Siedem goli z PSV. Czy Arsenal poradzi sobie bez liderów ofensywy?

Luty był miesiącem, w któym Arsenal wymęczył kibiców. Ci, którzy wytrwali oglądając wszystkie mecze ich zespołu mogliby śmiało zgłosić się po medal wiernego fana. Oglądanie zespołu Mikela Artety było synonimem męczarni. W czterech meczach strzelili tylko dwa gole – oba w ostatnim kwadransie przeciwko fatalnemu w ostatnim czasie Leicester. Widząc grę Kanonierów nie trudno było o wniosek, że po kontuzjach Saki, Havertza, Martinelliego i Jesusa z taką jakością indywidualną w ofensywie nie są zespołem, który utrzyma tempo Liverpoolu w wyścigu o tytuł oraz będzie w stanie zrobić coś w Lidze Mistrzów. Wszystko kształtowało się logicznie do meczu z PSV…

Nielogiczny występ

Arsenal wygrał na wyjeździe 7:1 i już w pierwszym spotkaniu przesądził o losach meczu. Gdyby spytać fanów Kanonierów – a może także obiektywnych kibiców futbolu śledzących spotkania Arsenalu – czy bardziej prawdopodobne jest strzelenie tylko 7 goli do końca całego sezonu czy 7 bramek tylko w jednym meczu, z PSV, pewnie wielu postawiłoby na tą pierwszą opcję. W meczach z Leicester, West Hamem i Nottingham Forest zespół Mikela Artety wiele rzeczy robił dobrze, ale tylko do momentu, gdy znalazł się z piłką w ostatniej tercji boiska. Widząc cały zespół ustawiony przed polem karnym nie mieli pomysłu jak stworzyć okazję. We wszystkich tych trzech spotkaniach kreowali szanse na około jednego gola (tak też w przybliżeniu wyceniał to model goli oczekiwanych). Raz piłka wpadała do siatki, innym razem – nie.

REKLAMA

Co takiego zmieniło się więc w meczu z PSV? W zestawieniu wyjściowej jedenastki – nic. Mikel Arteta w ofensywie nie ma wielkiego wyboru. Na skrzydłach pozostawił Ethana Nwaneriego (po prawej stronie) oraz Leandro Trossarda (po lewej), a na środku ataku z konieczności gra Mikel Merino. W samej grze już od 1. minuty można było dostrzec większą wymienność pozycji, co przekładało się na płynność w graniu oraz tempo rozgrywania ataków, ale to nie tłumaczy aż tak wysokiego zwycięstwa. Występ Arsenalu na Phillips Stadium wymknął się po prostu prawom logiki i Kanonierzy zostali pierwszym zespołem, który w fazie pucharowej Ligi Mistrzów strzelił 7 goli w meczu wyjazdowym.

PSV pozwoliło na dużo

W piłce noznej funkcjonuje powiedzenie, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A PSV wczorajszego wieczoru pozwalało na bardzo dużo. Ustaliliśmy już, że kontuzje ofensywnych graczy nie mają wpływu na umiejętność kontrolowania meczu przez Arsenal. To nadal jeden z najlepszych zespołów na świecie w przejmowaniu posiadania piłki i kontrpressingu, a co za tym idzie – zamykania rywala na ich połowie i powstrzymywania ich od wyprowadzania kontrataków. Innymi słowy – zmuszania przeciwnika do głębokiej obrony. Pech w tym, że gdy zdecydowana większość jakości zasobów ofensywnych The Gunners się leczy to taki sposób podejścia do meczu jest bronią obusieczną. Nie pozwalasz rywalom na wiele okazji, ale sam nie kreujesz ich wystarczająco dużo.

Mistrzowie Holandii nie są jednak przyzwyczajeni do gry w niskiej obronie. Peter Bosz to trener, który wyznaje filozofię Pepa Guardioli. Stawia nacisk na posiadanie piłki i grę ofensywną. W zespole, który w Eredivisie walczy o tytuł, a różnica jakościowa pomiędzy nimi, a średnią ligową jest ogromna braki w grze defensywnej nie są widoczne. Przeciwko Arsenalowi, który długimi fragmentami zmuszał PSV do biegania za piłką na własnej połowie wyciągając ich ze strefy komfortu nieumiejętność bronienia wyszła na wierzch. O ile w ostatnich meczach wszelkie działania Kanonierów po wejściu w pole karne można było kwitować śmiechem, tak wczoraj to piłkarze PSV odstawiali kabaret w tej części boiska – własnej szesnastce. Gospodarze byli całkowicie zagubieni pod swoją bramką.

Arsenal dostosował się do sytuacji

Przy tak wysokich wygranych nie wystarcza, aby jeden zespół zagrał słabo. Drugi też musi znaleźć się w odpowiedniej dyspozycji, aby wykorzystać słabości przeciwnika. Arsenal z meczów przeciwko Leicester, West Hamowi i Nottingham Forest nie strzeliłby wczoraj siedmiu bramek PSV.

Być może zespół Mikela Artety pomyślnie przeszedł proces adaptacji do gry bez swoich najlepszych piłkarzy w ofensywie? Mikel Merino we wczorajszym meczu bardzo dobrze spisał się na pozycji środkowego napastnika. Hiszpan często wcielał się w rolę dodatkowego pomocnika schodząc głębiej pod grę. W ten sposób, utrzymując piłkę i przyspieszając akcję wypracował czwartego i szóstego gola. Pod nieobecnośc Bukayo Saki, najlepszego kreatora zespołu w pierwszej części tego sezonu, więcej zadań w tercji ataku ma Declan Rice. W tym okresie (od 18. kolejki Premier League) tylko ośmiu zawodników w lidze wykreowało więcej szans, a jedynie Salah ma więcej stworzonych „dużych okazji” (big chances). Wiele minut dostaje także Ethan Nwaneri, który potwierdza, że mimo 17 lat jest już gotowy na grę w tak silnym zespole.

Siedem goli z PSV nie będzie magiczną różdżką, która rozwiąże problemy Arsenalu. Nawet po powrocie do zdrowia Saki i Martinelliego (co ma nastąpić już niedługo) spodziewamy się meczów, w których gra Kanonierów będzie przypominała bicie głową w mur. Wczorajszym wieczorem na Phillips Stadium piłkarze Mikela Artety wysłali jednak wiadomość, że mimo problemów kadrowych nie należy ich przedwcześnie skreślać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,788FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ