. Nowy trener miał wykorzystać potencjał ofensywny drużyny oraz wkomponować do zespołu pozyskanych latem zawodników, na których w klubie wydano sporo pieniędzy. Mimo to, zmiana ta okazała się trudniejsza niż się wydawało i Lopeteguiemu szybko podziękowano. Potter natomiast przychodząc do West Hamu zaczął od organizacji gry w obronie, jednak ucierpiał na tym atak i kreowanie sytuacji. Gdyby ktoś nie wiedział, że latem Moyes opuścił London Stadium, oglądając obecny West Ham prawdopodobnie pomyślałby, że to Szkot nadal jest trenerem.
W ciągu roku w trakcie którego Młoty miały przejść transformację w drużynę bardziej ofensywną, styl gry ostatecznie niewiele się zmienił. Problem w tym, że wyniki są znacznie gorsze. Jeżeli Młoty pokonają w ostatniej kolejce Ipswich, zakończą rozgrywki z 43 punktami. Aż dziewięcioma mniej niż w poprzedniej kampanii, w której dotarli do ćwierćfinału Ligi Europy. Co prawda, będzie to lepszy wynik niż dwa lata temu, jednak wtedy ekipa Moyesa wygrała Ligę Konferencji. West Ham w trwającym sezonie, w którym nie musiał rywalizować w europejskich pucharach, zamiast się rozwinąć, zrobił krok w tył. Co gorsza, nic nie wskazuje na to, aby w kolejnych rozgrywkach miało się to zmienić.