Słodko-gorzki smak zwycięstwa. Lech wygrywa, lecz zdecydowanie za nisko

Lech Poznań, bez względu na wynik meczu z GKS-em Katowice, mógł być spokojny o zachowanie pozycji lidera PKO BP Ekstraklasy do końca 16. kolejki. I nie ma w tym dzieła przypadku, bowiem na to poznaniacy obecnie zasługują jak mało kto. Popis swoich umiejętności dali swoim kibicom tuż przed przerwą na kadrę, demolując Legię aż 5:2. Ekipa stworzona po kryzysie przez Nielsa Frederiksena jest niemal nie do zatrzymania. Ich dzisiejszy rywal również radzi sobie w lidze nieźle, jak na swoje możliwości. GieKSa przed wyjazdem do Wielkopolski zajmowała 11. miejsce, pokonując wcześniej Cracovię po szalonym meczu. Dla wielu piłkarzy Kolejorza klub z Górnego Śląska był dobrym miejscem na rozwój na wypożyczeniu – najbardziej jaskrawym przykładem jest obecnie Antoni Kozubal.

Bo jak nie Ishak, to kto?

Kolejorz nie potrzebował wiele czasu, by zaprezentować swoją siłę i umiejętności. Joel Pereira w świetny sposób przerzucił akcję na drugie skrzydło, do Patrika Wålemarka. Szwed dobrze przyjął piłkę, zagrał do Mikaela Ishaka, a kapitan Lecha nienagannie kropnął z pierwszej piłki. Tym samym, 31-latek zanotował swojego 10. gola w tym sezonie.

REKLAMA

Poznaniacy ekspresowo zdominowali rywali. Podopieczni Rafała Góraka musieli bronić się przed oblężeniem gospodarzy, którzy zmasowali swoje ataki. Dawid Kudła na brak pracy narzekać nie mógł, w przeciwieństwie do Bartosza Mrozka. Gieksa miała przebłyski i zdarzało jej się wyjść poza własną połowę, lecz obrona Lecha skutecznie radziła sobie z ich zamiarami. Lider Ekstraklasy mógł szybko podwoić swoje prowadzenie. W 18. minucie groźnie główkował Ali Gholizadeh, lecz Irańczyk pomylił się jedynie o centymetry. Kolejorz grał w ataku pozycyjnym, spędzał dużo czasu na połowie przeciwnika i chyba tylko ich własne zmęczenie mogło ich zatrzymać.

Choć katowiczanie wyglądali na wyraźnie słabszych na boisku, to dużym nadużyciem byłoby określenie ich bezradnymi. GKS próbował swoich sił w ataku, lecz wszelkie zagrożenie oddalali obrońcy ze stolicy Wielkopolski. W 31. minucie Lech stał przed kolejną szansą na zwiększenie swojej przewagi, ale przytomną interwencją wykazał się Kudła, który odbił uderzenie z bliska Afonso Sousy. 8 minut później kolejna okazja, tym razem akcję finalizował Wålemark, jednak Szwed trafił w obramowanie bramki. Do przerwy gospodarze więcej akcji nie mieli, a katowiczanie powinni byli się cieszyć, że przegrywali tylko jedną bramką.

2:0 to zdecydowanie za niskie zwycięstwo

Na start drugiej połowy Lech nie zdjął nogi z gazu. Tak samo, jak w 50. minucie Adrian Błąd w polu karnym. Sousa znalazł się tam z piłką, lecz zawodnik Gieksy nieprzepisowo podciął Portugalczyka. Po raz kolejny, mogło być 2:0, ale nic z tego nie wyszło – Ishak huknął w słupek z 11 metrów. Chwilę później szwedzki snajper próbował się zrehabilitować, ale Kudła ponownie uratował swój zespół, wybijając piłkę na samej linii bramkowej. Aż w końcu, w 57. minucie, po niezliczonych zmarnowanych okazjach, poznaniacy dopięli swego. Wålemark po otrzymaniu podania od Michała Gurgula zagrał do Gholizadeha, a uczestnik mundialu w Katarze wzorcowo wykończył tę akcję. Uznawany za ogromny niewypał transferowy, pod wodzą trenera Frederiksena w końcu się odblokował i wykorzystuje swój potencjał.

Po straceniu gola GKS jeszcze próbował cokolwiek zmienić, jednak wciąż brakowało tego jednego uderzenia, które mogło dodać katowiczanom animuszu. Podopieczni Nielsa Frederiksena mieli pełną kontrolę nad tym spotkaniem. Na boisku działo się już mniej i wszystko wskazywało na kolejną wygraną Kolejorza. Ona miała przyjść nieco później, ze względu na odpaloną pirotechnikę przez kibiców i mocno ograniczoną widoczność. Gieksa wiary nie traciła, lecz czas już tak, czy tego chciała, czy nie. A Lech? Robił swoje. W 88. minucie strzelał i Kozubal, i Filip Szymczak – obydwaj zostali zatrzymani przez Kudłę.

Kolejorz wykonał swoje zadanie, zrobił, co należy i zgarnął komplet punktów. Jednakże kibice z pewnością odczuwają spory niedosyt. Ekipa z Wielkopolski groźnych akcji miała co nie miara i spokojnie mogła wygrać zdecydowanie wyżej. Choć Gieksa przegrała, to musi być wdzięczna Dawidowi Kudle, który uratował drużynie skórę nie jeden raz. Gdyby nie on, to zwycięstwo poznaniaków byłoby zdecydowanie wyższe. W tabeli Ekstraklasy nic nowego – GKS na 11. miejscu, Lech z kolei umocnił się na pozycji lidera.

Lech Poznań – GKS Katowice 2:0 (Ishak 3′, Gholizadeh 57′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ