Lider tabeli i jeden z najlepiej, jak nie najlepiej grający zespół w PKO BP Ekstraklasie. Lech Poznań rozegrał naprawdę kapitalną rundę, ale jego przewaga nad peletonem nie jest za duża. Przed Kolejorzem świetna szansa na pełne odpokutowanie za poprzedni sezon i dorzucenie do kolekcji dziewiątego tytułu mistrzowskiego. Okoliczności naprawdę są dogodne.
Te okoliczności to, prócz dobrej sytuacji kadrowej poznaniaków i naprawdę dobrego stylu, sytuacja ich ligowych rywali. Wiceliderujący Raków Częstochowa pod wodzą Marka Papszuna był do bólu skuteczny w obronie, a dodatkowo wiele spotkań jesienią przepychał tylko i wyłącznie uporem i konsekwencją. Nie można zrzucać tego wyłącznie na karb szczęścia. Ale ciężko będzie Medalikom jechać na golach w końcówkach meczów przez kolejne pół sezonu.
Trzecie i czwarte w tabeli Jagiellonia Białystok oraz Legia Warszawa z kolei mają jeden wspólny problem – grę na trzech frontach. Na dodatek Kolejorz zdołał obie te drużyny upokorzyć na własnym stadionie jesienią, wygrywając kolejno 5:0 oraz 5:2.
Lech Poznań ma więc ogromną przewagę nad rywalami. Po pierwsze – zespół gra przyjemnie dla oka, co w 99% meczów przekłada się także na wynik. Po drugie – w tym momencie mogą skupić się już tylko na lidze. W europejskich pucharach nie grali, zaś z Pucharem Polski pożegnali się już we wrześniu. Do tego po pierwszej połowie znajdują się na pierwszej pozycji z przewagą dwóch punktów nad Rakowem.
Lech Poznań i mistrzostwo? Wszystko jest w rękach piłkarzy
Tak chyba najlepiej można określić sytuację, w jakiej aktualnie znajdują się podopieczni Nielsa Frederiksena. Przy Bułgarskiej wszystko gra. Poczynając od samych piłkarzy, którzy wydają się być w formie, przez sztab trenerski, o którym media zdążyły napisać już chyba wszystko, co się dało, aby pochwalić skandynawski duet Niels Frederiksen – Sindre Tjelmeland, aż po władze klubu, które wreszcie zaczęły wydawać pieniądze i ściągać zawodników przydatnych (z małymi wyjątkami).
Kadra wydaje się być skrojona pod wygranie mistrzostwa w tym sezonie. Cały zespół prezentuje się co najmniej solidnie, zaś paru zawodników jesienią grało wręcz wybitnie. Motorem napędowym ofensywy był Alfonso Sousa, który ma już 6 bramek i 5 asyst w tym sezonie. Swoje liczby dokładają Ali Gholizadeh, Patrik Walemark oraz lider zespołu – Mikael Ishak. Szwedzki napastnik ma tylko jedną bramkę mniej od lidera klasyfikacji strzelców, czyli Benjamina Kallmana. Od Kolejorza więcej bramek strzeliły tylko Legia Warszawa oraz Cracovia. W grze ofensywnej widać polot i fantazję, a sam Lech Poznań nieprzypadkowo jest uważany za najładniej grającą obecnie drużynę w stawce.
Nie tylko atak jest mocną stroną lidera rozgrywek. Lech ma obecnie drugą najlepszą defensywę, jeśli chodzi o liczbę straconych bramek. Mniej niż poznaniacy (14) stracili ich tylko piłkarze z Częstochowy (11). Jest to zasługa zarówno silnego środka pola, w którym dzielą i rządzą Radosław Murawski oraz Antoni Kozubal, jak i zgranej linii defensywnej. Mocnym punktem w bramce jest Bartosz Mrozek, a Alex Douglas wraz z Antonio Miliciem wyglądali na zgrany duet.
Poza boiskiem w Lechu też się wszystko zgadza
Nad całym zespołem pieczę sprawuje Duńczyk Niels Frederiksen oraz jego asystent – Norweg Sindre Tjelmeland. Szczególnie wiele uwagi poświęcało się temu drugiemu. Na początku kibice nieco prześmiewczo reagowali na ogłaszanie „transferu asystenta trenera”. Czas jednak pokazał, że to był jeden z najważniejszych letnich ruchów. Tjelmeland stanowi świetne dopełnienie dla pierwszego szkoleniowca poznaniaków. Zespół pod wodzą duetu jest świetnie poukładany taktycznie i wie, jak ma grać. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jak wyglądają treningi od zaplecza, to polecamy obejrzeć świetny materiał zza kulis na kanale Lech TV. Świetna forma całego zespołu utrzymująca się praktycznie przez całą rundę jesienną (w ostatnich dwóch meczach było widać zadyszkę) to z pewnością ich zasługa. Potrafili oni wykrzesać to, co najlepsze z zawodników, których wszyscy spisywali na straty.
Jak dotąd podczas zimowego Lech Poznań zakontraktował trzech zawodników. Jako pierwszy do zespołu dołączył Gisli Thordarson z Vikingura Reykjavik. Później klub poinformował o zaklepaniu sobie Bartłomieja Barańskiego z Ruchu Chorzów. Jako ostatni drużynę wzmocnił Rasmus Carstensen w ramach wypożyczenia z FC Koln. Thordarson i Barański to ruchy przyszłościowe, zaś Carstensen ma odciążyć Joela Pereirę, który nie ma żadnego konkurenta na prawej stronie defensywy. Prócz tego mówi się o chęci ściągnięcia lewego obrońcy (najpoważniejszym kandydatem ma być Apostolos Apostolopoulos) oraz znalezieniu kogoś w roli zastępstwa dla Mikaela Ishaka gwarantującego gole. Filip Szymczak i Bryan Fiabema takimi osobami zdecydowanie nie są. Ten pierwszy wkrótce najprawdopodobniej odejdzie zresztą na wypożyczenie do GKS-u Katowice.
Wszystkie te transfery to jedynie kosmetyczne zmiany. Ale, prawdę mówiąc, dużych ruchów aktualnie Kolejorzowi nie potrzeba. Pierwsza jedenastka jest mocna, czasem może brakować jedynie zawodników do rotacji. Jeśli Lech Poznań uniknie urazów podstawowych zawodników, to tylko ich własna nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami może ich powstrzymać od triumfowania na koniec sezonu.