Jak nieprawdopodobna potrafi być atmosfera na stadionie Newcastle United, przekonało się niedawno PSG. Drużyna ze stolicy Francji została kilka tygodni temu zmiażdżona przez ekipę „Srok” wynikiem 4:1 na angielskiej ziemi. Dziś prawdziwy test wytrzymałości czekał Borussię Dortmund, która przystępowała do tego spotkania z zaledwie jednym punktem na koncie.
Borussia nie przestraszyła się St James Park
Od początku widać było jednak, że z niemieckim zespołem Newcastle łatwej przeprawy mieć nie będzie. Borussia nie panikowała w obliczu agresywnego i szybkiego doskoku podopiecznych Eddiego Howe’a. Die Borussen nie bali się także gromkiej wrzawy płynącej z trybun kilkudziesięciotysięcznego stadionu. Byliśmy więc świadkami wyrównanego pojedynku na naprawdę dobrej intensywności, gdzie co chwila któraś z drużyn próbowała odgryzać się rywalowi dynamicznymi kontrami, kończącymi się raz po raz celnymi strzałami.
W trakcie pierwszej odsłony rywalizacji pojawiło się kilka sytuacji niezbyt przychylnych gospodarzom. W 15. minucie murawę z powodu kontuzji opuścić musiał Alexander Isak. Za to w 20. minucie zupełnie przeoczony został kontakt obrońcy BVB z Miguelem Almironem, który domagał się sprawdzenia sytuacji pod kątem potencjalnego rzutu karnego. Goście również doznali dotkliwej straty przed zejściem do szatni. W 43. minucie boisko ze względu na uraz opuścił kapitan Żółto-Czarnych, Emre Can.
Nie przeszkodziło to jednak podopiecznym Edina Terzicia, aby wyjść na prowadzenie przed gwizdkiem na przerwę. W 45. minucie przyjezdni wyprowadzili zabójczą kontrę, którą bramką na 1:0 zakończył Felix Nmecha. Newcastle United po raz pierwszy po powrocie do Ligi Mistrzów znalazło się zatem w sytuacji, kiedy to oni musieli gonić wynik.
Gonić wynik… tylko kim?
W drugiej części meczu nie doszło do żadnej rewolucyjnej przemiany drużyny „Srok”. Wszystko przez bardzo dobrą, rozważną postawę prowadzącej Borussi oraz problemy kadrowe gospodarzy. Formacja z Signal Iduna Park nie dawała w żaden sposób rozwinąć skrzydeł swoim przeciwnikom. BVB kontrolowało korzystny wynik, co jakiś czas dokładając do tego akcje ofensywne i grożąc podwyższeniem prowadzenia. Z kolei Newcastle nie miało też za bardzo środków do odmiany obrazu rywalizacji. Callum Wilson dawał zespołowi zdecydowanie mniej niż Isak, Jacob Murphy który wszedł za Joelintona w 65. minucie, zszedł z murawy już po 5 minutach. W jego miejsce Eddie Howe zmuszony był posłać Joe Willocka, dla którego był to pierwszy występ w sezonie 23/24. To mówiło wiele o pechowej sytuacji w szeregach gospodarzy.
W końcówce spotkania „The Magpies” postawili na proste środki i stałe fragmenty. Liczne wrzutki z rzutów rożnych nie były jednak skuteczne. Nawet jeśli któryś z graczy Newcastle zdołał oddać strzał, był on blokowany przez defensywę Borussi bądź pewnego w bramce Gregora Kobela. Niemoc gospodarzy nie została przełamana do końca meczu. Tym razem nie wystarczyła nawet świetna atmosfera St James’ Park. Z kolei Borussia Dortmund może cieszyć się z bardzo cennego zwycięstwa, które może okazać się kluczowe w kontekście awansu do fazy pucharowej.