Jagiellonia Białystok miała mieć autostradę do tytułu mistrzowskiego. Rywale w rundzie wiosennej punktują tak fatalnie, że powszechnie krytykowany Lech Poznań nadal znajduje się na podium. Zawodnicy z Podlasia przed tygodniem zremisowali z Legią przy Łazienkowskiej, a dzisiaj mieli po prostu pokonać Cracovię. Pasy po odejściu Jacka Zielińskiego muszą bić się o każdy możliwy punkty, by zachować ligowy byt. Trudno jednak wierzyć o wygraną w Białymstoku, bowiem Jaga na swoim terenie punktuje najlepiej spośród wszystkich drużyn PKO BP Ekstraklasy.
Białostoczanie szybko zadali pierwszy cios
W 6. minucie dobitka Mateusza Skrzypczaka nie została co prawda uznana z powodu spalonego, ale chwilę później na tablicy świetlnej pojawił się wynik 1:0. Po rzucie rożnym Bartłomieja Wdowika, piłkę do swojej bramki skierował wówczas Virgil Ghita. Wydawało się, że gospodarze mają idealną sytuację i mogą spokojnie kontrolować resztę spotkania. Nieoczekiwanie, po kwadransie gry Adrian Dieguez sfaulował wychodzącego na wolne pole Benjamina Kallmana. Czerwona kartka dla defensora Jagi zwiastowała wielką szansę dla gości. Cracovia uwierzyła w siebie i ruszyła do ataku. Najpierw, w 22. minucie Michał Rakoczy, a 3 minuty później Arttu Hoskonen odwrócili losy spotkania. Absolutnie sensacyjny scenariusz! Jagiellonia mogła doprowadzić do wyrównania, bowiem w doliczonym czasie pierwszej połowy Paweł Raczkowski podyktował jedenastkę, ale Sebastian Madejski obronił uderzenie Afimico Pululu i dobitkę Jesusa Imaza.
Jagiellonia próbowała, Cracovia strzelała gole
Po zmianie stron Jagiellonia grająca w dziesiątkę musiała ruszyć do odrabiania strat. Szybko nadziała się jednak na kontrę, którą zwieńczył Jani Atanasov.
Cracovia, mając pewnego Madejskiego między słupkami i skutecznych zawodników w ofensywie, wyszła na prowadzenie 3:1. Co więcej, to goście po zmianie stron mieli korzystniejsze sytuacje bramkowe (1.21 xG do 0.83 xG), mimo ledwie 25% posiadania piłki. Trener Dawid Kroczek zanotował magiczny debiut na ławce trenerskiej Pasów, pokonując lidera PKO BP Ekstraklasy. Cracovii udało się wykorzystać grę w przewadze i chwilę słabości Jagiellonii. Tym sposobem, Śląsk Wrocław stanie dzisiaj przed szansą powrotu dla fotel lidera. Zespół z Krakowa odskoczył od Korony Kielce na 5 punktów, co wydaje się znakomitym prognostykiem w kwestii walki o zachowanie ligowego bytu. Tak na marginesie, Cracovia zrobiła w tej kolejce więcej dla Lecha Poznań w jego walce o mistrzostwo, niż sam Kolejorz. Strata poznańskiej drużyny do Jagi to przecież tylko 4 punkty…