AC Milan po bardzo rozczarowującym tygodniu czekał mecz na Stadio Via del Mare z US Lecce. Rossoneri w poprzedniej kolejce Serie A w ostatnich minutach wypuścili z rąk zwycięstwo nad AS Romą, a w środku tygodnia polegli z Torino w Coppa Italia, mimo że grali z przewagą zawodnika od 70. minuty. Spotkanie z ekipą z południa Włoch było okazją do powrotu na zwycięską ścieżkę.
W pierwszej połowie grała tylko jedna drużyna
I nie był to Mistrz Włoch z poprzedniego sezonu. Defensywa Milanu utrzymywała formę z końcówki meczu z Romą i sama prosiła się o kłopoty. Tak było już w 3. minucie, kiedy to piłkę do własnej bramki skierował Theo Hernandez. Lecce było napędzone i wyraźnie poczuło krew. Inna sprawa, że zawodnicy Milanu grali jak statyści i zafundowali rywalom wręcz treningowe warunki. Gol Baschirotto na 2:0 był jedynie potwierdzeniem fatalnej dyspozycji defensorów Rossoneri. W szeregach Milanu panował chaos, a do ogólnej złej gry drużyny można doliczyć indywidualne niedociągnięcia. Giallorossi pozwalali męczyć się rywalom w posiadaniu piłki, po czym wyprowadzali szybkie ataki. Wiele z nich przeprowadzali lewym skrzydłem, gdzie mieli stworzoną niemal autostradę do bramki Tatarusanu.
Milan robił, co mógł, aby ratować wynik
Stefano Pioli już w przerwie dokonał pierwszych dwóch zmian. Za Theo Hernandeza i Alexisa Saelemaekersa pojawili się Sergino Dest i Junior Messias. Rossoneri wyraźnie otrząsnęli się po beznadziejnej pierwszej połowie i ich gra wyglądała coraz lepiej. Bramkę kontaktową zdobył w 58. minucie niewidoczny do tej pory Rafael Leao. Zawodnicy Milanu nie grali perfekcyjnie, nadal zdarzały im się błędy, ale wraz z przebiegiem meczu byli w stanie częściej tworzyć zagrożenie pod bramką Falcone. W 70. minucie udało im się doprowadzić do wyrównania dzięki bramce kapitana, Davide Calabrii. Lecce wyglądało coraz słabiej, a Milan wręcz przeciwnie, nieustannie rósł. To jednak nie wystarczyło, aby wyrwać Giallorossi zwycięstwo. Tym bardziej że również gospodarze szukali jeszcze okazji do ponownego wyjścia na prowadzenie. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
Trudno powiedzieć, aby ten wynik w pełni satysfakcjonował jedną lub drugą drużynę. Lecce wypuściło w końcu z rąk dwubramkowe prowadzenie, a grało przecież bardzo dobrze. Ambitnie z przodu i przez większość meczu solidnie w tyłach. Dla Milanu każdy wynik inny niż zwycięstwo jest obecnie rozczarowujący. Tym bardziej, kiedy mierzą się z drużyną z dolnej części tabeli. W taki sposób trudno myśleć o gonieniu świetnie spisującego się w tym sezonie Napoli. Patrząc jednak na dyspozycje obrony z początku tego meczu, wyrwanie jednego punktu nie wydaje się aż takie złe.