Michał Skóraś został nowym zawodnikiem Club Brugge. Dla samego piłkarza to zapewne awans sportowy bowiem liga belgijska jest powszechnie uważana za silniejszą niż Ekstraklasa. Jego nowy klub to również etatowy uczestnik faz grupowych Champions League, co mimo wszystko nadal jest sufitem, którego Kolejorz przebić nie umie. Jednocześnie, ćwierćfinalistę Ligi Konferencji Europy opuszcza jego prawdopodobnie najcenniejszy piłkarz, za którego poznaniacy zarobią ledwie 10% tego, co Szachtar Donieck otrzymał za Mykhaylo Mudryka.
Spójrzmy na obu piłkarzy czysto statystycznie
Skóraś odchodzi z Lecha, mając 23 lata, 4 występy w reprezentacji Polski i sezon, w którym brał udział w 10 golach w lidze i 11 w europejskich pucharach. Mudryk odszedł z Szachtara, mając 22 lata, 8 występów w reprezentacji Ukrainy i rundę, w której brał udział w 13 golach w lidze i 5 w europejskich pucharach.
W tym miejscu możemy zburzyć argument wieku — obu Panów dzieli ledwie 11 miesięcy! Sami przytakiwaliśmy tezie, że Skóraś jest wart mniej niż np. Jakub Kamiński, bo nie jest już nastolatkiem. Ale Mudryk też nie był! Ukrainiec w całej swojej karierze uzbierał 3 gole i 3 asysty w europejskich pucharach! Fakt — błysnął w Lidze Mistrzów, a nie Lidze Konferencji Europy. Tylko że Polak trzykrotnie pokonał bramkarza Villarreal (oraz golkiperów Austrii Wiedeń i Djurgardens), a Ukrainiec dwukrotnie strzelał przeciwko Celtikowi Glasgow i raz z RB Lipsk. Nie mówmy, że „skalpy” Mudryka rzucają na kolana na tle dorobku Skórasia.
Chelsea zapłaciła tyle, ile chciał Szachtar. Przecież na pewnym etapie negocjacji mówiono o transferze za 20, maksymalnie 40 milionów euro. Ukraińcy podbijali stawkę, konsekwentnie odrzucając oferty Arsenalu, aż w końcu Chelsea zgodziła się zapłacić 70 milionów euro. To klub z Doniecka rozdawał karty. Piłkarz mógł naciskać na transfer, Kanonierzy zrywać i wracać do negocjacji, ale Szachtar twardo szedł po swoje. Skóraś zmienia klub jeszcze w trakcie sezonu. Trudno więc pisać o jakichkolwiek twardych rozmowach. Przyszła oferta, Lech zaakceptował, 6-8 milionów euro uznano za dobrą rekompensatę. Czy takie pieniądze zmienią Kolejorza? Absolutnie nie, szczególnie że w Poznaniu sufitem są wydatki miliona euro za transfer, a takich też nie obserwujemy wiele.
Oczywiście, łatwo się jednak pisze zza klawiatury
W świadomości polskich klubów wciąż funkcjonuje historia Marka Citko, który mógł być bohaterem hitowego transferu, tymczasem Widzew poczekał i skończył z kontuzjowanym gwiazdorem. Nigdy nie ma pewności „co by było gdyby” i decyzja o odrzuceniu ofert transferowych zawsze jest ryzykiem. Jednocześnie, jest to ryzyko, które polskie kluby będą musiały podjąć, jeśli chcą zarabiać większe pieniądze. Po prostu. Jesteś twardym negocjatorem — jesteś w stanie więcej zyskać (bo możesz też stracić).
Skóraś wart jest tyle, ile ktoś za niego chce zapłacić
Tak samo jak Mudryk. Smutne, że w Poznaniu nie rozważano scenariusza, w którym Michał mógłby pozostać w Lechu i ponownie walczyć z nim o sukcesy w europejskich pucharach. Szachtar negocjował ostro, bo nie miał ciśnienia na sprzedaż. Kolejorz niby jest stabilny finansowo, ale najwyraźniej w pewnym momencie uznano, że takiej oferty po prostu nie można odrzucić. To systematycznie się powtarza. Rzadko się zdarza, by polski klub cierpliwie czekał, odrzucając oferty na kilka milionów euro.
Odpowiadając na pytanie z tytułu tekstu, nie. Lech nie musiał sprzedawać Skórasia. Mógł wysoko zawiesić poprzeczkę oczekiwań względem potencjalnych kupców, nawet jeśli byłoby to wbrew woli piłkarza. Podobno klub miał zresztą umowę z piłkarzem, że przy pojawieniu się „dobrej” oferty, zgodzi się na jego odejście. Z ludzkiego punktu widzenia ma to sens, z ekonomicznego jest już gorzej. Jasne, to byłoby ryzyko, ale Ukraińcy czy Czesi potrafią takie ryzyko podejmować. Stara maksyma głosi, że pieniądz robi pieniądz. 6 milionów euro nie jest dużą kwotą w realiach europejskiego futbolu (szczególnie, że Belgowie mają podobno przelewać pieniądze w ratach nawet przez kolejne 4 lata!).
Lech Poznań musi uczciwie zastanowić się, czy doraźny zastrzyk gotówki jest ważniejszy niż próba budowy mocnego zespołu, bowiem nie jest tajemnicą, że wraz z odejściem Skórasia poziom sportowy drużyny może mocno ucierpieć. Inna kwestia, że z tych 6 milionów euro, zainwestowany we wzmocnienie zostanie może milion, przez co trudno będzie rywalizować o klasowych graczy, którzy robiliby różnicę na tle chociażby klubów z Czech czy Chorwacji…
Być może po prostu potrzeba czasu, by polskie kluby mogły odważniej działać na rynku transferowym
Ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy to spory sukces, czas pokaże, jak Kolejorz zdoła go spieniężyć i jak zarobione środki zainwestować w dalszy rozwój. 6 milionów euro? Oby w niedalekiej przeszłości takie środki polskie kluby mogły nie zarabiać, a wydawać. Niestety, świat wielkiego futbolu wydaje coraz więcej, a my jesteśmy gdzieś na końcu łańcucha pokarmowego. Od nas zależy, czy zdołamy przesunąć się wyżej i wyprzedzić wspomnianych Czechów, Chorwatów lub Ukraińców. Pozostaje wierzyć, że wspomniany ćwierćfinał i zarobek na sprzedaży Skórasia nie jest szczytem możliwości Kolejorza, a cegiełką, która pozwoli zbudować klub, chociażby na poziomie finansowym Club Brugge. Bo dlaczego mielibyśmy być gorsi od Belgów?