Saka nowym liderem kreacji. 5 wniosków po 7. kolejce Premier League

7. kolejka Premier League dobiegła końca, a więc znowu czas na przerwę związaną z grą reprezentacji narodowych. Zanim kadry ruszą zapraszamy Was jeszcze na podsumowanie ostatniej serii gier w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po minionym weekendzie omawiamy: znaczenie Rayan Gravenbercha dla Liverpoolu, nowego lidera kreacji w lidze, zbyt powolny rozwój Newcastle, sposób Erika ten Haga na przetrwanie oraz defensywę Tottenhamu.

Ryan Gravenberch to najrówniejszy piłkarz Liverpoolu w tym sezonie Premier League

Liverpool utrzymał się na pozycji lidera Premier League wygrywając na wyjeździe z Crystal Palace (1:0), ale to był trzeci mecz z rzędu (dochodzi starcie z Bologną w LM oraz poprzednia kolejka z Wolves), w którym nie zagrali na miarę swojego bardzo dużego potencjału, który pokazywali we wcześniejszych meczach. W zespole Arne Slota regularnie błyszczą zawodnicy atakujący, natomiast chcąc wybrać najrówniejszego zawodnika zastanawialibyśmy się przy dwóch postaciach – Virgil van Dijk oraz Ryan Gravenberch.

REKLAMA

Przemiana holenderskiego pomocnika jest imponująca, ponieważ w poprzednim sezonie u Jurgena Kloppa grał rzadko, a teraz trudno wyobrazić sobie Liverpool bez niego w podstawowym składzie. Jak bardzo ceni go nowy trener niech świadczy statystyka, że w każdym meczu Premier League oraz Ligi Mistrzów w tym sezonie rozegrał pełne 90 minut. 22-latek nie jest typową „6-tką”, woli prowadzić piłkę niż ją podawać, ale Arne Slot umiejętnie wkomponował jego charakterystykę w zespół. Gravenberch świetnie gra tyłem do bramki, jest odporny na pressing nie tylko nie tracąc piłki, ale często ogrywając atakującego go przeciwnika świetnym pierwszym kontaktem z piłką i uruchamiając akcję. Na Anfield na razie nie żałują odpuszczenia tematu transferu defensywnego pomocnika.

Crystal Palace 0:1 Liverpool

Bukayo Saka przy nieobecności Odegaarda wziął na siebie rolę kreatora

Po kontuzji Martina Odegaarda zastanawiano się jak wpłynie to na tworzenie okazji bramkowych przez Arsenal. Po serii trudnych wyjazdowych spotkań (Tottenham, Atalanta, Man City) można było stawiać tezę, że brak Norwega mocno szkodzi kreatywności Kanonierów. W kolejnych spotkaniach, w których zespół Mikela Artety wrócił do posiadania piłki, dominacji i spychania rywali do głębokiej defensywy okazało się jednak, że brak Odegaarda wcale nie jest tak rażący, jak mogło się wydawać. Główne źródełko kreacji nadal pozostało na prawym skrzydle, a odpowiada za nie niezawodny Bukayo Saka.

W dwóch ostatnich meczach przeciwko Leicester oraz Southampton Anglik łącznie zanotował 15 kluczowych podań, a w każdym z tych spotkań wykreował 4 'big chances’ (duże okazje). Spotkanie z Lisami w jakiś sposób zakończył bez asysty (po raz pierwszy w tym sezonie Premier League), ale odbił sobie ze Świętymi dopisując do tej rubryki dwa punkty. Statystycznie 23-latek jest najlepszym kreatorem w tym sezonie – nie tylko w Premier League, ale także w pięciu czołowych ligach Europy. Ma najwięcej asyst (7), najwięcej wykreowanych 'big chances’ (13) oraz kluczowych podań (27). Oczywiście, pomaga mu wykonywanie rzutów rożnych w najlepszym zespole w tym elemencie w lidze, natomiast z gry – mimo regularnej gry blisko linii bocznej – także zapewnia fantastyczny serwis kolegom.

Arsenal 3:1 Southampton

Newcastle rozwija się wolniej niż zakładaliśmy

Jeśli regularnie czytacie nasze wnioski związane z Premier League to być może pamiętacie, że ten temat wraca dość regularnie. Często zwracamy uwagę, że Newcastle musi stać się zespołem bardziej technicznym, aby nie tylko dominować nad rywalami fizycznością oraz intensywnością, ale także kulturą gry, gdy przeciwnik pod pozostałymi względami będzie na podobnym poziomie do Srok. Mecz z Evertonem (0:0) w tej kolejce był jednym z takich testów. Musimy oddać zespołowi Eddiego Howe’a, że na Goodison Park byli lepsi, niektóre ataki pozycyjne mogły się podobać, ale jeśli Newcastle chce wbić się pomiędzy czołówkę ligi to musimy wymagać więcej.

Gdy w sezonie 2022/23 Sroki awansowały do Ligi Mistrzów przewidując ich progres można było być bardziej optymistycznym. Spodziewać się, że utrzymają intensywność gry, a przy dołożeniu do składu piłkarzy lepiej operujących futbolówką Newcastle będzie w stanie regularnie i przekonująco ogrywać zespoły bazujące na fizyczności dzięki umiejętności gry w ataku pozycyjnym lub wychodzenia spod pressingu. Newcastle zmierza w tą stronę jednak zdecydowanie za wolno. Ewolucja zespołu nie przebiega w taki sposób, jaki na St. James’ Park zapewne zakładali wiosną 2023 roku.

Erik ten Hag nie potrafi znaleźć odpowiedniego balansu, aby połączyć defensywę i ofensywę

W podsumowaniu ostatniej kolejki Premier League krytykowaliśmy defensywę Czerwonych Diabłów po porażce z Tottenhamem (0:3). W czwartek Manchester United po raz kolejny stracił trzy gole remisując z Porto w Lidze Europy, więc do niedzielnego spotkania z Aston Villą przystąpił z bardzo defensywnym podejściem. Zespół nie stosował wysokiego pressingu, defensywę rozpoczynał w okolicach koła środkowego, więc odległości między formacjami były również mniejsze, a skrzydłowi aktywniej pomagali w defensywie. Taką wersję Manchesteru United Erika ten Haga już widzieliśmy w kilku meczach jego pierwszego sezonu pracy na Old Trafford, czy też w finale Pucharu Anglii przeciwko Manchesterowi City. Aston Villę również udało się zneutralizować. Ich współczynnik goli oczekiwanych wyniósł 0,42 xG, oddali tylko jeden celny strzał i nie stworzyli żadnej 'big chances’ (dużej okazji).

REKLAMA

Okazuje się, że Manchester United potrafi jednak bronić, ale gdy przyjmie taką strategię na mecz to z kolei cierpi ofensywa, która wczoraj na Villa Park wykreowała podobne zagrożenie pod bramką, jak ich rywale. Czerwone Diabły nastawiły się na kontrataki, których było jednak jak na lekarstwo. Brakowało odpowiedniej współpracy pomiędzy ofensywnymi graczami, a większość sytuacji strzeleckich to efekt indywidualnych akcji. Erik ten Hag nie wie jak jednocześnie poukładać defensywę i uwolnić ofensywny potencjał zespołu.

Aston Villa 0:0 Manchester United

Z taką defensywą i mentalnością Tottenham nic nie wygra

Ange Postecoglou w karierze trenerskiej w każdym klubie w drugim sezonie pracy zdobywał trofeum i zapowiada, że ta seria będzie kontynuowana także na Tottenham Hotspur Stadium. Niemniej jednak, zespół Australijczyka na początku obecnych rozgrywek prezentuje się zgodnie z panującym o nich stereotypem, że nie potrafią dowieźć korzystnego wyniku do końca. Pierwszym poważnym sygnałem był remis z Leicester (1:1) w 1. kolejce Premier League, w którym Tottenham grał imponująco do momentu wyrównania wyniku przez przeciwników. W ten weekend Koguty poszły jeszcze dalej. Do przerwy wygrywali z Brighton 2:0, ale w pierwszej części drugiej połowy stracili trzy gole i nie potrafili się już podnieść.

Główne problemy Tottenhamu to defensywa i mentalność. Ange Postecoglou już w poprzednim sezonie otwarcie mówił o tej drugiej kwestii, natomiast zdaje się lekceważyć ten pierwszy element. 59-latek stawia wszystko na ofensywę. Środek pola zestawiony jest z dwóch „10-tek” (Maddison i Kulusevski) oraz Bentancura, który ma sporo atutów z piłką przy nodze, ale braki bez niej. Obaj boczni obrońcy (Porro i Udogie) podłączają się do każdej akcji ofensywnej, a Włoch ponadto ma problemy z bronieniem. Tottenham nie myśli o defensywie, a – zgodnie ze znanym powiedzeniem – to obroną wygrywa się tytuły.

Co jeszcze wydarzyło się w 7. kolejce Premier League?

  • Manchester City wygrał na własnym stadionie z Fulham (3:2), ale brak Rodriego i De Bruyne po raz kolejny był bardzo widoczny. Według modelu goli oczekiwanych (xG) to goście zasłużyli bardziej na zwycięstwo kreując aż 5 'big chances’ (dużych okazji).
  • Chelsea straciła punkty po raz pierwszy od przerwy reprezentacyjnej. The Blues na zremisowali z Nottingham Forest (1:1), które na Stamford Bridge przyjechało z zamiarem oddania inicjatywy rywalom.
  • Brentford zakończyło serię meczów z golem w 1. minucie, ponieważ z Wolves… rozpoczęli od bramki w 2. minucie. Zespół Thomasa Franka strzelił jeszcze 4 gole i wygrał z Wolves (5:3), które z kolei ciągle szuka pierwszego zwycięstwa w tym sezonie Premier League.
  • Pierwsze zwycięstwo po powrocie do elity odniosło natomiast Leicester, które pokonało Bournemouth (1:0). Zespół Steve’a Coopera z czterech meczów na własnym boisku przegrał tylko jeden.
  • Wreszcie ruszył West Ham Julena Lopeteguiego. Młoty przed własną publicznością pokonały Ipswich, a do siatki trafił każdy z kwartetu ofensywnego – Antonio, Bowen, Kudus i Paqueta.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,706FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ