Stal Mielec w swoim komunikacie poinformowała o anulowaniu czerwonej kartki, którą obejrzał ostatnio Damian Kądzior. Piłkarz drużyny Janusza Niedźwiedzia w starciu ze Śląskiem Wrocław sfaulował Jakuba Jezierskiego. Prowadzący to spotkanie Damian Kos nie wahał się ani chwili i wyrzucił zawodnika z boiska. Klub zareagował i złożył protest przeciwko tej decyzji. Teraz przychyliła się do niego Komisja Ligi Ekstraklasy SA, która uznała jego zasadność i uznała karę czerwonej kartki za niebyłą.
Taką decyzję można zrozumieć, gdyż wykluczenie budziło spore wątpliwości. Co prawda Kądzior faktycznie zaatakował przeciwnika i nadepnął na niego w okolicach ścięgna Achillesa. Ważne jest jednak to, jakie okoliczności poprzedziły całe zajście. Wyniknęło ono bezpośrednio z zagrania piłki przez Kądziora, który nadepnął na gracza Śląska odkładając stopę na murawę. Takie zagranie z pewnością nie było więc celowe, nie było w nim żadnej premedytacji i zamiaru zrobienia krzywdy przeciwnikowi. Faul nie był też efektem użycia nieproporcjonalnej siły, skoro był tylko skutkiem ubocznym wykonanego wcześniej podania.
Wydaje się, że przewinienie najlepiej pasuje do definicji nierozważności, która jest karana nie żółtą, lecz czerwoną kartką. Ma ona bowiem miejsce wtedy, gdy zawodnik swój atak wykonuje nie zważając na bezpieczeństwo przeciwnika lub konsekwencje takiego ataku. A to już możemy powiedzieć o Kądziorze, który faktycznie niespecjalnie przejmował się tym, co dzieje się wokół niego i nie przewidział konsekwencji swojego działania. Na pewno jednak nie jest tak, że jego zachowanie było rażąco niewłaściwe. To Jezierski wszedł w jego tor biegu i nie został potraktowany tak brutalnie, by miało to skutkować pokazaniem czerwonego kartonika.
Sędzia Damian Kos pokazuje w tej sytuacji piłkarzowi Stali Mielec – Damianowi Kądziorowi czerwoną kartkę za brutalny atak na nogi rywala. Dla mnie to nie jest czerwona❌🟥#STMŚLĄ #Ekstraklasa pic.twitter.com/FAYqvmu4eu
— MsPL (@MsPL192114) March 15, 2025
Stal może czuć żal, którego nie da się anulować…
Można cieszyć się, że sprawiedliwości stało się zadość, a kara podyktowana z boiska została po czasie anulowana. Dzięki temu Kądzior zagra w kolejnym spotkaniu, a jego drużyna dostanie zwrot kaucji, której wpłata była warunkiem koniecznym złożenia protestu. Nie jest jednak tak, że rozwiązuje to całe kłopoty i o sprawie można zapomnieć. W idealnej rzeczywistości żadne odwołanie nie byłoby przecież potrzebne. Już w trakcie rywalizacji sprawą powinien zająć się VAR i po konsultacji z arbitrem doprowadzić do zmiany decyzji. Nie stało się to, co nie tylko daje kolejny argument przeciwnikom polskich sędziów, ale jest też jawną niesprawiedliwością względem mieleckiej Stali. Ta bowiem może teraz zastanawiać się, co by było, gdyby kończyła mecz ze Śląskiem grając w komplecie. W końcu w momencie wykluczenia utrzymywał się wynik remisowy. Wrocławianie dopiero w przewadze strzelili 3 bramki i ostatecznie pewnie pokonali Stal.
Oby ten rezultat nie okazał się kluczowy w kwestii walki o utrzymanie obu drużyn. W końcu wszyscy chcieliby, by pozostanie w Ekstraklasie wynikało z jakości poszczególnych ekip, a nie wykorzystywania przez nie pomyłek sędziów prowadzących zawody.