Śląsk Wrocław wisi nad przepaścią. Trzyma go tylko trytytka

We Wrocławiu muszą wierzyć w cuda. Po cichu słychać, jak Elektryczne Gitary grają „To już jest koniec”. Bo Śląsk nie potrafił trafić do bramki bronionej przez Filipa Majchrowicza. Z 14 strzałów celny był zaledwie jeden.

Górnik nie grał o nic, prócz zadowolenia kibiców. Śląsk na gardle miał nóż, dlatego to ekipa z Wrocławia zaczęła mecz z większym animuszem. Przez pierwszy kwadrans starali się tworzyć jakościowe szanse, ale brakowało im zdecydowania w polu karnym. Skupiając się na ofensywie, wrocławianie zapomnieli o tym, że Erik Janża ma ułożoną lewą nogę. Zemściło się to właśnie w 15. minucie. Osamotniony przed polem karnym zawodnik otrzymał piłkę po rzucie rożnym i strzałem przy słupku pokonał Rafała Leszczyńskiego. Bramkarz mógł tylko patrzeć, jak piłka wpada do bramki, a on nie może nic zrobić.

REKLAMA

Śląskowi strzelać kazano, ale chyba zabroniono trafiać

Porażka Śląska w tym meczu znacząco komplikowała walkę o utrzymanie, żeby nie powiedzieć, że zrzucała Śląsk z Ekstraklasy. Dlatego podopieczni Ante Simundzy znów zaczęli atakować. Wyboru nie mieli. WKS stwarzał sobie szanse, ale by tak fatalny w wykończeniu, że szkoda gadać. Z 5 metrów po dograniu od Jose Pozo w bramkę nie trafił Arnau Ortiz. Po dobrym dograniu w 31. minucie Assad Al Hamlawi też główkował obok. A tuż przed przerwą znów o swojej nieudolności dał znać Ortiz, gdy zaprzepaścił dobrą szansę po świetnym podaniu od Piotra Samca-Talara. Pod bramką Leszczyńskiego rzadko się coś działo, a jak już do tego doszło, to było to autorstwa Janży. Mogło być też za sprawą Luki Zahovicia, ale Słoweniec jakimś cudem nie strącił piłki dośrodkowanej przez Matusa Kmeta.

Druga połowa to znowu festiwal zmarnowanych okazji. Najpierw Mateusz Żukowski nawet nie oddał strzału w sytuacji sam na sam z Filipem Majchrowiczem, później dobrze, lecz niecelnie głową uderzał Samiec-Talar. Górnik dwukrotnie był bliski podwyższenia prowadzenia i uspokojenia meczu. Za każdym razem Zahovicia zatrzymywał jednak Leszczyński (przy uderzeniu z rzutu wolnego miał trochę problemów). Czas się kończył, a bramka, mimo prób, nie przychodziła.

Apogeum nietrafiania do bramki osiągnięto w 73. minucie. Samiec-Talar w polu karnym położył Majchrowicza i mając pustą bramkę, trafił w słupek. Tak, był to ostry kąt. Kogo to będzie interesować, jeśli Śląsk w ten weekend zleci z ligi.

Męczarnie Śląska postanowił ukrócić Dominik Sarapata. W 77. minucie młodzieżowiec z Zabrza wykończył szybki kontratak i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Środkowy pomocnik wbiegł w pole karne, wykorzystując całkowity brak krycia. A całą akcję napoczął Janża zagraniem do Taofeeka Ismaheela.

To był gwóźdź do trumny. Ale ta jeszcze nie została spuszczona pod ziemię. Ten proces mogą dokończyć niekorzystne wyniki w pozostałych meczach tej kolejki. Cały Wrocław będzie teraz patrzył na spotkania Zagłębia Lubin oraz Lechii Gdańsk. Szykuje się nerwowy weekend na Dolnym Śląsku.

Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:0 (Janża 15′, Sarapata 77′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,892FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ