W dramatycznych okolicznościach zakończyła się niesamowita seria siedmiu wygranych meczów w Ekstraklasie Śląska Wrocław. WKS był już niemal pewny ustanowienia klubowego rekordu, jednak gol Szymona Czyża z 94. minuty dał Górnikowi remis. Mimo remisu Śląsk utrzymał pozycję lidera tabeli. Do dzisiejszego meczu przystępował z trzema punktami przewagi nad Legią Warszawa. Zespół Kosty Runjaica w ostatnim czasie złapał lekką zadyszkę. Przed tym spotkaniem zanotował serię trzech porażek we wszystkich rozgrywkach. Wojskowi szukali przełamania i powrotu na dobre tory. Porażka we Wrocławiu zaczęłaby wprowadzać niepotrzebne nerwy w zespole ze stolicy. Spotkanie było określane hitem 12. kolejki. Na takie jak najbardziej zasługiwało, co piłkarze od samego początku udowadniali.
Nikt nie zamierzał odpuszczać
Pełen stadion i „derby wojskowe”. Takie połączenie sprawiało, że zawodnicy obu klubów od samego początku nie zamierzali odpuszczać. Dodatkowym smaczkiem był fakt, że trenerem Śląska obecnie jest Jacek Magiera, czyli człowiek, który zna smak w warszawskim klubie. Legii brakowało kreatora, jakim bez wątpienia jest Josue. Próbowali swoje akcje napędzić skrzydłami jednocześnie szukając dośrodkowań do rosłego Pekharta. Z kolei gospodarze stanowili kolektyw nie do przejścia. Cofali się do obrony i czekali na swoje okazje poprzez kontrataki. A one były bardzo zorganizowane. Wyróżniali się tak naprawdę wszyscy ofensywni gracze, na czele z Erikiem Exposito i Piotrem Samcem-Talarem. Na pewno wrocławianie świetnie bronili i nie dopuszczali do zbyt dużej ilości akcji Legii pod swoją bramką.
Trafił swój na swego. Widać było, że spotkały się ze sobą drużyny, które walczą o najwyższe cele i znajdują się na czołowych pozycjach w ligowej tabeli. Brakowało konkretów z obu stron, lecz woli walki obu zespołom odmówić nie można. Jedyne co smuciło kibiców znajdujących się na Tarczyński Arena to fakt, iż w pierwszej połowie nie padł żaden gol. Śląsk nie pękał przed Legią i próbował swoich sił na wszelkie możliwe sposoby. Z kolei Legia starała się tuszować brak Josue i robili co mogli, aby wyjść jak najszybciej na prowadzenie. Partia piłkarskich szachów.
Fatalny początek Legii
Drugiej połowy lepiej gospodarze zacząć nie mogli. Podanie Samca-Talara na gola zamienił w 46. minucie Petr Schwarz. Pierwsza akcja po gwizdku wznawiającym drugą połowę. Śląsk postawił Legię pod ścianą i wykorzystał swoją okazję. Legioniści fatalnie weszli w drugą część spotkania. Mało tego wyglądali na zespół zniszczony tą szybką stratą bramki. Brakowało werwy i polotu w atakach gości. Podopieczni Kosty Runjaica w żadnym stopniu nie przypominali tych ludzi, których widzieliśmy jeszcze całkiem niedawno, chociażby w meczu z Aston Villą. To Śląsk momentami dyktował warunki. Z minuty na minutę wrocławianie nabierali więcej pewności siebie. Gdy tylko odzyskali piłkę, starali się ją jak najdłużej przy niej utrzymać, co denerwowało tylko przyjezdnych i hamowało ich wszelakie zapały.
Śląsk robił swoje
Dodatkowo piłkarze Jacka Magiery po raz kolejny realizowali jego plan taktyczny na ten mecz. Szczelnie bronili dostępu do bramki strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego i szukali swoich szans w kontratakach. Były momenty, że to Śląsk wyglądał pewniej na boisku. Legia nie zamierzała powstawać z kolan. Potwierdzeniem tych słów były kolejne gole dla gospodarzy. W 71. minucie gola na 2:0 strzelił Erik Exposito, a dwie minuty później było już 3:0 za sprawą Samca-Talara. Śląsk szedł jak po swoje. Emanował pewnością siebie i znakomicie wykorzystywał swoje atuty.
Legia wyglądała na zespół, który kompletnie nie wie, jak się podnieść. Tak jakby bramka na starcie drugiej połowy zniszczyła ich jakiekolwiek marzenia o osiągnięciu korzystnego rezultatu. Śląsk miał plan, z którym Legioniści nie wiedzieli i przede wszystkim nie potrafili sobie poradzić. Znakomicie za sprawą jednego podania potrafili szybko przedostać się pod bramkę Kacpra Tobiasza. W 77. minucie było już 4:0, a Erik Exposito strzelił dublet w tym meczu. Legia była na kolanach. Nokaut!
Wrocław dzisiaj nie zaśnie. Popisowa druga połowa w wykonaniu zespołu Jacka Magiery. Nie zatapialni są piłkarze Śląska Wrocław. Dziewiąty mecz z rzędu bez porażki i tylko jeden remis. Na dobre zadomowili się wrocławianie na czele ligowej tabeli i nie zamierzają się szybko z tego pięknego snu wyłamywać. Wszystko wychodziło Śląskowi w drugiej połowie. Legia została zniszczona. Ten mecz również nam pokazał, że Legioniści znajdują się aktualnie w kryzysie. To już nie jest zadyszka. Czwarta porażka z rzędu, a trzecia w rozgrywkach ligowych. Tak grającej Legii dawno nie widzieliśmy. Legioniści wyglądali dzisiaj jak zlepek piłkarzy, którzy momentami, a zwłaszcza w drugiej połowie wyglądali na pogodzonych ze swoim losem. Tak się meczu wygrać nie da. Brawa dla Śląska, który kolejny raz pokazuje, że wystarczy mieć pomysł i stanowić kolektyw jako drużyna, a wyniki przyjdą same.